słowa kluczowe: Polska, Świat.
Świat2012.04.26 19:12

Koniec nadziei to początek końca

 
 
Nie można wierzyć, że Historia dzieje się tak sama z siebie. Jest do pewnego stopnia nieprzewidywalna ale zawsze można dostrzec jakieś znaki zwiastujące zmiany.
 
Dzisiejsza Europa, a Polska kulturalnie, cywilizacyjnie i politycznie do niej należy od zawsze (jak tylko Cesarstwo Rzymskie się wy...) i nie ma żadnego wspólnego celu, żadnego wspólnego projektu. Na dobrą sprawę nikt tak naprawdę nie jest zgodny co do tego jak takie wspólne cele mają wyglądać.

Europa przeistacza się powoli w bezwolny, zbiurokratyzowany twór pozbawiony historii, pamięci i granic. Tylko ta ostatnia cecha może być uważana za coś pozytywnego.

Społeczeństwa zmieniają się powoli w bezładną, bierną masę. Kręcimy się w kółko nie podążając do żadnego celu. Każdy chce się wyróżniać a jesteśmy coraz bardziej zuniformizowani.
Walczymy w obronie jakichś spraw czy opcji politycznych ale jest to tylko iluzja i rola, odgrywana najczęściej nieświadomie, w sztuce realizowanej przez sprytnego reżysera i scenarzystę.

Przychodzi na myśl świat opisany w Matrixie braci Wachowskich.
Każdy uważa za prawdziwe to, co jest w rzeczywistości złudzeniem.
Każdy jest manipulowany i w tym samym momencie ma złudzenie bycia wolnym.

Jeszcze chyba nigdy ludzie nie byli poddawani takim ograniczeniom wolności jako jednostka i społeczeństwo, wierząc jednocześnie, że robią to co chcą. Nie wiedzą jednak tak naprawdę czego właściwie chcą.
To system programuje i modeluje ich pragnienia. Wszechobecna reklama niestrudzenie powtarza jedyne przesłanie, że szczęście tkwi w nabywaniu przedmiotów, gromadzeniu rzeczy.
Ideologia towaru, w poszukiwaniu nowych, ciągle nowych konsumentów powoduje, że triumfuje dialektyka „mieć” nad „być”.

Codziennie niszczone są tysiące miejsc pracy lecz nikt nie ma chęci bronić czegoś co nie leży w jego prywatnym interesie. Walka i solidarność zauważalna jest jedynie w obrębie określonych kategorii zawodowych czy korporacyjnych.
Nie ma charakteru powszechnego, nikt nie patrzy dalej poza czubek własnego nosa.
Systemowi zarzuca się jedynie złą redystrybucje bogactw a nie to, że tak naprawdę jest w stanie tylko produkować przedmioty.

W reżimie zatomizowanego społeczeństwa, gdy każda jednostka traktowana jest jako byt absolutny i egoistyczny („róbta co chceta”) zanika jakakolwiek zdolność do mobilizacji. Masy złożone z takich jednostek są tworami biernymi, pozbawionymi energii, stają się „milczącymi większościami”. Gdzie jedyną cechą „większości” jest właśnie milczenie.

Największym sukcesem systemu jest nie tyle wypranie umysłów ze zdolności postrzegania lecz przyzwyczajenie do fatalistycznego spojrzenia na przyszłość gdzie jedynym światełkiem jest podążanie za rzeczami materialnymi.

System nie pretenduje do miana doskonałego. Utrzymuje jedynie, że nie ma alternatyw. A jeśli nie ma nadziei na lepszy świat to nic się nie da zrobić i tak koło się zamyka.

Najgorsze jednak nie jest to, że system nie może być kontestowany dlatego, że odrzuca każdą krytykę lub ją sankcjonuje, lecz dlatego, że ją wchłania, trawi i w ten sposób uodparnia się.
Fałszywi „rebelianci” walczący z różnymi tabu wyważają najczęściej otwarte drzwi. Spełniają rolę błazna, potrzebnego na każdym dworze, a któremu z reguły włos z głowy nie spadnie.
Ja np. doskonale wpisuję się w tę definicje. Choć bardzo mi to się nie podoba...

