słowa kluczowe: Bolek, Lech Wałęsa, Solidarność, WZWW, Wałęsa, Wolne Związki Zawodowe.
Linki, cytaty, nowiny2010.12.14 15:34 2011.01.02 17:35

Zdrada

(poleca )
 
(Lech Zborowski)
Życiorys Wałęsy [...] pełen jest kłamstw i wytworów chorej fantazji.
 

Życiorys Wałęsy jak przystało na jedno z największych oszustw naszej najnowszej historii pełen jest kłamstw i wytworów chorej fantazji. Nie brak w nim również wielu białych plam. A to dlatego, że są epizody w życiu naszego „wyzwoliciela”, których ani on sam ani jego etatowi kronikarze dotykać nie chcą za żadna cenę. Przyczyna jest prosta. Niektórych faktów nie można wykręcić nawet najbardziej aroganckim kłamstwem. Oczywiście te z pozoru puste miejsca wypełniały w rzeczywistości wydarzenia lub postawy najczęściej na tyle ohydne, że ich opowiadanie jest dziś niemile widziane.

Życiorys wodza pełen jest zdrady. Zdrady małej i wielkiej. Z reguły im większą pozycję zdobywał tym większej dopuszczał się zdrady. Zaczynał już z początkiem zawodowej kariery, kiedy w małym przedsiębiorstwie rolniczym donosił milicji na swoich kolegów pod płaszczykiem walki z kradzieżami.
W wojsku donosił na kolegów żołnierzy do WSW. W grudniu 1970 zdradzał swych stoczniowych kolegów oddając ich w łapy bezpieki. W stoczni wybrany społecznym inspektorem pracy zdradzał pokrzywdzonych, których miał bronić stając zawsze po stronie dyrekcji.

W Wolnych Związkach Zawodowych Wybrzeża zdradzał swych kolegów kłamiąc i manipulując, a kiedy zorganizowali sierpniowy strajk zdradził ich, rozbijając go dwa dni później. W Solidarności zdradzał nie tylko statut Związku, ale ludzi, którzy ten związek tworzyli. Wyrzucał z niego WZZtowców, a kiedy zwykła prowokacja nie wystarczyła organizował bojówki by ich napaść w siedzibie związku, którego miał być obrońcą. Jednak największej zdrady dopuścił się podczas ponurych dni stanu wojennego. Późniejsza zdrada przy okrągłym stole była już tylko konsekwencją wyboru dokonanego w tamtym czasie. Zdrada w okolicznościach zwyczajnej codzienności może mieć wiele odcieni i podlegać różnym interpretacjom. Ocena zdrady podczas wojny, nawet tej prowadzonej z własnym społeczeństwem, jest już dużo mniej elastyczna.

Nie może więc dziwić, że Lech Wałęsa unika opowieści o swoich zachowaniach i decyzjach z okresu stanu wojennego. Całkowitym zaś milczeniem okrywa pierwsze chwile tamtych dni. I nie ma w tym żadnego przypadku, bo kiedy przyjrzymy się zachowaniu wodza w tamtym czasie, ukaże się nam zdrajca i zdrada wielokrotnie bardziej ohydna niż te wszystkie, które wypełniają cały jego życiorys.

O tym, że władze komunistyczne szykowały rozprawę z Solidarnością i społeczeństwem wiedziano już od połowy 1981 roku. Już późną wiosną krążyła w Związku lista osób przeznaczonych do aresztowania. Zamiast określenia – stan wojenny, używano terminu – stan wyjątkowy. Jedni nawoływali do przygotowań inni przekonywali, że jest to tylko próba przestraszenia kierownictwa Solidarności i wymuszenia przyjęcia ugodowej postawy wobec rządzącej partii. Nikt trzeźwo myślący nie miał jednak wątpliwości, że konfrontacja była już tylko kwestią czasu.

Po Wałęsowych czystkach wewnątrz Związku przewagę w ich władzach mieli wówczas zgromadzeni wokół niego „działacze”, którym wydawało się, że chodząc na klęczkach wymodlą łaskę komunistycznych władz. Wielu z tych ludzi obnosi się dziś z etykietą byłych opozycjonistów pośród ścian różnych rządowych pałaców i urzędów.

Dzisiejsza propaganda robi co może by przekonać nas, że elementem, który tłumaczyć ma tamtejsze postawy Wałęsy i jego ludzi był brak wiedzy o planach bandyckiego ataku na społeczeństwo. Prawda jest jednak nieco inna i zdecydowanie dla wodza niekorzystna.

Wałęsa nie tylko wiedział, że atak nastąpi, ale również wiedział kiedy!

Wódz posiadał informacje ze wszystkich możliwych źródeł. Po latach o przekazywaniu Wałęsie informacji o szczegółach planu wprowadzenia stanu wojennego opowiadali wysoko postawieni funkcjonariusze PZPR. Te same wiadomości otrzymał z wielu innych źródeł, w tym od władz kościelnych.

