słowa kluczowe: Józef Szaniawski, MSW, RM, SB, Szaniawski, agent, szpieg, śmierć.
Linki, cytaty, nowiny2012.09.11 10:00 10:04

Łysiak o Józefie Szaniawskim

(poleca )
 
Józef Szaniawski był w PRL-u człowiekiem „firmy” generała Kiszczaka, posiadaczem milicyjnej „R”-ki zwalniającej od kontroli drogowych, nauczycielem kadr MSW, aktywnym członkiem Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, chwalił się przyjaźnią osławionego „upiora MSW”, generała Milewskiego
 
Gdy wyjechał wakacyjnie na Zachód, próbował dorobić sobie w „Wolnej Europie”, dlatego rozwścieczona tą nielojalnością „firma” wpakowała go do pudła. Po upadku komunizmu opublikowano (kilka gazet i książka) list Szaniawskiego do szefa WSW, generała Poradki, zawierający „curriculum vitae” autora. Szaniawski wypunktował tym pismem całą swoją (ochotniczą, co mocno podkreślał!) współpracę z WSW i SB, od czasów studenckich: „Tuż przed tzw. ÂŤwydarzeniami marcowymiÂť 1968r., sam, z własnej inicjatywy, zgłosiłem się do mojego znajomego, majora Płatka z KD MO W-wa Mokotów, aby mu zrelacjonować ówczesną sytuację w środowisku studenckim na UW Następnie powtórzyłem to samo dwóm pracownikom UB, których major zaprosił specjalnie na drugi dzień. Nie muszę dodawać, że bytem oczywiście przeciwnikiem tworzącej się już wtedy opozycji”. Itd., itp. Zakończył deklaracją woli: „Chcę współpracować z organami WSW przeciwko wrogom Polski Ludowej, w tym zwłaszcza przeciwko wywiadowi amerykańskiemu i opozycji wewnętrznej (...) Dam z siebie wszystko”. Dał z siebie wszystko i nie przeszkadza mu to dzisiaj być nauczycielem w szkole dziennikarskiej (edukuje kadry żurnalistów, tak jak kiedyś edukował kadry zamordystów). Ostatnio tworzy „muzeum antykomunizmu”, gdzie wycieraczkami mają być flagi sowieckie, a zwiedzających będzie się zachęcać do ich deptania. Co jest oczywistą (i to chamską) prowokacją.

Waldemar Łysiak
Niezależna Gazeta Polska nr 1/2006 z 3.03.2006

Kolejne obszerne cytaty z Waldemara Łysiaka:
„(…) już w roku 1994 zerwałem z nim[Józefem Szaniawskim] wszelkie kontakty, mówiąc mu wprost, iż się nim brzydzę. Tego (…) obrzydzenia nabrałem wskutek lektury pewnej książki. Książka nosi tytuł „Być szpiegiem” (Warszawa, Wydawnictwo MIK, 1994). Autorzy: Krzysztof Dubiński i Iwona Jurczenko. Treść: sylwetki ludzi skazanych przez sądy PRL-u za szpiegostwo lub za współpracę z radiem Wolna Europa. W rozdziale 32 znajduje się dużo informacji na temat J. Szaniawskiego, opartych m.in. o wypowiedzi jego bliskich znajomych. Dowiadujemy się tam, że Józef Szaniawski był:
Nauczycielem pracowników MSW w ramach CKU, twierdzącym, że jest „wykładowcą Akademii MSW” oraz lektorem specjalnego kursu dla kadr MSW (…).
„Gorącym przyjacielem Związku Radzieckiego” i nader aktywnym członkiem TPPR (Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej), postulującym m.in., by jedną z warszawskich ulic nazwano ulicą marszałka Rokossowskiego.
Częstym gościem w gmachach KC PZPR i MSW, gdzie odwiedzał znajomych i załatwiał ważne interesy.
Posiadaczem wydanej przez MSW przepustki do jazdy via zamkniętych dla zwykłych samochodów Nowy Świat, tudzież milicyjnej „R”-ki zwalniającej od kontroli drogowych.
Posiadaczem mieszkania zdobytego dzięki MSW.
Dobrym znajomym generała MSW Mirosława Milewskiego, którego uważa się za czołowego promotora mordu na księdzu Popiełuszce („Opowiadał, że telefon załatwił mu jego osobisty znajomy, sekretarz Milewski”).
Żarliwym obrońcą tezy o słuszności wprowadzenia w 1981 roku stanu wojennego i „zdecydowanym przeciwnikiem wszelkiej opozycji”.
Człowiekiem niedwuznacznie i skutecznie utrzymującym wśród wszystkich swoich znajomych przekonanie, że jest wpływowym funkcjonariuszem MSW („Dawał wprost do zrozumienia, że jest oficerem MSW”; „W Zarządzie Głównym TPPR uchodził za majora MSW”; itp.).

Nie wiem czy powyższe informacje są prawdziwe. Ale wiem, że jeśli tylko drobna ich liczba jest prawdziwa, to już by starczyło na czepiec hańby kompromitujący dożywotnio. Jeśli zaś całość jest kłamstwem, to obowiązkiem człowieka tak mocno szkalowanego jest publicznie (krzykiem!) zdementować kłamstwa, jak również przywlec szkalujących do sądu, by ten wlepił im karę. Tymczasem J. Szaniawski nie wytoczył procesu autorom książki, i co gorsza – nigdy, nawet jednym słowem nie zaprzeczył informacjom szerzonym przez tę publikację.

Konsekwentne a osobliwe milczenie, które J. Szaniawski kultywuje, udając, że nie dostrzega czynionych mu zarzutów, potwierdziła rok temu głęboka cisza, z jaką został on usunięty ze składu „Gazet Polskiej”. Tę dymisję zawdzięcza Łysiakowi, a dokładniej fragmentowi książki „Łysiak na łamach 5 – Old-fashion man”, gdzie podczas wywiadu-rzeki jednym zdaniem stwierdziłem, iż „śmieszy mnie, że w zespole redakcyjnym gazety grającej forpocztę antykomunizmu pracuje heros, co za komuny był aktywnym członkiem Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, współautorem biuletynu >, pedagogiem pracowników MSW, deklarującym ustnie i pisemnie swą wrogość do > i do antykomunizmu”. Pierwszy rzut nakładu mojej książki został przywieziony z łódzkiej drukarni do Warszawy o 9.30 rano w poniedziałek 14 kwietnia 1997 roku i tegoż dnia około południa był już w stołecznych księgarniach. Dwa dni później w kioskach „Ruchu” ukazał się numer 196 „Gazety Polskiej”, a tzw. stopka redakcyjna wymieniała jeszcze nazwisko Szaniawskiego jako członka redakcji – zwyczajnie, nie zdążono tego nazwiska usunąć. Lecz od następnego numeru (197) zniknęło ono ze stopki bezpowrotnie. Przy całkowitym milczeniu co do przyczyn.”

(„Piórem i mieczem”, EX LIBRIS, Warszawa 2001) 
 
Źródło: +infonurt3.com
Więcej np. tu: +rebelya.pl 

6112 odsłon średnio 5 (3 głosy)
zaloguj się lub załóż konto by oceniać i komentować    blog autora
linki, cytaty, nowiny
najwyżej  oceniane
zeszyty tematyczne
najbardziej kontrowersyjne artykuły
najnowsze komentarze

© Polacy.eu.org 2010-2024   Subskrypcje:    Atom   RSS  ↑ do góry ↑