A w każdym społeczeństwie łatwo znaleźć prawdziwe tabu. Starczy spojrzeć za co idzie się do więzienia, za co traci się pracę albo jest się wyrzucanym z blogowiska.
Dramatem jest to, że prawdziwa „rewolucja” nie ma już żadnego punktu oparcia.

Dominujący, lichwokratyczny, system łyka wszystko, żywi się wszystkim. Ma nadzwyczajną zdolność wykorzystywania dla swojej korzyści każdej rzeczy. Nawet wizerunek Lenina albo Che Guevary może służyć do celów komercyjnych.

A wśród tego wszystkiego jednostka, która zatraciła poczucie życia w kolektywie.
Człowiek, który zatracił świadomość, że prawdziwy sukces każdego tkwi w podporządkowaniu swych celów dobru wspólnemu. Res Publica...

Coś zaczęło dziać się na nE. Zanim jednak na dobre wzniosło się dumnie w górę to już wg. innych ma upaść. Bez dania żadnej rozsądnej racji...

Byłem przekonany, że skoro udało się zebrać przy jednym stole siedem osób (o diametralnie nieraz różnych poglądach) to przy odrobinie dobrej woli dojdziemy do porozumienia.
Okazuje się jednak, że to niemożliwe(?).

Jesteśmy aż tak głupi czy socjotechnika Ustawiaczy Świata zbiera swoje owoce?

Włączamy tv albo radio. I co nam przekazują?
Festiwal nienawiści z każdej strony. O niekompetencji nie wspomnę.

Kim jest polityk i jaka jest jego gradacja priorytetów?
Czy zasługuje na bezwarunkowe i bezrefleksyjne poparcie?
Taką bowiem postawę lansują ci, którzy będą widzieć przede wszystkim słomkę w oku przeciwnika nie sprawdzając przy tym stanu swojego oczodołu.

Polityk to taki uczestnik życia publicznego, który zwykle ciesząc się określonymi przywilejami musi liczyć się z wnikliwą oceną swoich poczynań. Tych prywatnych a także (a może przede wszystkim) publicznych.

Nikt nie zostaje politykiem z przymusu, może z jednym wyjątkiem tego co to powtarzał - „nie chcem ale muszem”.
Zwykle jednak jest to decyzja podyktowana zaspokajaniem własnego ego, masturbacji intelektualnej, chęcią poprawy sytuacji materialnej czy chęcią dominowania. I nie ma w tym nic złego! Każde stado potrzebuje osobników alfa.
O ile jednak polityk czy osoba aspirująca to takiej funkcji w państwie może pozwolić sobie na różne gierki i koniunkturalizm to mnie, wyborcę, ta zasada nie dotyczy.
Ja, jako świadomy i odpowiedzialny wyborca muszę myśleć w kategoriach Męża Stanu. Bo tylko wtedy jestem w stanie dokonać wyboru.

Polityk ma inną hierarchię zachowań: w pierwszym rzędzie musi dbać o utrzymanie osiągniętej pozycji i sięgać po więcej. Dlatego musi zadbać o swoje bezpośrednie zaplecze, które mu to zagwarantuje.
Potem pomyśli o zaspokojeniu potrzeb własnych i swoich bliskich a .. dopiero potem, jak okoliczności i sumienie pozwolą, zadba o res publica.

Ci, bardzo nieliczni niestety, którzy wyłamują się z tego schematu dorastają czasami do miana Męża Stanu.
Lecz jest to kategoria na wymarciu.

Dla mnie, wyborcy, żona Cezara może być nawet ladacznicą. Ale sam Cezar nie!
Gdybym spytał któregoś z Was, skąd wziął na nowe auto to w najlepszym przypadku (zakładając, że nie jestem urzędnikiem US) posądzony zostałbym o wścibstwo i grubiaństwo.
To samo pytanie zadane politykowi jest nie tylko na miejscu ale jest wręcz konieczne. To samo dotyczy nie tylko jego stanu posiadania lecz przede wszystkim poglądów (lub powodów ich zmiany), sympatii i sojuszy politycznych.
Być politykiem to misja i ŚŁUŻBA a nie jakieś dolce vita, które zdaje się pędzić ogromna większość wybrańców Narodu.

