słowa kluczowe: antypolonizm, antysemityzm, filosemityzm, manipulacje, matrix, rzeczywistość, Żydzi.
Inne2010.07.30 16:40 11.17 16:17

Ja, antysemita

   
 
Tak się ostatnio porobiło, że średnio inteligentny człowiek nawet nie pomyśli o Żydach, by zaraz nie zacząć się podejrzewać o antysemityzm.
 
(c.d. z poprzedniej strony)
 

Gdy rozum śpi, budzą sie upiory

Zdarzyło mi się faux pas, po którym znajomość stopniowo więdła i nie odratowały jej żadne wyjaśnienia, próby oczyszczenia sytuacji, rozmowy ani wspólne działanie.
Zdarzyły się chwile zakłopotania.
Zdarzyło mi się rozmawiać. Zdarzyło wysłuchać znajomej, która przez kilka godzin opowiadała o traumie swojej matki, o własnej depresji, o wycieczce do Izraela w czasach liceum, o doświadczeniach życia codziennego „w realu” i w Internecie.
Zdarzyło mi się pracować przy niewielkim żydowskim przedsięwzięciu, gdzie z żadnej strony nie było cienia problemu związanego z tym, kim (nie) jestem.
Ale zdarzyło mi się też napotkać mur bezinteresownej, czystej nienawiści na tym tle.
Życie.

W nacechowanej polsko-żydowskim napięciem relacji bardzo łatwo o nieporozumienie. O lawinowe narastanie nieufności. O niedelikatność, której wyjdzie na spotkanie przewrażliwienie. O projekcje i przereagowania. O przyjęcie wyobrażeń za rzeczywistość, a niezbyt wyraźnie postrzeganych faktów za fałsz.
Przez każdą ze stron.
Jeśli zamiast dwojga ludzi są „strony”. Potencjalnego konfliktu.

Bo wtedy zapewnianie raz po raz, że nie jest się antysemitą tylko utwierdza w podejrzeniach.
A powtarzanie, że byli i są Żydzi patriotyczni, polscy, bohaterscy jest puszczane mimo uszu.

Bo (wszyscy) Polacy to antysemici – co najwyżej jeszcze o tym nie wiedzą.
Bo (wszyscy) Żydzi to Żydzi – tylko się nie chcą przyznać.

Szczytem perwersji, majstersztykiem manipulacji jest to, że na temat Żydów przeciętni inteligenci-goim między sobą po prostu nie są w stanie się komunikować.
Zaczyna się od zapewnień obu stron, że nie są antysemitami, albo wręcz niczym nie sprowokowanych deklaracji lojalności „a ja to lubię Żydów”. Po czym albo na wszelki wypadek rozmowa usycha, albo zamienia się w żałosne peany dowodzące, że choć rozmówcy nie bardzo wiedzą o czym mówią, to swe poglądy przeczytali uważnie.
Niesmak gwarantowany, a przy następnej okazji ryzykowny temat omija się szerokim łukiem.

Jakąż komedię mógłby nakręcić Machulski, gdyby nie holokaust! „Seksmisja” byłaby przy niej nudna jak flaki z olejem.

Brojlery[3]

Proszę wybaczyć paramedyczny żargon, ale on tu najlepiej pasuje.

Mamy do czynienia z doskonałym, przeźroczystym dla większości poddanych mu osobników uwarunkowaniem. Z mechanizmem działającym niezależnie od tego, czy obiekt na który oddziałuje jest postępowym gojem, posiadaczem drobnych ale „właściwych” korzeni (lub chociaż korzonków), czy czystej krwi, tradycji i przekonań Żydem-syjonistą.
Trzydzieści lat temu uznałbym to za science-fiction. Dwadzieścia – za odmianę Spiskowej Teorii Dziejów. Tymczasem to twarda rzeczywistość, z jaką zderzyliśmy się parę dni temu na portalu.

Hasło „Żyd” to słowo-klucz, które uruchamia wdrukowany w podświadomość automat. Zupełnie jak na filmie szpiegowskim z połowy ubiegłego wieku, w którym tajni agenci na podany przez telefon sygnał wpadali w hipnotyczny trans i przystępowali do wykonania zaprogramowanej lata wcześniej misji.
To niewiarygodne, zarazem śmieszne i żenujące, ale tak właśnie jest. Gdy poruszony zostaje Ten Temat, dorośli, inteligentni ludzie w parę chwil degradują do… Szkoda słów.

Może wyjściem byłoby zatem używanie neutralnego, nie obciążonego w ten sposób terminu? Na przykład zamiast „Żydzi” mówienie „przedstawiciele społeczności międzynarodowej”? Albo Michalkiewiczowscy „judajczycy”. Albo, co zaproponowała Bbebcia, „kosmici”. Albo „eskimosi”. Albo nawet „agenci X”.

