słowa kluczowe: medycyna.
Inne2013.02.08 20:49 21:31

Rak. To się leczy! (czyżby???)

 

Nie zgrywaj cwaniaka, idź do lekarza.

 

Przebadaj śmiało ciało, przebadaj śmiało ciało, by nie przegrało!
Przestań się mazać! Chłopaki nie płaczą! Chłopaki się badają i żyją!


 

Te chwytliwe hasła wypowiadają polscy aktorzy, piosenkarze, ulubieńcy publiczności, którzy mają do spełnienia "szlachetną" misję...
 
Przemysł onkologiczny, jeden z najbardziej dochodowych - obok przemysłu szczepionkowego - działów medycyny, przynoszący gigantyczne zyski liczone w miliardach dolarów, zaczął zatrudniać polskich celebrytów.

Na listę najemnych pracowników zapisali się niedawno Jerzy Stuhr, Cezary Pazura, Stanisław Mikulski i Jarosław Boberek. Użyczają oni, chyba nie za darmo, swych głosów i twarzy kampanii reklamowej o nazwie "Rak. To się leczy!". Akcja, w którą są zaangażowane telewizja polska, różne fundacje, organizacje, towarzystwa i ruchy, pragnie zmienić świadomość nierozumnych rodaków i zachęcić ich do tego, by rzucili się biegusiem robić badania profilaktyczne piersi, szyjki macicy, jajników, jądra, jelita grubego... To, że do onkologa nie trzeba mieć wcale skierowania, specjalistom od walki z rakiem widocznie już nie wystarcza. 

Poza audycjami radiowo-telewizyjnymi, prezentacjami internetowymi (http://www.raktosieleczy.pl/okampanii.php), sympozjami i konferencjami prasowymi są organizowane także uliczne happeningi. Nawet ci, co nie oglądają telewizji i nie słuchają radia, wysiadając z tramwaju lub pociągu w każdej chwili mogą natknąć się na radosny tłum „polskich amazonek” ubranych w pomarańczowe koszulki z napisem „Robię rakowi wspak". Roześmiane dziewczyny rozdają ulotki i tańczą w rytm piosenki „Blame it on the boogie” Michaela Jacksona , który wprawdzie nie umarł na raka, ale w ostatnich chwilach swego życia zaliczył kontakt bliskiego stopnia ze smutnymi panami w białych fartuchach.

Ci zaś, co nie mają szczęścia do happeningów, mogą poszukać specjalnych autobusów, w których pielęgniarki i lekarze przebadają ich i powiedzą, czy już czas na chemoterapię.

 

Cóż można sądzić o celebrytach tak ochoczo popularyzujących profilaktykę w walce z nowotworami i zachęcających rodaków do masowego odwiedzania przychodni lekarskich i szpitali? Śmiem twierdzić, że biorą oni udział w wyrafinowanej, nieludzkiej grze, opartej na wielkim, cynicznym kłamstwie. Na szczęście są jeszcze lekarze, którzy mają odwagę powiedzieć, że stosowana od kilkudziesięciu lat chemoterapia jest absolutnie nieskuteczna, a ci, co tym wszystkim sterują, powinni to sobie wziąć do serca i zrewidować obowiązujące w leczeniu raka stereotypy i dogmaty.

W roku 2004 niemiecki „Spiegel” (nr 41/2004) opublikował artykuł pod znamiennym tytułem „Giftkur ohne Nutzen” (Leczenie trucizną bez pożytku). Patrz pdf: http://wissen.spiegel.de/wissen/image/show.html?did=32362278&aref=image035/E0441/ROSP200404101600162.PDF&thumb=false
Autor artykułu przedstawił wyniki wieloletnich badań prowadzonych przez epidemiologa prof. Dietera Hölzera i zespół onkologów z Kliniki Uniwersyteckiej Grosshadern w Monachium. Lekarze specjaliści dokładnie przeanalizowali historie chorobowe tysięcy pacjentów z miasta Monachium i najbliższej okolicy, u których zdiagnozowano nowotwór złośliwy jelita, piersi, płuc i prostaty, poczynając od 1978 roku. Dr Hölzer uważa, że jeśli chodzi o wskaźniki przeżycia u tych pacjentów, to kompletnie nic się nie zmieniło od ćwierć wieku, mimo stosowania coraz bardziej wyrafinowanych medykamentów. Zwłaszcza dla pacjentów z przerzutami (metatasty), gdy przestaje skutkować skalpel i promieniowanie, chemoterapia jest ostatnią deskę ratunku. Jak wyglądały wskaźniki przeżycia na przestrzeni 26 lat, przedstawiono niżej na wykresach graficznych:

http://wissen.spiegel.de/wissen/image/show.html?did=32362278&aref=image035/E0440/ROSPG2004041016101.JPG&thumb=false