Ja, wyborca, godzę się na jego przywileje, immunitety i wyższe pobory ale oddając swój głos zawieram umowę, że będzie mnie, jako obywatela państwa, reprezentował w najlepszy z możliwych sposobów.

Bezkrytyczny a czasami wręcz bałwochwalczy stosunek do swoich faworytów politycznych nie służy niczemu dobremu. A zwłaszcza nie służy zdrowej debacie politycznej. To my w tej grze powinniśmy odgrywać rolę mężów stanu, skoro tak niewielu polityków na to stać.

Jak już kiedyś podkreślałem, uważam, że oddolne ruchy są szansą na naprawę Rzeczpospolitej.
Niech w takich ruchach ścierają się poglądy tych setek (anonimowych) mężów stanu, których mamy. Niech te dyskusje wyłaniają nowych, nie skażonych złą przeszłością osobników alfa.
A nie, w kółko Macieju, Kaczory Donaldy... (Całe szczęście, że Pan wezwał w końcu do Siebie jednego takiego „profa” od paryskich panienek...).

Ja, jako Chrześcijanin, kocham wszystkich ludzi bez wyjątku.
Taki jest imperatyw naszej wiary i naturalna potrzeba serca każdego człowieka. Wzbudzanie i podsycanie nienawiści to robota "elit" , które w ten sposób załatwiają swoje interesy.
Zobaczcie ile dziedzin życia gospodarczego by upadło, gdyby ludzie nagle przestali się nienawidzić...
Od producenta łusek karabinowych do największego bankiera. Oni żyją ze strachu, który wzniecają.
Rzeczpospolita upadła właśnie dlatego, że byliśmy na drodze do takiego "królestwa Bożego na ziemi",. To nie mogło się podobać.
Mickiewicz pisał: ""Jego królowie i ludzie rycerscy nigdy nie napastowali żadnego narodu wiernego, ale bronili chrześcijaństwo od pogan i barbarzyńców niosących niewolę”.
"I szły Króle polskie na obronę chrześcijan w dalekie kraje, Król Władysław pod Warnę, a Król Jan pod Wiedeń, na obronę Wschodu i Zachodu. Nigdy zaś króle i mężowie rycerscy nie zabierali ziem sąsiednich gwałtem, ale przyjmowali Narody do braterstwa, wiążąc je ze sobą dobrodziejstwem Wiary i Wolności." Polska i Litwa połączyły się jak dwie dusze, w imię Wiary i Wolności. Polska była krajem powszechnej równości, braćmi nazywali się i najbogatsi i najubożsi.
Na końcu zaś, by całkiem upodobnić Polskę z niosącym Dobrą Nowinę Chrystusem pisze Mickiewicz: " I rzekła na koniec Polska: Ktokolwiek przyjdzie do mnie, będzie wolny i równy, gdyż ja jestem Wolność." Polska - Chrystus - Wolność."
Prawda, że nasz kraj mógł być i do dziś jest postrzegany jako "zakała narodów”?

To, co dzieje się teraz to produkcja nienawiści na masową skalę.
To już nie bomba atomowa. Dużo gorzej bo oprócz ofiar fizycznych infekuje umysły miliardów ludzi. Ta infekcja przechodzi na ich dzieci i cały proces postępuje w tempie geometrycznym. To jest właśnie syjonizm.

Żaden z jaśnie nam panujących nie powie, że nie istnieje żadna wojna z terrorem. Że to wymysł. Że istnieje jedynie wojna terrorystyczna stworzona przez rządy, z naszym włącznie i w naszym imieniu.

W czasie I Wojny Światowej brytyjski premier, Lloyd George, miał zwierzyć się wydawcy gazety Manchester Guardian: „Jeśli ludzie znaliby prawdę, wojna skończyłaby się jutro. Lecz naturalnie nie znają jej i nie mogą jej poznać”.

