słowa kluczowe: Konrad T. Lewandowski, reportaż, rodzimowierstwo, wiara rodzima.
Religia2019.11.06 12:22 11.09 16:12

Dziady

 
 
W ostatnią sobotę, dzięki popartemu cierpliwą zachętą zaproszeniu od Konrada T. Lewandowskiego, oraz dzięki uprzejmości pary zmotoryzowanych przyjaciół, skłonnych mimo chłodnej aury udać się na zamiejską wycieczkę, wziąłem udział w rodzimowierczych Dziadach.
 
Niestety, przyjaciele od towarzystwa rodzimowierców, duchów, bogów i - o zgrozo! - nawet mojego, woleli towarzystwo własne. Udali się więc na zwiedzanie podwarszawskiej Wilgi, mnie zaś zostawili na pastwę pogan i demonów, szczodrze sypnąwszy na odchodnym docinkami o rytuałach, w których niebagatelną rolę miałyby odgrywać ponętne dziewice.

I owszem, ponętne dziewice były, ale nie składano ich w ofierze, tylko same składały ofiary i prowadziły ceremonie. A po zakończeniu części ceremonialnej dbały o to, by wygłodniali biesiadnicy mieli co wrzucać na ząb.
Ale wyprzedzam bieg zdarzeń.

Na pierwszą ceremonię, przy kamieniu kultowym kultury przeworskiej, nie zdążyłem. Jednak z relacji uczestników wynika, że była podobna do tej, w której teraz miałem wziąć udział.

Zdążył już zapaść zmrok. Przyświecając sobie telefonami, poszliśmy na pobliskie rozstaje leśnych dróg. Tam żerczyni (rodzimowiercza kapłanka) powtarzając przy kolejnych czynnościach krótkie inwokacje zapaliła znicz, rozrzuciła szczypty maku i mąki, ulała odrobinę miodu. Przy zniczu mogły się tej nocy ogrzać, a mąką i miodem posilić błądzące duchy.

Nie oglądając się, by duchy nie podążyły za nami, wróciliśmy do miejsca, w którym przygotowano niewielkie ognisko. Drwa najwyraźniej zdążyły przesiąknąć unoszącą się w powietrzu wilgocią, bo zapalenie ich zajęło dobrą chwilę. Prócz melodyjnych zaproszeń adresowanych przez żerczynię do Gościa w Czerwonym Płaszczu, w rozpaleniu ognia pomogła pomysłowość i potężne płuca kilku rodzimowierców. Gość w Czerwonym Płaszczu wreszcie się zjawił, został pozdrowiony i wygodnie umościł się na palenisku. Kolejne ofiary - tym razem dla Welesa, Peruna i Mokoszy - były przyjmowane chętnie, sądząc po łapczywie buchających płomieniach. Śpiewne, powtarzane z niewielkimi wariacjami wezwania żerczyni, rytmicznie konkludowane chóralnym "Sława!" stojących wokół ognia uczestników, zaczęły się splatać z szumem ogniska. Ja, betonowy mieszczuch, już zdążyłem zapomnieć, że ognisko nie tylko trzeszczy, ale i szumi, śpiewa…

Kolejne inkantacje były kierowane do Przodków. Gdy zostali przywołani, żerczyni wzięła w ręce niewielki bochenek chleba, rozłamała go i podała osobom stojącym obok. Z rąk do rąk chleb okrążył ognisko. Cząstkę wkładano do ust, cząstkę do ognia - na ofiarę. Następnie w podobny sposób okrążył ogień wypełniony miodem róg. Przed upiciem odrobiny można było wypowiedzieć swoje słowo do Przodków - życzenie, pytanie, zobowiązanie. Ulewało się też odrobinę w płomienie, czemu znów towarzyszyła krótka, zdecydowana aklamacja kręgu: "Sława!"

Część ceremonialna w zasadzie na tym się kończyła, choć wezwani przy ognisku Przodkowie jakoś pozostali "z tyłu głowy" i byli w ten sposób obecni na części biesiadnej. Pojawiały się też w rozmowach skrawki wiedzy o dawnych wierzeniach i zwyczajach. Czy wiedzą Państwo, jakie szczególne role pełnią bocian i lelek? Albo dlaczego należy przyjąć gościa, zwłaszcza niespodziewanego? Mnie zaś, chronicznemu bałaganiarzowi, szczególnie spodobał się zwyczaj nie podnoszenia z ziemi tego, co upadło (w przypadku jedzenia lub sztućców oznaczało to obecność głodnych duchów).