Na osi poziomej podane są lata od 0 do 10, które upłynęły od momentu przyjęcia chemoterapii, natomiast na osi pionowej - wskaźnik przeżycia w skali od 0 do 100%. Nawet dziecko ze szkoły podstawowej widzi, jak ostro i w którą stronę zmierzają krzywe na wszystkich wykresach.
Jak na ironię całkiem odwrotny przebieg ma wykres przedstawiający wzrost światowych obrotów cytostatykami, wyrażony w miliardach dolarów:

http://wissen.spiegel.de/wissen/image/show.html?did=32362278&aref=image035/E0440/ROSPG2004041016203.JPG&thumb=false

Po wnikliwej analizie wskaźników przeżycia prof. Hölzer jednoznacznie stwierdza: „Na przekór wszelkim postępom medycyny chorzy na raka nie żyją ani jednego dnia dłużej”.
Od wielu lat przemysł farmaceutyczny wprowadza na rynek coraz to nowe cytostatyki. W latach 70-tych dopuszczonych było 5 takich preparatów, a w latach 90-tych było ich już 25. „Jeżeli za każdym razem osiągano by choćby tylko mały postęp” - dziwi się monachijski epidemiolog - „to przez te kilkadziesiąt lat musiałoby to przyczynić się do znaczącej poprawy, ale my niestety tego nie dostrzegamy w naszych kartotekach szpitalnych”.

 

Ginekolog Gerhard Schaller z Uniwersytetu w Bochum stwierdza: „Kobietom z zaawansowanym rakiem piersi chemoterapia do tej pory praktycznie nic nie pomogła. To dużo hałasu o nic”. Również ginekolog Wolfram Jäger z zespołu szpitali miejskich w Dusseldorfie ma podobne doświadczenia: "Nie było i nie ma żadnych efektów. Leczenie obejmuje ogromną liczbę kobiet, ale nie widać, by z tego rzeczywiście wynikała dla nich jakakolwiek korzyść. Gdybyśmy to powiedzieli pacjentkom, to one kompletnie by się załamały”.

 

Przez ostatnie 50 lat poddano chemoterapii miliony chorych na raka. Pierwszym pacjentem na świecie (z mięsakiem limfatycznym w zaawansowanym stanie), którego poddano chemoterapii, był pacjent leczony przez lekarzy amerykańskich w roku 1942 za pomocą GAZU MUSZTARDOWEGO! Objętość guza nowotworowego zmniejszyła się u niego nieomal w cudowny sposób. Wprawdzie efekty takiego „leczenia” zniknęły już po trzech miesiącach i pacjent umarł, lecz Amerykanie, w ogóle się tym nie zrażając, obtrąbili na cały świat, że oto właśnie rozpoczyna się nowa era w walce z bólem i cierpieniem u wszystkich chorych na raka. Rozkwit chemoterapii wykorzystującej POCHODNE GAZU MUSZTARDOWEGO (patrz IPERYT: http://pl.wikipedia.org/wiki/Iperyt_siarkowy), który stworzono podczas I Wojny Światowej głównie z myślą o masowym zabijaniu żołnierzy przeciwnika, trwa nieprzerwanie do dzisiejszego dnia!

 

We wrześniu 1985 roku Klaus Thomsen, który był przez dwadzieścia lat dyrektorem Wydziału Ginekologii Kliniki Uniwersyteckiej w Hamburgu, w czasie obrad międzynarodowego kongresu w Berlinie wypowiedział następujące znamienne słowa: "To powinno nam dawać dużo do myślenia, jeżeli coraz większa liczba lekarzy mówi: takiej terapii nigdy bym nie dał wypróbować na sobie”.
Kolejną osobą, która poddała w wątpliwość korzyści wynikające ze stosowania chemoterapii, był znany epidemiolog Ulrich Abel z Uniwersytetu w Heidelbergu. Naukowiec ten przez rok przejrzał tysiące publikacji w temacie chemoterapii i z ogromnym zdziwieniem stwierdził, że "dla większości przypadków raka narządów nie istnieją żadne dowody na to, że chemoterapia, a zwłaszcza coraz częściej ordynowane leczenie silnymi dawkami, przedłuża czas przeżycia bądź poprawia jakość życia pacjentów".
Wielu uznanych onkologów zgadza się z tym stwierdzeniem, jednak ich opinie w żaden sposób nie potrafiły zatrzymać rozwoju chemoterapii. Zapewne dlatego, iż sami lekarze nie chcą przyznać się swym pacjentom, że są całkiem bezradni wobec raka, leczenie trucizną stało się niepodważalnym dogmatem medycyny.

 

Właściwie to wszyscy zainteresowani są usatysfakcjonowani, bowiem - jak konstatuje ginekolog Jäger z Duesseldorfu - „lekarz jest zadowolony, że może coś zaoferować; pacjenci są zadowoleni, że mogą coś otrzymać, a przemysł też się cieszy”. Postuluje on, by więcej pieniędzy przeznaczać na wczesne rozpoznanie niż trwonić wielomilionowe sumy na bardzo drogą i nieskuteczną chemoterapię.