„Wyznaję – napisał Lord Curzon ponad 100 lat temu – że narody nie są niczym innym jak pionkami na szachownicy, na której rozgrywa się wielki mecz o dominacje nad światem.”

Od zakończenia II Wojny Światowej USA, uważane za ideał demokracji i lider tzw. „wolnego świata”, obaliły 50 rządów, z demokracjami włącznie oraz zdławiły około 30 ruchów wyzwoleńczych. Miliony osób na całym świecie zmuszone zostały do porzucenia swoich domów i poddania się okrutnym sankcjom.

Przyjmując Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury w 2005 roku, Harold Pinter zadał pytanie:

„Dlaczego brutalność, okrucieństwa, prześladowania wolnej myśli przez system komunistyczny są doskonale znane na Zachodzie, podczas gdy kryminalne akcje amerykańskie nie zdarzyły się nigdy? Nic nigdy się nie zdarzyło. Nawet gdy się coś działo, to nic się nie działo.”

Inwazja nie jest inwazją, gdy jest dokonywana przez nas. Terror nie jest terrorem, gdy to my go stosujemy. Zbrodnia nie jest zbrodnią, gdy my ją popełniamy. Nic się nie zdarzyło. Nawet gdy się coś działo, to nic się nie działo.


W arsenale naszych „wolności” są dwie kategorie ofiar.
Niewinne ofiary zamachów na WTC były ofiarami, które miały ciężar gatunkowy.
Niewinne ofiary bombardowań NATO w Serbii, Iraku Afganistanie są ofiarami mało znaczącymi.
Izraelczycy są ważni.
Palestyńczycy już nie tak bardzo.
Kurdowie buntujący się przeciwko Saddamowi byli ważni.
Lecz ci sami Kurdowie buntujący się przeciwko Turcji już tak ważni nie są. Turcja jest członkiem NATO. Turcja należy do obozu narodów krzewiących wolność i demokrację...

Tak zatruwa się umysły ludzi...
Żeby cokolwiek zrobić, żeby naprawić te badziewia co wraża propaganda wbija do głów Polaków od czterech pokoleń to trzeba nowej Idei.
Nowego spojrzenia na Polskość i  na Świat.
W sumie nic nowego. Powrót do korzeni.
Cywilizacja Polska. KJW
Tak naprawdę to nie potrzeba nam nic więcej. Inni niech się martwią.

„Koniec nadziei to początek śmierci” - mawiał generał de Gaulle.
 
Nie można wierzyć, że Historia dzieje się tak sama z siebie. Jest do pewnego stopnia nieprzewidywalna ale zawsze można dostrzec jakieś znaki zwiastujące zmiany.
Zwykle jakieś groźne zdarzenie poprzedzone jest wielką ciszą albo tematami zastępczymi.

Koniec nadziei to początek końca 
 
Polska, Świat 

3626 odsłon średnio 5 (6 głosów)
zaloguj się lub załóż konto by oceniać i komentować    blog autora
Re: Koniec nadziei to początek końca 
Zenon Jaszczuk, 2012.04.26 o 20:40
Spirito
A koniec końca jest początkiem nadziei, początkiem czegoś nowego. Aby był początek, zapewne potrzebny jest najpierw koniec ;-))) Pozdrawiam
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Koniec nadziei to początek końca 
w.red, 2012.04.26 o 23:24
"..Nie ma początku, nie ma końca.
Jest tylko zmiana.
Nie ma nauczyciela, nie ma ucznia.
Jest tylko pamiętanie.
Nie ma dobra, nie ma zła.
Jest tylko wyrażenie.
Nie ma połączenia, nie ma dzielenia.
Jest tylko jedność.
Nie ma radości, nie ma smutku.
Jest tylko miłość.
Nie ma większości, nie ma mniejszości.
Jest tylko równowaga.
Nie ma zstoju, nie ma entropii.
Jest tylko ruch.
Nie ma czuwania, nie ma snu.
Jest tylko istnienie.
Nie ma ograniczenia, nie ma przypadku.
Jest tylko plan.."

