słowa kluczowe: Piastowie, nasze historyczne uwieracze, skansen.
Blog2014.01.07 18:15

Polska wieś

 

Endorfiny w akcji

 
Powieść gimnastyczna -preludium, hi, hi
 
  • Ciąg dalszy przetwórstwa ogrodowego

  •  Gosia była autentycznie oburzona, pomówmy o nas, chce ci się fikcji?, za trudne jest życie, żeby marnować czas, prąd, papier. Komputer ma być przydatny, służyć czemuś, a ty głupotami się zajmujesz.a

  • ależ, jeśli piszę , to dla zdrowia właśnie, mojego.. Trzeba coś robić, żeby wyjść z depresji, która trzyma mnie już od lata właściwie. Dobrze się czujecie? Nie mam innego sposobu na poprawę nastroju.


  • No, - mówi druga Gosia, ja też nie mam i cały czas jem.

  • Prze....ne, stwierdziła Kika, wszystkie mamy coraz gorzej. Nie mam kasy i nie mam pomysłu na nic, a w dodatku mąż mnie zdradza.

  • Cii, kelner słyszy, jak przeklinasz, nie wypada – pierwsza Gosia- też nie jest pogodzona z losem, ale umie się zachować w miejscu publicznym. Tymczasem zamówiły po kolejnym, już trzecim piwie.

  • No mów Gosia, co u ciebie?

  • G...o, znaczy bez zmian, dalej mam te same problemy i nie radzę sobie. Jedyna moja przyjemność to nasze spotkania. Właściwie czekam na nie jak na deser.

  • Konkluzja jest, że wszystkie mamy silną depresję, ja sobie nie radzę, stąd pomysł na pisanie absurdalnej powieści, która na pewno musi mieć dobre zakończenie. Nie mam innej koncepcji, bo środki antydepresyjne to walka ze skutkiem, a nie – przyczyną melancholii – Agata zamówiła czwarte piwo.

  • Ja chyba mam sposób na poprawę nastroju... Kika tajemniczo uśmiechnęła się, bo ma w sobie wielki potencjał mimo dramatycznej teraźniejszości .

  • Jaki, no jaki? Sąsiednie stoliki zamilkły, wszyscy zwrócili głowy w stronę czterech już trochę głośnych, dojrzałych pań. Ogólne zainteresowanie?

  • Cii – mówi Kika, muszę zrobić konspekt. Przedstawię wam plan walki z depresją za tydzień, ok.?

  • Sąsiednie stoliki dyskretnie wyciągnęły z torebek terminarze, żeby nie przegapić okazji podsłuchania rewelacji o walce z depresją u jej przyczyn ( za tydzień, czyli w kolejny piątek).

  • Tymczasem przyjaciółki już rozstawały się, Gosia druga niemalże wbrew sobie wyszeptała: a ja to chciałabym wiedzieć, co dalej będzie się działo w zaginionym świecie... i.. czy mogę mieć na to jakiś wpływ? Chociaż drobne sugestie?

  • Agata rozpromieniła się - ja też jestem ciekawa przyszłości, co będzie, wyniknie za tydzień. Pa .

  • Pa

  • No pa.

Przyjaciółki rozstały się z wyrzutami sumienia. Nie można bowiem wyłącznie krytykować i wszystko wszystkim mieć za złe. Jak wiemy, każde zjawisko, w tym również trąba powietrzna , ma swoje złe i dobre strony. Agata pierwszy raz od miesięcy usnęła bez tabletki popitej szklanką wina. Zaś zasypiając nie myślała o codzienności, a tylko o losach wyobrażonej, własnej społeczności. Wszyscy tam byli wyłącznie jej, począwszy od wójta, do proboszcza włącznie. Zasnęła, a sny stanowiły kontynuację wyobrażonej, śmiesznej i strasznej historii maleńkiej wioski.