 

POSTĘP W CHEMOTERAPII POLEGA CHYBA TYLKO NA ŁAGODZENIU BÓLU I CIERPIEŃ, KTÓRE ONA SAMA POWODUJE.
Dawniej toksyny mające zabijać komórki nowotworowe tak bardzo osłabiały pacjenta, iż trzeba go było monitorować przez całą dobę nawet w łóżku szpitalnym. Teraz są już powszechnie dostępne środki przeciwko wypadaniu włosów, nudnościom, wymiotom, utracie apetytu, biegunce i zatwardzeniu. Współczesną chemoterapię często można stosować ambulatoryjnie, i pacjenci już nie plują pod siebie. Dlatego też, jak wyjaśnia onkolog Overkamp, który w każdym kwartale roku przepisuje swoim 1100 pacjentom chorym na raka lekarstwa o wartości 1,5 miliona EUR „nareszcie mogłem położyć dywan w mym gabinecie lekarskim!”.


Wieloletnie spostrzeżenia epidemiologów i onkologów niemieckich znajdują potwierdzenie w badaniach przeprowadzonych przez trzech australijskich specjalistów w dziedzinie leczenia nowotworów. Prof. Graeme Morgan, prof. Robyn Ward i dr Michael Barton przeanalizowali wszystkie prace naukowe opublikowane w Australii i USA w okresie od 1990 do 2004 roku, w których rzekomo wykazano statystycznie jednoznaczne przedłużenie 5-letniego wskaźnika przeżycia wskutek chemoterapii. Wyniki tej analizy ("The Contribution of Cytotoxic Chemotherapy to 5-year Survival in Adult Malignancies"), opublikowane w czasopiśmie medycznym „Clinical Oncology”, nie pozostawiają cienia wątpliwości i potwierdzają najgorsze obawy sceptyków.

W pracach medycznych publikowanych w Australii i USA zaledwie 2% dłuższych od 5 lat wskaźników przeżycia przypisuje się nowym, ekstremalnie drogim zabiegom chemoterapeutycznym. I nawet zdeklarowani zwolennicy chemoterapii w swych szacunkach korzyści wojny chemicznej z rakiem rzadko wykraczają poza próg 5%. Naukowcy australijscy zwracają uwagę na to, że przez ostatnie 20 lat w przypadku raka płuc średni czas przeżycia pacjenta uległ wydłużeniu zaledwie o 2 miesiące, zaś w przypadku nowotworów piersi, jelit i głowy, korzyść nie przekracza 5%, i oświadczają, że te rozczarowujące wyniki z dużym prawdopodobieństwem można by przenieść na wszystkie kraje wysoko rozwinięte.

Niżej przedstawiono dwa zestawienia tabelaryczne z wynikami analizy australijskiej:

 

Tabela 1: wyniki dla pacjentów australijskich

http://www.cancerdecisions.com/images/Table1.jpg

 

Tabela 2: wyniki dla pacjentów amerykańskich

http://www.cancerdecisions.com/images/Table2.jpg

 

Jak przy pomocy kruczków statystycznych wyolbrzymia się skuteczność chemoterapii. Liczby absolutne i względne.

 

Amerykański ekspert dr Ralph W.Moss w biuletynie „Cancer Decisions“ zajął się zbadaniem problemu, dlaczego większości chorych na raka lekarze rutynowo zalecają chemoterapię, mimo iż jest ona kosztowna, związana z groźnymi skutkami ubocznymi i praktycznie nieskuteczna.
Odpowiedź na to pytanie okazała się równie deprymująca, co wyniki badań uczonych australijskich, omówione wyżej. Okazuje się, że wielu specjalistów-onkologów świadomie oszukuje nie tylko opinię publiczną, ale także swych kolegów po fachu. Wykorzystuje się do tego praktykowany od wielu lat także w innych statystykach medycznych trik, polegający na przedstawianiu wyników badań w postaci liczb „względnych”, a nie „absolutnych”. W ten sposób praktyczną interpretację wyników można zmienić wręcz nie do poznania. Jeżeli na przykład metody chemoterapeutyczne poprawiły 5-letni wskaźnik przeżycia w badanym okresie 20 lat z 1% na 2%, wówczas przy posłużeniu się liczbami „absolutnymi” oznacza to wzrost ledwo o 1%. Jeśli jednak posłużymy się liczbami „względnymi”, to ten sam wynik możemy wyrazić jako wzrost aż o 100% !
Oczywiście badacze chorób nowotworowych mogą tym sprytnym sposobem szybciej uzyskać dostęp do upragnionych dotacji finansowych. Obie wersje interpretowania wyników są pod względem formalnym prawidłowe, jednak wielu z badaczy jakby „zapomina” zwrócić swym pacjentom i kolegom uwagę na niewielkie praktyczne znaczenie tych rozdętych do granic możliwości statystyk.
Dr Moos przytacza jeszcze inny przykład świadczący o tym, że tego rodzaju manipulacje statystyczne są podejmowane z pełną premedytacją. Otóż w roku 2004 wszystkie media światowe z wielkim hałasem ogłosiły za American Cancer Society informację, że liczba zgonów z powodu raka po raz pierwszy od 70 lat zmniejszyła się! Cały świat, dowiedziawszy się o tym, odetchnął z ulgą. Eksperci mówili o wielkim kamieniu milowym w rozwoju medycyny. A w rzeczywistości była to burza w szklance wody! Mianowicie liczba zgonów 557.272 odnotowanych w roku 2003 spadła do poziomu 556.902 zgonów w roku 2004 - to różnica raptem 370 pacjentów - czyli 0,066%.