Sptkałem się swego czasu z publikacją gdzie te myśli zamieszczono i po głębokim zastanowieniu uznałem je za słuszne w odniesieniu do wszystkiego co nas otacza.
W ludzkie życie nadzieja jest wkomponowana niejako część kodu życia. I dlatego mówi się (choć moim zdaniem nieslusznie), że ona zawsze umiera ostatnia.
Człowiek umiera normalna rzecz. Ale nadzieja nie umiera nigdy. Podobnie jak i marzenia.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Koniec nadziei to początek końca 
Zenon Jaszczuk, 2012.04.26 o 23:59
w.red.
Ja się zgadzam z człowiekiem wybitnym ktory powiedział; wiem, że juz nic nie wiem. Nie pamiętam czyje to słowa. Trochę mnie pociesza fakt, że coraz więcej internautów widzi ( to o czym piszę od dawna), że jedyne wyjście to "AK". Nawet komenty na NE pod art. Spiritka. Wiem, wiem, że to nie możliwe.......!!! Pozdrawiam
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Koniec nadziei to początek końca 
w.red, 2012.04.27 o 00:27
Tiaa.. tylko że on najprawdopodobniej nie miał pojęcia o chrześcijaństwie. Nic dziwnego że się pogubił tak jak współcześni ludzie. Świat regulowany przez "wartości", albo beznadzieja relatywizmu Zeniu. Wtedy nic nie jest tym czym jest, lecz tym czym wydaje się być.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Koniec nadziei to początek końca 
Zenon Jaszczuk, 2012.04.27 o 04:08
w.red.
Na filozofi się nie znam. A życie jest okrutne. Słynne byc, albo mieć. W dzisiajszym układzie ten być już nie jest bo sie powiesił, ale i ten mieć się plącze i często go powieszą, albo z byle zawirowania sam się powiesi. Dzisij być raczej nie ma szans, mieć ma większe szanse. Człowiek 100% uczciwy w swoim mniemaniu dzisiaj nie ma szans na życie. Jest nie potrzebny, jest "szkodnikiem", albo równasz do szamba, albo szambo cię zniszczy. Jak to kiedyś ktoś pisał; tam gdzie rzadzi robactwo, tam obowiązuje robacze, wręcz robaczliwe prawo. Osz, asz. Pozdrawiam.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Koniec nadziei to początek końca 
Jacek, 2012.04.26 o 23:06
"Europa bez granic" to coś pozytywnego?
Gwóźdź programu jaki przeżywamy! Świetnie.
Może to przedyskutujemy?
Pierwsze zdanie jest prawdziwe.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Koniec nadziei to początek końca 
Zenon Jaszczuk, 2012.04.27 o 00:03
Jacek.
Mam "nadzieję", że Spirito wytrzasnął tą myśl jako czysta teoria. Bo jeśli pisze poważnie to nie zgadzam się w 100% - mam na myśli obecną formę niby bez granic. Pozdrawiam
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Koniec nadziei to początek końca 
J.Ruszkiewicz - SpiritoLibero, 2012.04.27 o 16:37
Nic Zenek, nie wytrzasnąłem.
Jedynie ułatwienia w przemieszczaniu są coś warte.
Cała reszta to o kant dupy rozbić.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Koniec nadziei to początek końca 
Zenon Jaszczuk, 2012.04.27 o 20:33
Spirito.
Czyli pełna zgoda. Człowiek jest wolny i moze jechać gdzie chce. A wszelkie zakazy to wymysły durni rządzących. Cała reszta jednak do doopy. Pozdrawiam
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Koniec nadziei to początek końca 
Jacek, 2012.04.27 o 21:11
Całe szczęście, że o to chodziło (możliwość wyjazdu) a nie co innego.
Ale...drogo nas ta możliwość kosztuje.
Prawdę powiedziawszy, kto tam jeździ i za co?
Polecam obydwie książki śp. Filipa Adwenta na temat za i przeciw (dominacji), jako lekturę obowiązkową każdego kto czuje Polskę.
2 maja wywieszamy naszą narodową flagę, dużą, czystą, niech powiewa cały maj. 1 maj zostawiamy międzynarodówce.
Powinniśmy słuchać patriotycznych pieśni (np z wrzuty.pl) i cieszyć się majem, miesiącem Maryi.
Pszczółki już pracują (agrest, wiśnie, czarne porzeczki)
Pozdraiam.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Koniec nadziei to początek końca 
Zenon Jaszczuk, 2012.04.28 o 00:25
Jacek
Pszczółki pracują. Ciekawe kto ich podtruje w tym roku. Za dobrze nie jest. W Polsce to tragedia. Na Ukrainie już spedsłużby wysadzają, potem u nas. Może coś się zmieni, ale na gorsze. Jak zawsze pisałem sovier i tzw Zachód to jedna mafia. Dla goi prowadzą kłótnie, zimne wojny itd. Obecnie z Hamerykanami mają wspólne manewry. Pozdrawiam
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Koniec nadziei to początek końca 
Krzysztof J. Wojtas, 2012.04.27 o 21:18
Marudzisz; wyraźnie widzę, że carcajou cię zmanipulował.
Ale on złą drogę wybrał - i dlatego poczynił wiele szkód.