W swojej książce: „Lech Wałęsa: idea i historia”, Paweł Zyzak przytacza wypowiedź byłego działacza PAX i doradcy Kościoła, Andrzeja Micewskiego: „ … byłem człowiekiem, który na jakieś trzy tygodnie przed wprowadzeniem stanu wojennego dowiedział się, że coś podobnego może nastąpić i oczywiście w nocy pojechałem do prymasa i go o tym zawiadomiłem. Spowodowało to serię rozmów ks. Prymasa – w niektórych uczestniczyłem, w niektórych nie uczestniczyłem – z p. Wałęsą, doradcami i kierownictwem Solidarności”. Paweł Zyzak przypomina, że takie rozmowy odbyły się 5, 7 i 9 grudnia.

Informacje o planowanym stanie wojennym docierały do Wałęsy również poprzez działaczy opozycji, którzy otrzymali je z przecieków bezpieki. We wspomnianej książce P. Zyzaka znajdujemy informację o tym, że związany z opozycją kapitan bezpieki Adam Hodysz powiadomił Aleksandra Halla o planowanej na 12 grudnia dużej operacji milicji i bezpieki. Hall opowiadał później, że powiadamiał o tym Wałęsę kilkakrotnie.

Nawet gdyby ktoś zapragnął wbrew prawdzie i rozsądkowi podważać te fakty, to w żaden sposób nie można zaprzeczyć temu co miało miejsce już w nocy z 12 na 13 grudnia. Młodzi pracownicy MKZu Gdańskiego Solidarności w tym działacze RMP, zorganizowali punkty obserwacyjne w okolicach koszar milicji i siedziby bezpieki. Już wieczorem przekazywali informacje o tym, że właśnie zaczyna się atak na społeczeństwo. Informacje te przekazywano Wałęsie. A. Hall dostarczył taką wiadomość bezpośrednio Wałęsie jeszcze przed północą pojawiając się na sali obrad KK Solidarności w Stoczni Gdańskiej.

I tu ujawnia się obrzydliwość Wałęsowej zdrady. Zdrady ohydnej bo wykalkulowanej i przemyślanej. Oto mamy sytuację, w której szef dziesięciomilionowego związku wiedząc o planach komunistycznych władz rozprawy nie tylko ze związkiem ale z całym społeczeństwem, podejmuje świadomą decyzję współpracy z tymi oprawcami narodu i postanawia zatrzymać tę informację dla siebie. Zdrada jest wyjątkowo odrażająca również dlatego że nie dopuszcza się jej szeregowy członek związku, lecz jego przywódca świadomie oddający w łapy bezpieki całą organizację, której przysięgał służyć i którą miał bronić.

Jak inaczej określić wszystkie następujące decyzje i zachowania Wałęsy? Nawet jeżeli weźmiemy pod uwagę znane dziś fakty z życiorysu wodza, świadczące o wrodzonym strachu i powodowanym nim braku moralnych hamulców, to w tym wypadku nie ma usprawiedliwienia dla jego haniebnej postawy.

Wałęsa wiedząc o nadchodzącej napaści nie odwołuje obrad Komisji Krajowej Solidarności. Wręcz przeciwnie, upewnia się, że zjawiają się w stoczni wszyscy przywódcy regionów. W ten sposób sprowadza w jedno miejsce całe kierownictwo Związku, dokładnie na czas planowanego ataku bezpieki. Ułatwia jej tym samym pozbawienie Solidarności przywództwa w tym przełomowym momencie i tym samym uniemożliwia szybkie i skuteczne zorganizowanie jakiejkolwiek obrony.

Przypomnijmy jak wyglądała noc z 12 na 13 grudnia w Gdańsku. Do stoczni zjeżdżają przywódcy Komisji Regionów Solidarności. Wałęsa wie, że za chwilę zmieni się całkowicie los nie tylko tych zgromadzonych na sali ludzi, ale na zawsze rzeczywistość całego kraju. Jak wspominają świadkowie jest on jak nigdy przedtem małomowny i większość czasu spokojnie pali swoją ulubioną fajkę. Sytuacja była wręcz surrealistyczna. Podczas gdy na ulicach zaczynały się aresztowania na sali pod bacznym okiem wodza omawiano bieżące sprawy związku.

Andrzej Gwiazda tak wspomina tą sytuację: „Kilkakrotnie zgłaszałem propozycję zmiany porządku obrad – zajęcie się tylko dwoma sprawami: reakcją związku na planowane podwyżki cen i przygotowanie do stanu wyjątkowego.(!) Ostatnia uchwała Komisji Krajowej dotyczyła siatki płac dla pracowników biurowych.(?!)”

 

str. 1 z 2   następna strona »
4708 odsłon średnio 5 (4 głosy)
zaloguj się lub załóż konto by oceniać i komentować    blog autora
linki, cytaty, nowiny
najwyżej  oceniane
zeszyty tematyczne
najbardziej kontrowersyjne artykuły
najnowsze komentarze

© Polacy.eu.org 2010-2024   Subskrypcje:    Atom   RSS  ↑ do góry ↑