Nie tylko pacjenci, ale i lekarze dają się łatwo manipulować!

To, iż wyżej opisaną manipulacją z liczbami względnymi można z powodzeniem wprowadzić w błąd nie tylko uczniów szkoły specjalnej, udowodniono w pracy opublikowanej w renomowanym periodyku medycznym „British Medical Journal“. Autorzy opracowania wykazali, że lekarze przepisują swym pacjentom określony lek tym chętniej i częściej, jeśli korzyści ze stosowania tego leku są przedstawiane w czasopiśmiennictwie medycznym w postaci dużych liczb „względnych”.
Wniosek ten w odniesieniu do chemoterapii potwierdzono później w jednej z prac opublikowanych w „Journal of Clinical Oncology“, a mianowicie, że onkolodzy tym częściej zalecają chemoterapię, jeśli korzyści danego leku są udokumentowane za pomocą wysokich „względnych” liczb procentowych. A ponieważ średnio około 80% pacjentów ściśle stosuje się do zaleceń leczacych ich onkologów, dlatego więc aż tak wielu nieświadomych niczego pacjentów daje sobie wmówić kosztowną, a do tego skutkującą groźnymi powikłaniami zdrowotnymi i w końcowym efekcie nieskuteczną chemoterapię. 

 
 

 

 

8760 odsłon średnio 5 (7 głosów)
zaloguj się lub załóż konto by oceniać i komentować    blog autora
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
MatiRani, 2013.02.08 o 21:17
1. Ciekawe
2. Do linki i cytaty z tym artykulem!
3. Niektorzy lecza raka podawaniem dozylny 100 a nawet 250g witamin DZIENNIE
4. Inni troska o utrzymanie PH 7,3+-0.05 krwi czyli podawaniem diety zasadowej
pozdrwiam
MLR
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
Piotr Świtecki, 2013.02.08 o 21:29
Wszystko pięknie, ale jakby jeszcze postawić kropkę nad "i" - jesli nie tradycyjna medycyna, to co?
Bo obawiam się, że na polu alternatywnych metod leczenia raka jest tysiąc razy więcej hochsztaplerki, idiotyzmów (słynna cieciorka) i bezwzględnego, nieludzkiego żerowania na cudzym nieszczęściu.
Pozdrawiam!
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
Hanys, 2013.02.08 o 21:33
Długo zastanawiałem się nad postawieniem tej "kropki". Doszedłem do wniosku, że to przedwczesne, mimo iż mam w tym temacie wyrobiony pogląd.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
Zenon Jaszczuk, 2013.02.08 o 22:05
Daję 5 bo o tym wszystkim czytałem. Kiedyś pisałem o Polskim prof. który twierdzi, że powstanie raka powoduje brak jakichś mikroelementów. Ten prof. zmarł, ale jego zestaw tych tzw mikroelementów jest sprzedawany do dnia dzisiejszego. Zapomniałem nazwiska. Pozdrawiam
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
Vendetta, 2013.02.08 o 22:24
Dodam "swoje" gr:

"Minęły już 32 lata od momentu, kiedy prezydent Nixon wypowiedział wojnę rakowi. Od tamtej chwili wydano 2 biliony dolarów na konwencjonalne leczenie raka, a rezultat tego jest taki, że więcej osób niż kiedykolwiek przedtem umiera na nowotwór.

Chociaż wykonano wiele badań, których celem było ustalenie wartości różnych składników odżywczych w odniesieniu do różnych rodzajów raka, z tych 2 bilionów dolarów nie przydzielono ani grosza na przeprowadzenie prób z holistycznymi terapiami raka. Naturalni terapeuci musieli stawiać czoło 100 - letniemu okresowi oskarżeń i wielu z nich zawleczono na salę sądową, w rezultacie, czego skończyli w więzieniu.

Czy nie byłoby bardziej naukowe bezstronne ocenienie metod leczenia raka stosowanych przez naturalnych terapeutów zamiast wsadzać ich do więzienia?

Większość amerykańskich klinik alternatywnych musiała przenieść się do Meksyku. Zainteresowanych listą odsyłam na stronę internetową +www.cancure.org

Holistyczne podejście do leczenia raka obejmuje doskonałe odżywianie (m.in. dieta zgodna z grupą krwi - przypis Administratora), zioła, elektromedycynę, oraz medycynę wibracyjną lub energetyczną, uzdrawianie emocjonalne, a także terapię umysłową. Jedyne znane badania, które są bliskie podejściu holistycznemu, dotyczą terapii Gersona (m.in. enzymoterapia) i były przeprowadzone w celu oceny pięcioletniego okresu przeżywalności 153 pacjentów cierpiących na czerniaka. Wykazały one, że 100% pacjentów z fazą pierwszą i drugą poddanych terapii Gersona przeżyło, podczas gdy tylko 79% poddanych terapii konwencjonalnej.