Minęły cztery miesiące, nadchodziła jesień. Tymczasem we wiosce zapanował chaos nie do ogarnięcia, właściwie bunt. Wójt postrzegł społeczność wioski jako gawiedź, ale po uprzednich sukcesach miał na tyle dobrej energii, żeby nie uciec. Zebrał siły i zwołał wszystkich. Wieczorem, po zachodzie słońca zamknięto bramę skansenu, mieszkańcy wioski zgromadzili się przy wielkim ognisku nieopodal Światowida, siedli w kucki i rozpoczęto obrady.

Musimy wytyczyć plany działania, ukonstytuować się i działać w oparciu o ustalony wspólnie program, który wam zaraz przedstawię - wypowiedź Jeremiasza wywołała gromkie protesty.

-Ty nieuku, parweniuszu, komunisto! Uwięziłeś nas w obozie! Co z tego, że nasze konta rosną ! czuję się niewolnikiem sytuacji – wrzeszczał szewc – autor słomianych łapci, zaś wcześniej – doktorant ASP w Łodzi. Ma rację, ma rację – poparli go inni wysoko wykształceni członkowie piastowskiej gromady. Chcemy do miasta, do Urzędów Pracy, Skarbowych, brakuje nam kontroli ze strony administracji . W końcu co !! Chcemy się bać!! Czy w rzeczy samej? 

-Ja lubię się bać kar, mandatów, wreszcie naszego proboszcza, nie jestem w stanie bezkarnie cieszyć się życiem, to demoralizujące – skarżył się dotychczasowy degenerat, doktor nauk społecznych aktualnie szyjący wytworne sukmany, również na sprzedaż turystom.

Ja straciłem ochotę do picia, jest mi za dobrze, takie życie nie ma sensu, wykrzykiwał zdesperowany, ty wójtem jesteś? Sołtys, sołtys Kierdziołek, nie wójt, ty Jeremiaszu, dupku, ty!.

Wójt momentalnie uświadomił sobie, że w wiosce konieczne są rygory, należy tuziemcom maksymalnie utrudnić życie, aby poczuli się wolni, potrzebni, zarazem kontrolowani.

  • No właśnie informuję, iż pojutrze przybywa do nas komisja z Unii, albowiem zakwestionowano straty poniesione w wyniku trąby powietrznej. Sugerują, że sami zlikwidowaliśmy wioskę, aby uzyskać dotację i uwolnić się spod absolutnej władzy kleru( ?) (czytaj –proboszcza Mariana). Likwidację skutecznie rzekomo przeprowadził syn Główczyków, fizyk nuklearny, który zwykle pół roku spędza w pieleszach domowych, a pół w bazie. Mateusz od Główczyków podniósł się ociężale, aby zaprzeczyć fałszywej tezie unijnych badaczy – nieprawda, przyjechałem do matki wypocząć, odreagować naukowe stresy, z trąbą i zagładą nie mam nic wspólnego. I nie chcę stąd wyjeżdżać. Wręcz odwrotnie – tu jest moje miejsce, Jeremiaszu, mów, co mam robić w kierunku zgody i utrzymania statusu naszej wioski jako świata odnalezionego.

  • Do rzeczy tedy – wykrzyknął Jeremiasz, konstytuujemy się!

  • Proponuję wybór przywódcy naszego zgromadzenia, kobiety w liczbie 36 nie głosują. Kobiety są bez prawa głosu. Dobrze, chórem orzekły uszczęśliwione niewiasty, nareszcie uwolnione od żmudnych obrad decydenckich. I tak wami rządzimy jak chcemy, więc do zobaczenia po waszych samczych obradach.

  • No, ( wójt lubił tę część mowy) to mamy z głowy wrzeszczące baby. Zatem konstytuujemy się, proponuję siebie na przedstawiciela naszej społeczności, kto jest za – byli wszyscy – będziecie się bać, jak tylko chcecie, będzie terror, przymus i kontrole, zgoda? Wszyscy mężczyźni poczuli się męsko i zaakceptowali propozycje wójta, ochoczo potwierdzając jej przyjęcie toastami przepijanymi własnym, znakomitym i zdrowym produktem z uzbieranych przez głupie baby ziół.