Resztz? Cóż - jest dyskutowalna.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Koniec nadziei to początek końca 
MatiRani, 2012.04.29 o 04:44
za duzo slów za malo muzyki.... jakie zamachy 11/9???? To ktos bytry jeszcze nie wie, ze to byl montaz rzadu USrAela?
Matrix, ok, wiesczy film, jak sporo innych.
To jest dobre: „Wyznaję – napisał Lord Curzon ponad 100 lat temu – że narody nie są niczym innym jak pionkami na szachownicy, na której rozgrywa się wielki mecz o dominacje nad światem.”

KTO GRA W TE SZACHY???
NO KTO?
...
NO KTO?
I dlaczego MY MU POZWALAMY GRAC?
;-)
SERDECZNIE
MLR
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Koniec nadziei to początek końca 
Piotr Świtecki, 2012.04.29 o 09:05
Kto gra? Jakiemuś megalomanowi WYDAJE SIĘ, że gra.
Tak widzieć sytuację można tylko wtedy, gdy się pogodziny i poddamy wizji, że są ONI - nadludzie, rządzący, rozgrywający, i MY - bezradni podludzie.
Oczywiście jeśli tak podejdziemy, samo- się to -spełni.
Tyle, że oprócz tego, co myślimy (albo nie myślimy), uważamy (błędnie lub nie), chcemy czy nie chcemy, jest jeszcze rzeczywistość, procesy nie do ogarnięcia przez jednostki, biologia wreszcie.
A zresztą, może i Eskimosi to są nadludzie, rasa wybrana, od tysiącleci przesiewana i hodowana, ów "zbiorowy Mesjasz"? Kto wie :)
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Koniec nadziei to początek końca 
MatiRani, 2012.04.29 o 16:03
Ehhh tam, zaraz "nadludze" ... ja wszak tak nie stwierdzilem! Ludzie, normalni fizjologicznie, tylko ze motywowani od urodzenia do uwazania se za wiecej. Nie jest to trudne jesli sie ma np. 10 trylionow dolarow majatku y wyksztalcenie syntetyczne a nie analityczne jak te, ktore sie aplikuje reszcie ludzi.

Graja rzeczywiscie - odsylam do historii rodów Rockefeller, Warburg czy Rothschild, House, Roosevelt, Astor et j'en passe.
My jestesmy bezradni jesli nieswiadomi struktury zarzadzania swiatem. W momencie w któm do zamaconych umyslow dochodzi jak jest, to jak u prymata odkrycice dzialania dzwigni czy pozniej - kola, zwieksza sie nieskonczenie wybor mozliwych opcji.
Wiedza daje wolnosc i skutecznosc w przeciwdzialaniu, motywacje do systematycznego bojkotu nalozonego nam systemu i do pociagania w tym kierunku innych.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
linki, cytaty, nowiny
najwyżej  oceniane
zeszyty tematyczne
najbardziej kontrowersyjne artykuły
najnowsze komentarze

© Polacy.eu.org 2010-2024   Subskrypcje:    Atom   RSS  ↑ do góry ↑