W odniesieniu do przypadków w trzeciej fazie raka (z przerzutami w bliskim regionie) liczby te przedstawiały się odpowiednio - 70% i 41%, zaś w fazie czwartej (przerzuty w rejonach odległych) - 39% i 6%.

Wielu naturalnych terapeutów raka twierdzi, że w ponad 90% przypadków udało im się odnieść sukces w zahamowaniu rozwoju nowotworu, a nawet cofnięciu się go, ale tylko wtedy, gdy pacjenci nie byli wcześniej poddani terapii konwencjonalnej. Według nich najbardziej dewastującymi metodami są chemioterapia i radioterapia.

Tak więc, jeśli ktoś zachoruje na raka, sugeruję, aby oparł się strachowi i naciskom z zewnątrz. Bardzo rzadko zdarza się, że należy podjąć natychmiastowe działanie. Doradzam, aby każdy sam przejrzał dane dostępne w książkach, magazynach oraz Internecie, a następnie postąpił zgodnie z własnym zdrowym rozsądkiem i intuicją."

Tekst pochodzi z:
+www.vismaya-maitreya.pl
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
Hanys, 2013.02.08 o 22:41
Słyszałem, że np. zwierzęta chorują nierzadka na raka, ale praktycznie nigdy nie ma u nich tzw. przerzutów. Pewnie dlatego, że one nie słyszą, tak jak ludzie, diagnozy/wyroku typu: niedługo umrzesz albo będziemy musieli zastosować u ciebie długie i bolesne leczenie.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
w.red, 2013.02.09 o 10:41
Niestety, ale z tego co słyszałem od ludzi "przerzuty" są też u zwierząt stając się przyczyną pośrednią "zejść". Bo bezpośrednią jest ich eutanazja.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
w.red, 2013.02.09 o 10:48
Powiem może tak. Dopóki nie będą znane przyczyny, dopóty nie zaistnieją możliwości wyleczenia. Przykre to, ale prawdziwe. Co zaś do wspomnianej terapii to jak dotąd nie ma dla niej alternatywy,
bo jest tylko albo- albo.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
Hanys, 2013.02.09 o 11:48
Wybacz w.redzie, ale jak można poważnie traktować jak alternatywę terapię polegającą na totalnym truciu organizmu (wypadają włosy, wysiada kręgosłup itp.) pochodnymi iperytu? Średnio tylko 2-3% chorych z tego wszystkiego wychodzi obronną ręką. Gdybym Ci dał pół szklanki silnej trucizny do wypicia, łaskawie tylko po łyżeczce co godzinę, wypiłbyś to? Nikt przy zdrowych zmysłach tego nie zrobi! A z chemoterapią dzieją się zadziwiające rzeczy. Prawie wszyscy pacjenci biorą kroplówkę z trucizną, bo zawierzają ludziom w białych fartuchach, którzy z zasady powinni chronić i ratować ich życie. I to jest największe kurestwo, że bezgranicznie wierzymy lekarzom, którzy robią nam krzywdę. Piszesz, że nie ma alterantywy dla tego ludobójstwa, a ja obawiam się, że taka alternatywa istnieje od dobrych kilkudziesięciu lat, chociaż jej nie znajdziesz nigdzie w gabinetach lekarskich, no może tylko w żydowskich, bo ci pejsaci, cokolwiek złego by o nich nie mówić, to jednak dbają o zdrowie swych ziomali.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
w.red, 2013.02.09 o 13:12
To jest nasz ogląd sprawy o pogląd. Jednak na pewno nie jest to pogląd chorego i jego rodziny. Przykładowo wyobraź sobie młodą kobietę z z czwórką małych dzieci i resztę rodziny dotkniętą pośrednio tą chorobą. Gdzie cała rodzina upatruje w takim "leczeniu" szansy może nie na powrót do zdrowia ale przynajmniej na powrót do "normalności" i znikomą (ale jednak) szansę na przeżycie.
Czy odarł byś ich ze złudzeń ? Nie sądzę. Taki człowiek wypije każdą truciznę jeśli tylko zdoła przeżyć choć kilka dni dłużej. A tym mamią ich ci w białych kitlach z tytułami.
A co do zaufania, które mają u ludzi. Cóż, to zaszłość wielu pokoleń, gdzie budowano tradycję pokoleniową dla zawodów "zaufania społecznego". Tylko że notowania akcji "zaufanie" wogóle przestały istnieć w praktyce.
Natomiast mówiąc : "alternatywa" to przyznaję się że nie mam pojęcia o czym mowa.
Gdyby taka istniała to założę się, że sami zainteresowani wylansowaliby ją własnymi nogami.
A ocenę samego zjawiska mamy podobną i tak samo bym ją określił. Jednak to nic nie zmienia. :(