Jeszcze było ciepło, spali przy dogasającym ogniu do świtu. Wreszcie czuli się szczęśliwi. Będzie przymus, bat i kontrola, może nawet nagrody jakieś?

Nadmieniam na marginesie, że pomimo opisanego wyżej chaosu, bezhołowia tu absolutnie nie było. Bo każdy, stary czy młody, uczony, czy prostak, miał wyznaczoną rolę. Nie szkodzi, że inną, niż wyuczoną, ale konkretną – przydatną w małej, wyalienowanej społeczności.

Studnia Główczyków w wyniku trąby straciła wystające nad ziemię konstrukcje. Ale woda z niej była źródlana. Obudowano źródło drewnianymi balami. Drewniany cebrzyk zawieszony na prymitywnym żurawiu wysiłkiem babskich ramion dostarczał wody dla wszystkich. I okazało się, że ichnia woda ma niezwykłe właściwości – podlega gotowaniu na ogniu z brzozowych bierwion i wtedy każdy napój smakuje inaczej, sto razy lepiej, niż dotychczas( czytaj – przed trąbą). Strzelczykowie Zygmunt i Marianna wykształcili syna Andrzeja na geodetę. Ów był w odwiedzinach u rodziców i niefortunnie zaliczył trąbę. Teraz zaaferowany badał – w miarę posiadanych na miejscu możliwości skład wody – pierwiastki i takie duperele. Jednocześnie troskał się o los proboszcza, bo jako zawzięty ateista miał wyrzuty sumienia z powodu odrzucenia jego wielebności od piastowskiej wspólnoty. On jeden czuł się odpowiedzialny za straty kościoła w wyniku zaszłości ( czytaj – trąby)

Wszyscy dotychczasowi katolicy tak naprawdę myśleli tylko o sobie, proboszcz był w ich mniemaniu kimś lepszym i z tego tytułu miał sobie sam radzić. Tymczasem biedny proboszcz Marianek był całkiem bezradny, już nie młody, w sumie nielubiany, został na lodzie. Jego zwierzchnicy również go nie akceptowali, bo wszystkim miał za złe, taki zrzęda. Wyglądał jak obraz nędzy i rozpaczy, sutanna poplamiona, śmierdząca wręcz, buty dziurawe, włosy skudlone, wycinane tępymi nożyczkami, źle ogolony, Z nosa i uszu wystały my siwe kudły. Ostatnio przygarbił się i by sczezł był, gdyby nie wsparcie ateisty Andrzeja od Strzelczyków, który namówił proboszcza na urlopowy wyjazd do Buska-Zdroju. Nie – do sanatorium, na to nie było środków. Do cioci Andrzeja , która prowadząc prywatny pensjonat miała szczególne uwielbienie dla sutann. Zadbała o Marianka z nadzwyczajną starannością. Odzyskał nobliwy wygląd i czystą sutannę ( wszystko na koszt Andrzeja - ateusza. Jednocześnie Marianek pojął, którędy droga do zbuntowanych parafian, więc nie przez kary i klątwy, ale wsparcie i akceptację nowych sytuacji. Tedy w miast starań o nową parafię, podjął czynności zmierzające do odzyskania starego poletka kaznodziejczych wpływów. I to nie we własnym szeroko rozumianym interesie, ale dla dobra dawnych, bardzo nienawidzonych, obrzydliwych parafian. Cóż więc uczynił ( pomijamy kwestię, czy jego działania zgodne są z przepisem kodeksu kanonicznego). Wyobraźcie sobie – Marianek nauczył się czeskiego i z przesłaniem chrześcijaństwa w tym języku przybył do naszej wioski. Oczywiście, że został rozpoznany – Wasza Wielebność, czapkowali mu wszyscy, a baby całowały kościstą dłoń Marianka, my to jeszcze poganie, co teraz będzie? Jam jest czeski misjonarz, przybyłem przynieść wam krzyż Pana Jezusa i ochrzcić was dla zbawienia, ok.?

