słowa kluczowe: EU, IT, Unia Europejska, biurokraci, biurokracja, ciasteczka, ciasteczkowy potwór, cookie monster, cookies, cywilizacja, dezinformacja, internet, komputery, net, sieć, technika, technlogoia, wolna informacja, wolność informacji, wolność słowa, www.
Internet, technologie2013.04.01 13:50 04.02 03:28

Biurokracja, czyli Ciasteczkowy Potwór

 
 
Od kilku dni na niemal wszystkich serwisach internetowych straszą komunikaty nt. ciasteczek (cookies). "Wydawcy udają, że informują, internauci udają, że ich to obchodzi" - podsumowuje jeden z serwisów.
 
Mamy do czynienia z kolejnym biurokratycznym absurdem.

Swego czasu nad tematem pochyliła się z troską biurokracja unijna. Teraz jej nadrzędną dyrektywą przejęła się "nasza", lokalna biurokracja.

Akurat cookies niczym specjalnym nie grożą i do niczego strasznego - z definicji, ściśle ograniczającej ich charakter - nie służą. Tymczasem nie po raz pierwszy dmie się w związku z nimi w trąbę zagrożenia, maskując tym samym fakt, że jedyną skuteczną metodą zachowania internetowej przezroczystości jest po prostu z sieci nie korzystać.

Do czego ciasteczka służą, lub mogą służyć, oraz na ile elastyczna może być ich konfiguracja? Ten temat dałby się długo i ciekawie rozwijać. Natomiast na pewno nie da się on zamknąć w jednym-dwu zdaniach narzuconego odgórnie przez biurokratów komunikatu.

Komuś, kto chce i potrafi dopasować ustawienia przeglądarki do swoich potrzeb, takie informowanie potrzebne jest jak dziura w moście.

Ogromna większość osób dokona po prostu rytualnego kliknięcia, z narastającą przy każdym kolejnym komunikacie irytacją. Szczególnie, że komunikaty są bardziej dezinformujące, niż zrozumiałe. Podobnie mnogie wypowiedzi, jakie pojawiły się w sieci w związku z wejściem w życie nowej regulacji: dominuje pustosłowie, pseudoinformacje i dezinformacje. Ale oczywiście sprawiają na Czytelniku wrażenie, że dla zapewnienia "bezpieczeństwa" wystarczy wyłączyć obsługę cookies, albo "być świadomym ryzyka". Dziękujemy Ci, Unio, i Wam, Wysocy Urzędnicy!

Przeglądanie stron i serwisów internetowych wiąże się z samej natury rzeczy z ryzykiem dla zasobów komputera i użytkownika. Z zagrożeniami nie tylko porównywalnymi, ale poważniejszymi i bardziej subtelnymi, niż niewielkie, tekstowe pliki cookies. Choćby Flash (ogólnie: osadzanie obiektów, technologia OLE i podobne), nowe możliwości HTML5 (np. local storage), cross-domain scripting, przetwarzanie przez ogromne serwisy społecznościowe udostępnianych - świadomie i nie - danych, w skali populacji. Nie mówiąc już o ewidentnych dziurach w oprogramowaniu, wirusach i darmowych programach, robiących niekoniecznie tylko to, czym się pysznią i z czego użytkownik zdaje sobie sprawę.

Dla współczesnych serwisów www ciasteczka są czymś niezbędnym i równie oczywistym, jak to, że komputery zużywają prąd elektryczny. Praktycznie nie ma już nie używających ich stron. Bez nich nie da się wygodnie i sensownie, a często nie da się w ogóle korzystać z www.

Ale co tam, furda rzeczywistość! Biurokracja doznała iluminacji i dawaj! ludzkości nieba przychylać...
A że wychodzi absurdalnie? O, nie! Celem jest tresura i przywołanie mas na właściwe miejsca w szeregach. Przypomnienie o obowiązującej bizantyjsko-turańskiej hierarchii dziobania. I, zgodnie z Prawami Murphy'ego, wykazanie niezbędności istnienia biurokracji.

Cookie Monster pojawił się w latach 60. Był jednym z pierwszych wirusów/malware.

Ówczesne mamucie komputery mainframe, używane jedynie w wielkich firmach i ośrodkach naukowych, zajmowały całe klimatyzowane hale. Specjaliści w ośrodku obliczeniowym obsługiwali jednostkę centralną i podłączone do niej urządzenia, w rodzaju pamięci masowych i drukarek. W oddzielnych pomieszczeniach rozstawiano podłączone kablami, tekstowe terminale dla użytkowników.

W tych zamierzchłych czasach studenci Brown University znaleźli sposób, by blokować innym działanie programów, wyświetlając na ich terminalu prośbę o ciasteczko. Aby wrócić do pracy, ofiara musiała napisać w terminalu słowo "cookie". Mechanizm ten został następnie zautomatyzowany, a żartobliwie-złośliwy Cookie Monster rozprzestrzenił się między uczelniami, przenoszony na taśmach z aktualizacjami systemów, pocztą elektroniczną i programami użytkowymi. Internet był jeszcze pieśnią przyszłości.

Dopadło nas nowe wcielenie Ciasteczkowego Potwora. Klikajmy zatem, składając mu daninę. I pamiętajmy, komu zawdzięczamy to, że jeszcze w ogóle możemy z internetu korzystać. Bez licencji, koncesji, limitów, certyfikatów, pozwoleń...
  

3575 odsłon średnio 5 (6 głosów)
zaloguj się lub załóż konto by oceniać i komentować    blog autora
Re: Biurokracja, czyli Ciasteczkowy Potwór 
Piotr Świtecki, 2013.04.10 o 17:55
"Poza ciastkami portale mogą zapisać w naszych przeglądarkach i inne “informacje” – np. zapisane w cache obrazki, pliki styli, pliki javascript itd. Czy zatem, jeśli nasza aplikacja nie wysyła cookies, powinniśmy i wtedy informować, że cache’ujemy dane po stronie internauty w celu zwiększenia wydajności portalu?"
Całość: +sekurak.pl
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Biurokracja, czyli Ciasteczkowy Potwór 
Piotr Świtecki, 2013.05.03 o 17:41
Z obowiązku pozyskania zgody użytkownika zwolnione będą ciasteczka niezbędne (konieczne do poruszania się po serwisie) i wydajnościowe (służące do zbierania informacji o sposobie korzystania ze strony) oraz funkcjonalne (służące do "zapamiętania" preferencji użytkownika) - o ile w przypadku tych ostatnich, nie będą służyć do badania zachowania użytkownika. Ostatnia kategoria dotycząca targetowania i reklamy - zawsze będzie wymagać zgody użytkownika
+technologie.gazeta.pl
Owo "targetowanie i reklama" może się niemal równie dobrze obywać BEZ ciasteczek (wczytywanie obrazka, detekcja użytkownika na podst. "odcisku palca" przeglądarki i czasu).
Absurd, absurd i jeszcze raz biurokratyczny absurd.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
linki, cytaty, nowiny
najwyżej  oceniane
zeszyty tematyczne
najbardziej kontrowersyjne artykuły
najnowsze komentarze

© Polacy.eu.org 2010-2024   Subskrypcje:    Atom   RSS  ↑ do góry ↑