pozdrawiam
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
Hanys, 2013.02.09 o 14:50
Ja gdybym miał zdecydować się na alternatywę, to w pierwszej kolejności sięgnąłbym do książek dr med. G.Hamera: "Vermaechtnis einer neuen Medizin", tom 1 i 2. Mam je, lecz niestety jak na złość nie mogę znaleźć linków do pirackich kopii pdf. Może kiedyś przy okazji... Każda z książek jest bogato ilustrowana np. fotografiami mózgu (tomografia, CT bez kontrastu). Z pewnością autor nie znalazł tego w internecie, lecz jest to plon jego wieloletnich obserwacji na tysiącach historii nowotworowych. O ile wiem, nikt nie jest w stanie jego ustaleń podważyć. To co On zrobił, jest po prostu, wprawdzie bardzo skomplikowaną, ale w pełni weryfikowalną diagnozą skutkowo-przyczynową. Podkreślam: to w żadnym wypadku nie jest jakaś teoryjka lub hipoteza. To jest absolutnie naukowe, weryfikowalne podejście do problematyki.
PS. Jakoś nie widzę, by wszyscy zainteresowani chcieli lansować tę rewolucyjną wiedzę swoimi nogami, chociaż krąg ludzi dobrej woli, którzy o tym już wiedzą, chyba stopniowo się poszerza.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
w.red, 2013.02.09 o 19:18
Najwidoczniej Ciebie przekonała, czego nie można powiedzieć o innych. A dziwię się bo dla niektórych to kwestia życia i śmierci. Może warto byłoby coś więcej na ten temat ? Wszak jedno istnienie uratowane to już sukces. Podpowiadanie komuś czasami bywa pożyteczne ^^

pozdrawiam
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
Hanys, 2013.02.10 o 12:21
Wbrew pozorom i w Polsce coś się dzieje w tym temacie i nikt nie może twierdzić, że nic o tym nie wie. Jeśli chce, to może sie dowiedzieć. Patrz np.: +www.germanska-nowa-medycyna.pl
Zdaje się wydano już nawet jakąś książkę dr Hamera w przekładzie na j.polski. Gdy dobrze wczytasz się w "5 żelaznych reguł", od razu będziesz wiedział, że dieta i odżywianie w leczeniu raka mają marginalne znaczenie, bo przyczyny raka leżą głównie w konfliktach - szokach psychicznych. Pozdrawiam
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
Hindukusz-Milena, 2013.02.10 o 01:40
Uważajcie na APAP !
Wiem, że wpis dotyczy raka ale też i lekarzy oraz reklam farmaceutyków. Niedawno dowiedziałam się przypadkowo od jednego lekarza, że ludzie pijący alkohol powinni unikać specyfiku o nazwie Apap. Podobno bezwzględnie uszkadza wątrobę bo zawiera szkodliwy paracetamol.
Lepiej stosować ibuprofen.
+leki.blox.pl
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
Hindukusz-Milena, 2013.02.10 o 01:49
Rak jest plagą w społeczeństwach bogatych a stosunkowo rzadko występuje w rejonach biedy.
Może coś w tym jest ?
Mniej tłustego, "śmieciowego" żarcia,zanieczyszczeń wody i powietrza a więcej błonnika i ruchu.
Tania recepta a jakże trudna do zastosowania zwłaszcza przez "ścigające się" szczury.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
MatiRani, 2013.02.10 o 05:24
Dorzuc PH zasadowe tego co jemy raka ni ma...
pozdr
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
Hindukusz-Milena, 2013.02.10 o 15:13
MatiRani,
Dzięki za informację. Zawsze lepiej wiedzieć.
+www.leczenie-raka.pl
Pozdrawiam
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
MatiRani, 2013.02.11 o 04:16
Ciekawe, nieprawdaz?
Tu swieze wiecej:
+stopsyjonizmowi.wordpress.com
pozdr
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
Piotr Świtecki, 2013.02.10 o 09:25
"Jest"? Na pewno?
Może dlatego, że częściej występują tam inne przyczyny śmierci, z którymi w społeczeństwach bogatych się uporano?
A może to kwestia niepoprawnej diagnozy?

Swoją drogą miło by było zobaczyć jakieś "twarde" dane. (bierzemy do ręki googla, i...) Ot, choćby stąd: +www.nowotwory.edu.pl Trochę się pokazane tam dane nie zgadzają z Pani tezą, o ile dobrze czytam?