Jeremiaszu, Jeremiaszu, to znowu będziemy mieli się czego bać, toż to nasz proboszcz wielebny.

No, więc chcieliście się bać, już trochę jest czego, nie pasuje?

Nie – odparł proboszcz – ja tu z misją jestem od Czechów, mam was ochrzcić z wody, jak Jan. Ze studni Główczyków, podpowiedział Andrzej ateusz. Dobrze, niech tak się stanie!

I cała wioska, jak jeden mąż podeszła w kolejce do studni. I chrzcił ich ten obrazoburca Marianek, coś tam wiedział na temat chrztu. Do wieczora cała wioska przyjęła chrzest, również Andrzejek ateista – autor afery chrzcielnej.

No to teraz do kościoła zarządził wójt Jeremiasz – spowiadamy się z tego co źle zrobiliśmy i co mamy w planie źle zrobić.


Agata obudziła się wcześniej niż zwykle, bo dręczące sumienie nie daje spać. Myślała: nie mogę rzeczywistych problemów łagodzić fantazją. Może ja jestem przyczyną alkoholizmu męża? No nie jestem, jednak jestem? Ucieczka w fantazję nic nie da.

  • dzieci, pobudka, śniadanie ( znowu, jak co dzień perfekcyjne zaplanowane, z przeliczeniem na koszt śniadania w stosunku do ilości dni w miesiącu do pensji nauczycielskiej). Wstawać, bo czas do zajęć ( córka – liceum, syn – studia. Mąż – praca). Obrażeni pobudką łaskawie zjedli śniadanko i wyszli, zostawiając matce do sprzątnięcia resztki po śniadaniu, rzeczy do pralki, pustą rolkę po papierze toaletowym i wygniecioną tubkę po paście do zębów. Zaplecze domowe do uzupełnienia, ależ, to w ogóle nic wobec problemów mieszkańców mojej, co raz bardziej bliskiej mi wioski – stwierdziła Agata. – Moja fantazja

  • staje się mi bliższa, niż rzeczywistość – przerażająca konkluzja uruchomiła Agatę. Raz dwa zrobiła, co trzeba – rzeczy do pralki, natychmiast zakupy środków czystości i produktów na co najmniej dwa obiady i do pracy.

  • Tak minął tydzień od spotkania z przyjaciółkami, na które wszystkie czekały z ukrywaną wobec najbliższego otoczenia niecierpliwością.


Znowu piątek, znowu razem: przyjaciółki konwencjonalnie ucałowały się. No mów, ty mów pierwsza.

Kika czeka chwili, żeby mimo swego dramatu konsekwentnie przedstawić projekt uzdrowienia ich maleńkiego stowarzyszenia.

Tymczasem Gosia Pierwsza oznajmia – mam dość wszystkiego, całe swoje życie poświęciłam córkom, a one tego wręcz nie wiedzą, nie doceniają mnie.

Żal Gosi potwierdzony życiowym doświadczeniem przyjaciółek przyjęto jako konstans. Wszystkie mamy jakiś żal , więc, panie kelnerze, prosimy o duże piwa ze słomką.

Zamówienie zostało w przedbiegach wykonane, bo pan kelner również, jak wszyscy pozostali konsumenci, chciał poznać receptę na depresję. I to nie z myślą o sobie, ale o swojej mamie, którą w pewnym sensie utożsamiał z klientkami kawiarni.

Mów, Kikuniu, nasza najlepsza przyjaciółko – Gosia druga aż wierci się niecierpliwie.

Otóż, stwierdza Kika, mam dla nas najlepszy sposób na wszelkie stresy.

Jaki? Uśmiechnęła się bardzo sceptycznie nastawiona do Kiki racjonalistka Gosia Pierwsza.

To zwyczajnie jest gimnastyka, odpowiednia dla nas.

