słowa kluczowe: Chałos, Cyberiada, Lem, Maurycy Chałos, Stanisław Lem, Trurl, dobrotki, komunizm.
Linki, cytaty, nowiny2018.01.24 20:49 05.05 10:04

Lem o komunizmie

(poleca )
 
Jeszcze dobrze nie wystygły stosy trupów, a już tu i tam pojawiają się zwolennicy osiągnięcia powszechnej szczęśliwości drogą totalnego przychylenia nieba. Zadziwiające! Na tę okoliczność przypominam fragment "Cyberiady" Stanisława Lema.
 
(c.d. z poprzedniej strony)
 

„- Jeżeli Wasza Cudzoziemska Miłość będziesz mi tu co raz tak przerywał - bas na to - niczego się nie dowiesz, a przeto proszę grzecznie założyć sobie cuhalty na jęzor i pęta na wyjścia ustne, inaczej bowiem ja się gędźby odrzeknę. Wiedz, że masz tu do czynienia z pierwszymi fizykusami, z chwalebnymi cybernerami, elektrystami, jednym słowem: z czujnymi i bystrymi uczniami mymi, którzy są najlepsze umysły Legarii całej, ja sam bowiem jestem profesorem obojga materii znaków przeciwnych, sprawca rekreatystyki omnigenerycznej, Wendecjusz Ultoryk Amenty, co się wykłada tak, żem ja zemście imię moje, familię, przydomek i wszystko insze poświęcił. Wraz z wiernymi mymi uczniami żywota dokonam, mszcząc hańbę i cierpienie legarskie na tym tu klęczącym w kubraku malinowym plugawianie łajdatorskim, o imieniu na wieki przeklętym Malapucy vel Malapucyusz Chałos, który po łotrowsku i oczajdusznie raz na zawsze, dokumentnie i intencjonalnie wszystkich Legarian unieszczęśliwił! Przyprawił ich on bowiem o potworycję, wypęknił ich, umandrolił i ochajtnął, a sam się przed srogimi konsekwencjami schował do gróbska w rozchytrzeniu takim, że go tam już ręka niczyja nie dosięgnie!

- Bynajmniej, Wasza Nieznana Jasność! Ja to niechcący wszystko! Mimowolnie, gdyż inaczej być miało...! - zajęczał z klęczek nosacz w malinowym przyodziewku. Słuchałem i patrzałem, niczego nie rozumiejąc, a bas swoje podjął:

- Warmogancjuszu, pupilu umiłowany, w łeb łyskotliwy pyskacza pyzatego!

I zaraz też wierny uczeń uczynił tak, aż w lochu dudnęło. Na to ja:

- Do zakończenia wyjaśnień - bicia oraz wszelkiej maltretancji najsurowiej pod lufą zabraniam, a waść, profesorze Ultoryku Wendecki, mów, proszę, swoje!

Profesor chrumnął, zżymnął się i rzekł w końcu:

- Aby pojąć, obcy przybyszu, co i jak się ku biedzie największej stało i dlaczego my we czterech, życia świeckiego się wyrzekłszy, zakon małych zmartwychwstańców kuźniowych zawiązaliśmy, aby już tylko słodyczom zemsty resztę żywota oddać, muszę ci w paru słowach opowiedzieć dzieje nasze aż od początku świata...

- A nie dałoby się później nieco rozpocząć? - rzekłem w obawie, że i pod brzemieniem luf lazernych ręka zemgleje.

- Nizacz, Wasza Obcość! Słuchaj przeto, a pilnie... Są, wiesz, gadki o jakowychś bladawcach, którzy ród roboci w retortach wypichcili, wszelako uczony umysł wie, iż łgarstwo to, czyli mit najemny... W istocie bowiem na Początku był jeno Mrok Ciemnawy, a w tym Mroku - Magnetyczność, co atomy pokręcała, a do skutku, bo gdy stukał atom w atom, wirując, Praprąd powstał i z nim Światłość Pierwsza... z czego gwiazdy zapłonęły, planety się ostudziły i w głębinach ich Pramasze, całkiem drobniuchne, a z nich Pramaszynki, a z nich Maszyny Prymitywne od tchnienia Statystyki Świętej powstały. Nie umiały jeszcze rachować, jeno trzy po trzy i ni w pięć, ni w dziewięć, a potem, dzięki Ewolucji Naturalnej, już piąte przez dziesiąte, aż narodziły się z nich Multistaty i Omnistaty, a z tych ostatnich powstał Małporobot, a z niego już praojciec nasz, Automatus Sapiens...