Grono było kameralne, dom ciepły, atmosfera przyjazna. Nawet Konrad T. Lewandowski - jedyny znany mi "z reala" współbiesiadnik - wykazał się empatyczną wrażliwością i dodał mi otuchy, przedstawiając mnie zebranym jako katolickiego fanatyka.
(Bogiem a prawdą cóż ze mnie za fanatyk?! Raczej lane kluski we mgle…)
W każdym razie skorzystałem z okazji i z otwartą przyłbicą pytałem rozmówców o osobiste doświadczenia praktykowania wiary rodzimej oraz o to, jaką drogą na nią trafili. Okazało się, że każdy był wcześniej katolikiem lub przynajmniej chrześcijaninem. Co mnie zaskoczyło, to że odejście od chrześcijaństwa było dla nich ulgą, zdjęciem brzemienia, a nie przedzieraniem się przez lęk i traumę groźby wiecznego potępienia. Porzucenie wcześniejszej duchowej afiliacji na rzecz rodzimowierstwa było nie tyle prostą zamianą jednego na drugie, co procesem, trwającym nawet kilka lat.

W miłym towarzystwie czas szybko płynie. Trzeba już mi było wracać, choć biesiada miała trwać jeszcze długo w noc. Pożegnałem się i odprowadzony do bramy przez gospodarza miejsca, wyszedłem na piaszczystą leśną drogę. Z niedalekich rozstajów filował wciąż płonący znicz, z nie przesłoniętego miejskim smogiem nieba - gwiazdy. Chwilę później mrok rozcięły światła samochodu. Wyrzuty sumienia z racji nadużycia uprzejmości przyjaciół jedynie dla zaspokojenia mych własnych zachcianek złagodziło nieco to, że się bynajmniej nie nudzili. Prócz Wilgi obejrzeli także drewniane, ozdobione iluzjonistycznym malarstwem sanktuarium w Gozlinie (zdjęcie w załączeniu). 

4124 odsłony średnio 5 (1 głos)
zaloguj się lub załóż konto by oceniać i komentować    blog autora
Re: Dziady 
Marek Stefan Szmidt, 2019.11.07 o 07:27
Ciekawostka folklorystyczna.
Osobiście nie jestem entuzjastą konwersji, gdyż narusza ona przyrodzoną hierarchię bytów, lecz nie osądzam Sumień. Jeżeli te Osoby czują się w ten sposób spełnione, to wszystko w porządku.
Rodzimowierstwo jest - moim zdaniem - na tle ateizmu, zjawskiem od niego pozytywniejszym i wzbudza nadzieje na postawy konserwatywne - chyba, że się mylę i jest to lewacka enklawa aborcjonistów z elementami LGTB...
Jednakże - jak na mój gust - nie rozwinął Pan dostatecznie wątku ponętnych dziewic... :-)
Pozdrawiam Pana serdecznie
MStS
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Dziady 
Piotr Świtecki, 2019.11.07 o 16:51
Nie nie, żadnego LGBT ani innych oderwanych od rzeczywistości koncepcji :) Klimat był absolutnie zdroworozsądkowy i, na ile mogę osądzić, zdrowo-patriotyczny.
Co do dziewic, wątek jest, jak to się mówi, rozwojowy ;) Choć czy akurat do opisywania - powątpiewam ;)
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Dziady 
Marek Stefan Szmidt, 2019.11.07 o 18:16
No, ale noc Kupały już za pół roku...
Czy będą skoki przez ognisko, a później Dziewoje będą ciągnęły chłopców w krzaki?
Liczę na wyczerpującą relację...
Pozdrawiam Pana serdecznie
MStS
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
linki, cytaty, nowiny
najwyżej  oceniane
zeszyty tematyczne
najbardziej kontrowersyjne artykuły
najnowsze komentarze

© Polacy.eu.org 2010-2024   Subskrypcje:    Atom   RSS  ↑ do góry ↑