Sąsiednie stoliki wręcz oklapły z rozczarowania – to śledzimy z ukradka tajemnice walki z depresją, aby usłyszeć o banalnej gimnastyce? Kto by się nimi przejmował, ale nie zrezygnowali z kontynuacji podsłuchiwania starszych pań.

Kika tymczasem, wbrew dotychczasowym zwyczajom, rozpoczęła szkolenie:

Wiecie, że przez 15 lat prowadziłam Fitness Klub dla Pań przy Złotej 19 w Kielcach? Wspólnie z Mariolcią Piasecką Leydo :) Moje doświadczenie w kierunku skuteczności ćwiczeń gimnastycznych jest wystarczające, żeby teraz was przekonać o ich stosowaniu. To pole moich sukcesów, bo dzięki mojej gimnastyce klientkom oprócz dobrej sylwetki wracała chęć do życia i walki z ustawicznymi, codziennymi problemami.

Streszczaj się – mówi Gosia Druga, to co proponujesz? Agata ma nieskazitelna sylwetkę, więc po co jej gimnastyka?

Dla zdrowia psychicznego, odparła zniecierpliwiona Kika.

Dobra, to szczegóły – zwięźle upominała się Gosia Pierwsza.

Dajcie mi trochę czasu, na następnym spotkaniu przedstawię już ukierunkowane zestawy gimnastyczne, jak je wykonacie – postawią was „ na nogi” Gwarantuję słowem.

To co? Mamy ćwiczyć? Zapytała z niedowierzaniem Gosia Druga.

Ależ tak, odparła pewna siebie w tym względzie Kika, będziemy ćwiczyć. Sąsiednie stoliki zamówiły specjalność zakładu, bo koncept Kiki trafił im do przekonania, oczekiwanie na zamówioną potrawę stwarzało możliwość do bezkarnego podsłuchiwania obrad sabatu czarownic, wręcz pozyskania konceptu na walkę z depresją, według projektu Kiki.

Tymczasem Kika zmieszana coraz bardziej szuka w przepastnej torbie konspektu ćwiczeń.

  • no, nie wzięłam, czy co?

  • Dały jej szansę na spokojną rewizję wnętrza ulubionej torebki, w której jak zwykle, trudno znaleźć to, co najbardziej potrzebne.

  • - Agata, co we wiosce, czytaj, prosi Gosia pierwsza.


,


 

2227 odsłon średnio 5 (5 głosów)
zaloguj się lub załóż konto by oceniać i komentować    blog autora
Re: Polska wieś 
Malawanda, 2014.01.07 o 18:24
Zaś to jest ciąg dalszy powieści gimnastycznej Chodzi o to, by oszczędzając czasu ( życia) głupot nie czytać . Tymczasem moje ( głupoty - bardzo krótkozwięzłe są), więc nikogo uwierać nie będą, a może niektórych cokolwiek rozweselą? Może lipa, nie wiem... Ważne, że Państwu niekoniecznie czas martwić się musi...
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Polska wieś 
Piotr Świtecki, 2014.01.07 o 19:16
Przy "sąsiednie stoliki zamilkły" zsunąłem się ze śmiechu pod blat, a po doczytaniu do końca mam ciekawość rozdziawioną jak krokodyl! Czekam niecierpliwie - co będzie, co dalej??! Łaa, toś nam, Malawandziu, rozpostarła nieliche prozatorskie skrzydła!
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Polska wieś 
Adam39, 2014.01.07 o 21:05
Też chciałbym brać udział w tak uroczej dyskusji. Niestety, dziś przeżywam traumę.
Mój Czambray, niestety musiał pójść do krainy wiecznych łowów.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Polska wieś 
Malawanda, 2014.01.08 o 18:58
Adaś, bardzo smutna wiadomość, szczerze współczuję i rozumiem Twoją traumę. Niestety, tak już jest, że w naszym długim życiu musimy cierpieć wobec utraty bardzo nam bliskich istot. Cóż, one mają krótszy od ludzi żywot :( Spróbuj się jakoś przyzwyczaić. Grunt, że Czambray już nie cierpi.]
Gorące serdeczności
mw
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Polska wieś 
Malawanda, 2014.01.08 o 19:15
Ach, jakie tam skrzydełka, zwyczajnie grafomańskie pióra.I nie tylko moje. Bo rzecz ma być autorstwa co najmniej paniuś dwu. Czyli moja i odkrywczyni rewelacyjnych ćwiczeń ciała, przywracających dobrą kondycję, pogodę ducha i urodę. Dlatego powieść gimnastyczna. Koncept był taki, żeby w banalną fabułę wpisać rewelacyjne sztuczki, które w najprostszy, łatwy sposób poskutkują, jak wyżej określono:)Teraz pisanych instrukcji w tym przedmiocie, tak bez otoczki fabularnej, nikomu się nie zechce czytać. Bo też i minęły czasy poczytności drukowanych tekstów. Książki kucharskie też fabuły mają ( np. znam taką " 100 dni w Prowansji", gdzie na końcu każdego rozdziału przepis kulinarny jest).W sumie - straciłam zapał do powieści gimnastycznej, bo w ostatnich dwu latach ćwiczki ( instruktorki znaczy) gimnastykują potrzebujących tego za pomocą filmików w necie. Młode panny stawiają laptopy na kocyku i ćwiczą, że ho, ho :)
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Polska wieś 
Paweł Tonderski, 2014.01.10 o 10:45
Mnie też dopadła ostatnio depresja, wypaliłem się emocjonalnie i twórczo. :)))))