Pozdrawiam.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
Hindukusz-Milena, 2013.02.10 o 15:09
Mufti Turbanator,
Sprawa jest dość powszechnie znana. Twarde dane są niezbędne na konferencjach naukowych a jak ktoś chce to sobie wygugluje. Jesteś tu najlepszym przykładem.
Tak więc z danych w podanym linku wynika, że ogólnie miałam rację. Np zachorowania na raka jelita grubego rzadziej dotyczą tzw Biednego Południa. Ta choroba jest pochodną rodzaju odżywiania i aktywności fizycznej a właśnie o tym wspomniałam poprzednio.Już w Europie południowej jest mniej zachorowań (pewnie z racji wiekszego spożycia warzyw,ryb i oliwy zamiast tłuszczów zwierzęcych)
Rak piersi także częściej występuje w krajach rozwiniętych tzw. Bogatej Północy.Oczywiście są tu geograficzne wyjątki bo zaliczamy do niej też Australię i Nową Zelandię położone na półkuli Południowej. Zapewne to pochodna popularnych środków hormonalnych, których w krajach biednych kobiety raczej nie zażywają.
Rak prostaty podobnie - choć nie wiem dlaczego(może mniej stresu?)
Wyjątkiem są zachorowania na nowotwory szyjki macicy, tu widać dużą zachorowalność w Afryce Południowej ale zapewne wiąże się to z zaniedbaniami po wielokrotnych porodach,brakiem opieki lekarskiej,higieny czy z nadmierną aktywnością seksualną.
To są oczywiście wnioski laika ale skoro lekarze nie zawsze są w stanie nam poradzić,to musimy sami zastanawiać się nad źródłem problemów zdrowotnych.
Pozdrawiam
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
Hanys, 2013.02.10 o 15:44
Dywagacje o przyczynach raka w odżywianiu są tylko dywagacjami. Jako przykład temu przeczący można podać migrantki japońskie w USA, wśród których była przeprowadzona dokładna analiza częstości występowania różnych nowotworów. Okazało się, że o ile u Japonek liczba zachorowań na raka żołądka i szyjki macicy zdecydowanie zmalała (po osiedleniu się w USA) - w porównaniu ze statystyką dla Japonek pozostających w ojczyźnie, o tyle u Japonek zamieszkałych w USA odnotowano wzrost częstości zachorowań na raka piersi. Dietą i żywnością tego nijak nie da się wytłumaczyć, natomiast konfliktami socjologicznymi po zmianie ojczyzny, jak najbardziej,
Patrz str.12 +www.key-of-life.at

Cytat: „Man kann die soziologischen Folgen bei der Krebshäufigkeit japanischer Einwanderer in den USA nachvollziehen: Die in Japan häufigen Magen- und Gebärmutterkrebse nehmen ab, Brustkrebs nimmt zu. Bisher hatte man aus Unkenntnis die Ernährungsgewohnheiten als Ursache vermutet“.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
Hindukusz-Milena, 2013.02.10 o 20:01
Hanys,
Nie twierdzę, że sposób odżywiania ma wpływ na wszystkie rodzaje nowotworów.Wiadomo,że głównie na nowotwory układu pokarmowego.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
Hanys, 2013.02.10 o 22:21
Podejrzewam, że wcale nie wiadomo.
A ponieważ, podobnie jak my mamy różne zdania, w tej tak bardzo drażliwej materii panuje taki burdel koncepcyjny, że nikt już dokładnie nie wie, o co chodzi, co jest przyczyną, a co skutkiem, więc mafia lekarska bezkarnie przez długie lata nadal będzie mordować dobrodusznych i ufnych ludzi iperytem.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
janekk, 2013.02.10 o 10:02
W organizmie człowieka podobno tworzą się w sposób ciągły miliony komórek nowotworowych które w normalnych warunkach organizm skutecznie zwalcza. Do tzw. choroby nowotworowej dochodzi więc w wyniku zachwiania równowagi między czynnikami sprzyjającymi tworzeniu się takich zdegenerowanych komórek a zdolnością obronną organizmu.

Logicznym więc wydaje się że prawidłowe leczenie powinno opierać się na z jednej strony na eliminowaniu lub przynajmniej ograniczaniu wspomnianych szkodliwych czynników a z drugiej na wspomaganiu a przede wszystkim nie zakłócaniu działania mechanizmów obronnych.

Więc chyba z Hanysem mamy podobne zdanie o skuteczności chemioterapii.

Ja u lekarzy nie byłem od 1986 co nie znaczy że wcale nie choruję. Raz albo dwa razy w roku dopada mnie jakieś przeziębienie jak każdego ale nie lecę z tym do lekarza tylko wyleżę się w cieple i zwykle po 3-4 dniach przechodzi. Nie traktuję zresztą tego jako chorobę a raczej jako proces leczenia który jest reakcją na spadek odporności organizmu lub nagromadzenie się jakiś szkodliwych metabolitów które w wyniku tej reakcji obronnej mogą być usunięte.
Takie objawy jak brak apetytu, gorączka, pocenie się czy osłabienie to jak najbardziej prawidłowa strategia organizmu pozwalająca mu się samemu leczyć więc nie powinno się tego zakłócać przez jedzenie na siłę mimo braku apetytu, branie środków przeciwgorączkowych albo przeciw wykrztuśnych, wysiłek fizyczny a nawet umysłowy mimo osłabienia. Stresowanie się z powodu chwilowego uziemienia też na pewno nie pomoże zdrowieniu.