Były potem roboty jaskiniowe, później pastewne, a gdy rozmnożyły się, powstały państwa. Starożytne roboty wytwarzały elektryczność życiodajną sposobem ręcznym, przez pocieranie, w wielkim trudzie. Każdy feudał miał ci drużynę wojów, a wojowie mieli kmieciów, i pocierali jedni drugich hierarchicznie, z nizin w górę społeczną, a w miarę sił. I zamieniła trud ręczny maszyna, kiedy Kondzioł Symfilak wymyślił pocieraczkę, a potem Krupon z Parezy - żerdkę do ściągania piorunów. W ten sposób rozpoczęła się epoka bateryjna, sroga dla wszystkich, co własnych majętności akumulatorowych nie posiadali i los ich był zależny od niebios, bo przy pogodzie, bez baterii, nie mogąc chmur doić, wat do wata żebraniną ciułać musieli. Ciężko było podówczas, bo kto przestawał się nacierać czy chmury doić, wnet ginął marnie z całkowitego wyładowania. I pojawił się wówczas uczeniec z piekła rodem, kombinator - intelektualista - usprawniacz, któremu za młodu, wskutek interwencji szatańskich, nikt łba na drobne kawaluchy nie roztrzaskał, i jął ów wykładać i przedkładać, że sposoby połączenia elektrycznego tradycyjne, to jest równoległe, na nic są zgoła i że łączyć się trza w myśl nowych schematów jego, a to szeregowo. Gdy się bowiem w szeregu jeden potrze, zaraz innych, najdalszych nawet, zasili i prądem będzie tryskać każdy robot aż po górne bezpieczniki w nosie. A tak przedstawiał swoje plany i takie elektraje ukazywał, że odłączono dawne obwody ksobnie równoległe i elektrotechnikę Chałosową w życie wprowadzono. - Tu profesor uderzył kilkakrotnie głową o ścianę, po czym, oczami przewróciwszy, dalej mówił, a ja pojąłem, czemu takimi nierównościami pokryte jest jego niezwykłej wprost guzowatości czoło. - Przyszło wtedy, iż co drugi kładł się pod stołem, prawiąc: “Co ja się będę pocierał, niech się sąsiad pociera, wszak to na jedno wyjdzie”. A sąsiad to samo, jeno na odwrót, i spadek napięcia zrobił się taki, że przyszło umyślnych stawiać nad każdym kontro - lerzystów, a nad nimi wyższych. I przyszedł wtedy uczeń Malapucego, Celezjusz Myliciel, i doradził, aby każdy nie siebie, jeno drugiego pocierał, a po nim Fafucy Altrucjusz z planem bijaków - męczaków, a po nim Makundrel Cibaśny, żeby zakładać miejscowe kursa masażu i kluby, a po nim wnet się pojawił nowy teoretyk elektryczny, Kurupiel Gargazon, żeby chmur nie doić siłą, jeno łechtać z lekka, to jest po dobremu, aż prąd dadzą, a po nim Łomoteusz z Leidy, a po nim Krostofil Nijaki, żeby urządzać tak zwane samotry, zwane też nacierami lub wciórami, oraz Mordosław Będziejak, który prócz bicia zalecał trzeć, co się tylko da, choćby i siłą. Przez te zdań różnice doszło do zadrażnień, a z zadrażnień do wyklątw, a z wyklątw do bluźnierzy, a z bluźnierzy do skopania Fareusa Purdeflaksa, księcia następcy tronu Blaszaków, i tak wybuchła wojna między Kuprowcami Legarskimi z rodzaju miedzioludów a cesarstwem legarskim Walcowników Zimnych - i trwała lat trzydzieści i osiem, a potem jeszcze dwanaście, bo pod koniec nie można było wśród gruzu rozeznać, kto jest górą, i o to od początku jeszcze raz się pobili. A w taki sposób pożogę, mogiłę, ogólne bezprądzie, dewatyzację, kompletny spadek napięcia życiowego, czyli, jak to lud nazwał, “malapucyę”, ten oto łajdator przeklęty pomysełkami swoimi, z otchłani rodem, zawinił!!!

- Intencje zacne miałem!! Przysięgam, Wasza Lazerność! Ku powszechnej szczęśliwości umysł wysiliłem, dobrze chcący! - zakwiczał z klęczek Malapucy, aż mu się nochal trząsł. Ale profesor tylko go odsiebnie w łeb dziaknął i kontynuował:
 

2338 odsłon  (brak ocen)
zaloguj się lub załóż konto by oceniać i komentować    blog autora
linki, cytaty, nowiny
najwyżej  oceniane
zeszyty tematyczne
najbardziej kontrowersyjne artykuły
najnowsze komentarze

© Polacy.eu.org 2010-2024   Subskrypcje:    Atom   RSS  ↑ do góry ↑