Ale na szczęście nasza Maławandzia przystąpiła do frontalnego ataku. :))))

Pozdrowienia.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Polska wieś 
Malawanda, 2014.01.10 o 18:48
Ech,ta depresja.... Polecam bardzo proste, ale skuteczne ćwiczenie na poprawę nastroju i przypływ dobrej energii. Trzeba w pozycji wyprostowanej, najlepiej lekko przytrzymując się jakiegoś mebla, poręczy, barierki, wszystko jedno, mocno odchylić głowę do tyłu, przynajmniej na pół minuty. następnie wykonać po 10 skrętów szyją, na przemian w lewo i w prawo. I znowu na pół minuty głowa do tyłu! Możesz się śmiać, drogi Pawle, ale to działa. Zaraz się człowiek lepiej czuje i już :).
Potem trzeba ostrożnym być przez chwilę, bo może się zakręcić w głowie. Ćwiczenia nie polecam osobom, które aktualnie mają złamany kręgosłup szyjny ;-)
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Polska wieś 
Piotr Świtecki, 2014.01.14 o 23:08
Ekhm... Jakby co, to ja tu niniejszym przestępuję niecierpliwie z nogi na nogę. Czy można prosić o kolejny odcinek? Ukłony!
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Polska wieś 
Malawanda, 2014.01.26 o 21:24
Do czorta, wycięło mi cały super koment. Miało być, że historyjka wsiowa przy uprzątaniu pulpitu gdzieś zanikła ( i to skrót jest usprawiedliwienia)Jeszcze było , że rzeczy mocno kontrowersyjne będą. I jeszcze specjalna, mająca się najważniejszą, parafraza ZUSowskich orzeczeń. Odnośnie ZUSowskich specorzeczeń o niezdolności do pracy. Ech, w komencie były podwójne, cudnie skonstruowane zaprzeczenia - by uwypuklić brak kompetencji orzeczników ZUS. Bo cóż znaczy orzeczenie " Nie jest niedolny do pracy" ? przez podwójne zaprzeczenie uzyskujemy info, iż ktoś jest zdolny do pracy. A takiej opinii orzecznikom ZUS wydać nie wolno! To kompetencja lekarzy medycyny pracy. Chyba się zagalopowałam, pardon
serdeczności
mw
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
linki, cytaty, nowiny
najwyżej  oceniane
zeszyty tematyczne
najbardziej kontrowersyjne artykuły
najnowsze komentarze

© Polacy.eu.org 2010-2024   Subskrypcje:    Atom   RSS  ↑ do góry ↑