Ciekaw jestem ilu pacjentów pacjentów zmarłych na raka lub inne choroby zmarło od samego stresu wywołanego przedstawioną im diagnozą. Może gdyby wiedzieli że każdy z nas nosi w sobie swoje własne komórki rakowe i w niczym to nie przeszkadza w normalnym życiu to nie wpadaliby w panikę a zaczęli zmieniać coś w swojej diecie lub trybie życia co zapoczątkowałoby proces zdrowienia.
Przyczyną raka morze być np. zagrzybione mieszkanie więc w przypadku stwierdzenia tego faktu tylko usunięcie tej przyczyny może coś pomóc a wyleczenie w szpitalu może być rezultatem czasowej wyprowadzki z mieszkania a nie skuteczności terapii.
pozdr.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
Hindukusz-Milena, 2013.02.10 o 20:03
Janekk,
Jednak trzeba lecieć do lekarza choćby po L-4 bo inaczej trudno "wyleżeć" przeziębienie.
Pozdrawiam
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
Hanys, 2013.02.10 o 22:26
Bardzo słuszna uwaga. Chore lub ranne zwierzę zaszywa się w zaroślach (w mateczniku), gdzie jego organizm w spokoju dochodzi z powrotem do siebie. Natomiast ludzie, zwłaszcza ci pozostający w stosunku pracy najemnej, często nie mają nawet chwili, by pomyśleć, że pozostanie przez kilka dni w łóżku (= w mateczniku) byłoby dla nich błogosławieństwem.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
Leszek, 2013.02.10 o 15:52
Mam w rodzinie kogoś, kto wygrał z rakiem. Walka była na kilku frontach, łącznie z suplementami, bioenergią i zaufaniem do Boga, ale i chemią.....
+wspolnasprawa.nowyekran.pl
plus komentarze, plus wilkakora.
Ale przede wszystkim: ruch, tlen, koenzym Q10, witamina C, zielona herbata, kapsaicyna. Czyli odżywiać komórki. I nie truć się złą żywnością, jej nadmiarem, unikać komórek przy uchu, nadajników, pleśni, wysypisk śmieci, stresu. Dużo tego, ale właśnie dlatego trzeba dużo trucizm wyeliminować. Inna sprawa, że nie wszystko co diagnozują jako nowotwór koniecznie nim jest.
Są doniesienia w internecie, że przetestowano w Kanadzie NaDCA. I naukowcy stwierdzili, że leczy. A to odczynnik chemiczny.
Chemioterapia?
Lekarze stoją pod ścianą. Ich obowiązuje przysięga Hipokratesa, więc jeśliby polecali czy stosowali środki nieprzebadane w rygorystycznych warunkach klinicznych, nawet jeśli one pomagają tak sobie (jak chemia albo radioterapia), to możnaby im było zarzucić łamanie przykazania lekarskiego. A to oznaczałoby odstawkę od zawodu... Nie mają lekko.
Dodać posta do owego działu: Polska w Polsce
pozdrawiam
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
Hanys, 2013.02.10 o 17:32
Cała materia walki z rakiem jest bardzo drażliwa, bo tu chodzi o życie ludzkie. Często umyka naszej uwadze dość oczywisty fakt, że sama diagnoza lekarska (masz raka, licz się z tym, że umrzesz!) stanowi ogromny szok dla pacjenta, nie bez konsekwencji dla jego zdrowia. Stąd prawdopodobnie jego organizm w panice reaguje tzw. przerzutami. Te wszystkie rzeczy doskonale opisuje dr Hamer. To, co on odkrył i udokumentował jako lekarz-specjalista, jest wewnętrznie spójne i logiczne. Poza tym zostało sprawdzone w praktyce na setkach (tysiącach) pacjentów z doskonałym skutkiem. Dlaczego jego metoda nie jest upowszechniana, a jego samego mafia lekarska ściga po całej Europie jak wściekłego psa?
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Rak. To się leczy! (czyżby???) 
Christophoros Scholastikos, 2013.02.11 o 08:48
Miło, że ktoś podjął tak trudny temat. Trudny bo każdy zna kogoś kto o ten problem się otarł.
Jestem przekonany, że coś nie gra w tym temacie, tj w oficjalnych przekazach, statystykach itp. Linią przewodnią najpewniej byłoby badanie strumieni finansowych płynących przez tą działkę nauki i życia społecznego.

Jednak z tego co pamiętam (zasłyszane od onkologów) jeszcze 40-50 lat temu tego wogóle się nie leczyło, a rak oznaczał pewną śmierć. Skutki uboczne leczenia są bardzo wyraźne i bywają trwałe. Tu jednak waga życia przedłożona jest nad komfort życia.

Nie zajmę stanowiska, które by pobudziło jakoś dyskusję.

Nie tak dawno jeszcze widziałem na żywo jak rak zjada bliską osobę i trudno byłoby mi twierdzić np. że to nie był rak, lub że trzeba było go wyleżeć. Późna diagnoza, liczne przerzuty.. Rozmawianie o diecie w tym przypadku brzmiało by też jak czarny humor ze sporą dawką mało śmiesznej ironii. Sam kiedyś też się otarłem o tą problematykę, tyle że nie teoretycznie a praktycznie. Ostatnie na marginesie i nie do dyskusji.

Znowu się okazuje, że rozwiązaniem byłoby posiadanie wysokiej klasy specjalistów charakteryzujących się nieprzekupnością i ogólnym wysokim poziomem moralnym. Czyli UCZCIWOŚĆ mogła by doświetlić tą działkę życia.
Pzdr
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
linki, cytaty, nowiny
najwyżej  oceniane
zeszyty tematyczne
najbardziej kontrowersyjne artykuły
najnowsze komentarze

© Polacy.eu.org 2010-2024   Subskrypcje:    Atom   RSS  ↑ do góry ↑