Oto przykłady reakcji, towarzyszących wyłączeniu wyższych funkcji systemu nerwowego uwarunkowanych osobników:

  • uznanie tematu za przejaw patologii rozmówcy;

  • postrzeganie tematu jako zagrażającego, mogącego zaszkodzić lub przynieść w bliskiej perspektywie czasowej niepożądane reperkusje;

  • przekonanie (wbrew występującemu jednocześnie ogromnemu natężeniu emocji), że temat jest nudny;

  • przekonanie (mimo powierzchownej znajomości tematu) że jest on wszystkim dobrze znany, do cna wyeksploatowany i że poruszanie go będzie tylko marnowaniem czasu;

  • sugestywne wrażenie, że są sprawy znacznie ważniejsze i/lub pilniejsze; skądinąd trzeźwe podsuwanie takich alternatywnych kwestii (mechanizm racjonalizacji);

  • izolowanie się, odrzucanie tematu, negacja i wypieranie („w ogóle nie ma o czym mówić”), niechęć do zmierzenia się z proponowanym dyskursem;

  • zawężenie świadomości: oponent i jego wypowiedzi przestają być ciekawe lub przynajmniej prowokujące; rozmówca postrzegany jest wybiórczo, negatywnie, jako osoba kłamliwa, głupia, agresywna, niebezpieczna (wzorcowy antysemita);

  • zaklinanie tematu pobocznymi kwestiami (np. przesadne zwracanie uwagi na nieprecyzyjne sformułowania lub pominięte drugorzędne detale);

  • wekslowanie rozmowy na tory sporów osobistych;

  • używanie drastycznego języka (odwracanie uwagi, maskowanie treści formą).


Powyższe reakcje (lista pozostaje otwarta) występują na tle zaburzonego postrzegania (siebie[4], rozmówcy, wypowiedzi). Jeśli do tego dojdzie pobudzenie emocjonalne – a dojdzie na pewno! – dalsza wymiana myśli jest niemożliwa. Po czym, na skutek takiej mentalnej deprywacji (bo słuchamy już tylko samych siebie) argumentacja schodzi do poziomu umysłowych par excellence kalek.
Anty-antysemici wpadają w koleiny wyżłobione przez mainstreamowe media i zaczynają „myśleć Wyborczą” (oraz niestety „pluć Wyborczą”), a u mniemanych antysemitów na plan pierwszy wysuwają się wizje „najazdu hasbarskich trolli”[5] oraz przekonanie o kolizji własnej osoby z wszechświatowym spiskiem żydowsko-masońskim (z czego z kolei wynika poczucie krzywdy i bezradności).

Wnioski

  1. Judaizm to stan umysłu. Nie religia, nie geny, nawet nie tradycja. Stan umysłu. Antysemityzm też.

  2. W porównaniu z Turbanatorem powszechnie występujący w nadwiślańskich oczeretach, dobrze zbadany i opisany przez tropicieli Gazety Wyborczej „antysemita zoologiczny”, który „wyssał genetyczny antysemityzm z jadem matki”, wypada blado i nieprzekonująco.
    Turbanator jest bowiem antysemitą wręcz botanicznym. Hu, ha! Cokolwiek. I w ogóle. Bójcie się.

  3. Nie wystarczy w pojedynkę czytać, obserwować i myśleć. Trzeba rozmawiać. To tak, jak z widzeniem przestrzennym. Jednym okiem się nie da.


Kończę, bo niedługo zaczyna się szabat i niektórzy potencjalni komentatorzy mogą nie zdążyć ze swoimi uwagami.

Szalom![6]


[1] Wielką literą piszemy w znaczeniu przynależności narodowej bądź etnicznej; małą – wyznania (mnemonik: Polak – Żyd, chrześcijanin – żyd).
[2] „W języku hebrajskim [...] samogłoski zazwyczaj nie są zapisywane w żaden sposób” pl.wikipedia.org/wiki/Język_hebrajski
[3] © Chłop ze Wsi
[4] Ciekawe ile osób zabierających w ostatnich dniach głos nt. osławionych „Protokołów” w ogóle je w całości przeczytało?
[5] © SpiritoLibero
[6] W hebrajskim „słowo używane na powitanie i pożegnanie”. http://www.iwrit.pl/index.php?slowo=szalom&ww=1 
 
Tekst opublikowany pierwotnie 30 lipca 2010 r. na portalu Niepoprawni.pl http://niepoprawni.pl/blog/1554/ja-antysemita 

« poprzednia strona   str. 2 z 2 (ostatnia)
4863 odsłony średnio 5 (3 głosy)
zaloguj się lub załóż konto by oceniać i komentować    blog autora
Re: Ja, antysemita   
Adam39, 2010.12.10 o 19:16
Znakomity artykuł. I pouczający. Otwierający oczy na problem hasbary na różnych blogach i nie tylko.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Ja, antysemita   
Piotr Świtecki, 2010.12.10 o 20:40
Dziękuję!
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
linki, cytaty, nowiny
najwyżej  oceniane
zeszyty tematyczne
najbardziej kontrowersyjne artykuły
najnowsze komentarze

© Polacy.eu.org 2010-2024   Subskrypcje:    Atom   RSS  ↑ do góry ↑