słowa kluczowe: Andrzej Gwiazda, Andrzej i Joanna Gwiazdowie, Gwiazda, Gwiazdowie, Joanna Gwiazda, Joanna i Andrzej Gwiazdowie, SB, Solidarność, agenci, strajki. | |||
Linki, cytaty, nowiny | 2013.09.01 10:41 11:00 |
Joanna i Andrzej Gwiazda: O niewygodnej prawdzie sierpniowych strajków | (poleca Piotr Świtecki) | ||
Z Joanną i Andrzejem Gwiazdami rozmawia Jerzy Dąbrowski – pomniksmolensk.pl | |||
Jeżeli naród kieruje się solidarnością i demokracją, nawet liczna i fachowa agentura okazuje się bezradna. | |||
(c.d. z poprzedniej strony)
J.A.G: My wróciliśmy z urlopu w początku sierpnia na wiadomość o ciężkiej chorobie Mamy. Leszek był na urlopie w Bułgarii, wrócił natychmiast na wiadomość o strajku. Ale wtedy kierownictwo strajku było już wybrane. Gdyby był od początku, z całą pewnością zostałby członkiem prezydium, a być może przewodniczącym MKS. Leszek był popularny i niezwykle ceniony wśród robotników. Przez ponad rok, prowadził szkolenia z prawa pracy na tajnych kilku osobowych zebraniach. Ich uczestnicy przekazywali zdobytą wiedzę kolegom. Wieść, że doktor Prawa Pracy, naukowiec z uniwersytetu, uczy prawa robotników rozchodziła się szeroko. Ponieważ Mazowiecki nie zgodził się włączyć Kaczyńskiego do swego zespołu, MKS mianował go niezależnym doradcą. JD: No właśnie. Doszliśmy do grupy tak zwanych „ekspertów” i doradców. Jak oni się znaleźli wśród strajkujących? J.A.G: W strajku nie było ekspertów, byli doradcy, a to istotna różnica. Doradcy nie mieli prawa podejmować żadnych decyzji, mogli jedynie odpowiadać na zadane pytania. Za podjęte decyzje odpowiadały wyłącznie władze strajku, a nie doradcy. Doradcami MKS-u byli: Lech Kaczyński, Jan Olszewski, Romuald Kukułowicz, Jadwiga Staniszkis, oraz zespół T. Mazowieckiego. Zespół Mazowieckiego utworzył warszawski „salon” na prośbę premiera Jagielskiego. Do Gdańska przywieziono ich specjalnym samolotem i zakwaterowano w hotelu. Ich zadaniem było zmiękczenie naszego stanowiska, co się im nie udało. My przyjęliśmy ten zespół, gdyż w niczym nie mógł nam zaszkodzić, a mógł pomóc w załagodzeniu ostrego konfliktu z komisją rządową. Czarna legenda „ekspertów” Mazowieckiego, powstała znacznie później, gdy ludzie winę za szkodliwe wypowiedzi Wałęsy zwalali na doradców. Było to o tyle słuszne, że Mazowiecki i s-ka, mając znikomy wpływ na prezydium i Komisję Krajową, realizowali swe cele poprzez Wałęsę. JD: A jak wyglądała sytuacja po podpisaniu porozumień sierpniowych? J.A.G: To był czas niesłychanie intensywnej pracy nad budową Związku. Pracy z załogami w całym kraju, które popierały Gdańsk i 21 postulatów, ale nie bardzo wiedziały co dalej. Nie znały sposobu działania związków zawodowych. Dla „warszawki” był to „karnawał”, dla nas mordercza praca. Wiedzieliśmy, że „porozumienie” jest wybiegiem, wiedzieliśmy o licznej agenturze. Musieliśmy przed agenturą dotrzeć do załóg i tak je przygotować, by agentura stała się bezradna. Aby wybuch sierpniowego entuzjazmu przekuć w sprawną, bojową i zdyscyplinowaną organizację, konieczna było poświęcenie, inteligencja i ciężka praca tysięcy ludzi. Oczywiście wiedzieliśmy o walce doradców o ucho Wałęsy, walkę karierowiczów o solidarnościowe stołki kwitowaliśmy: „ci durnie nie wiedzą, że walczą o długość wyroku”. Pomimo tak ogromnej liczby agentów, komunistom nie udało się całkowicie przechwycić władzy w związku i trzeba było wprowadzić stan wojenny. Płynie z tego ważna nauka na przyszłość: Jeżeli naród kieruje się solidarnością i demokracją, nawet tak liczna i fachowa agentura okazuje się bezradna. Ewa Kubasiewicz, skazana na 10 lat w stanie wojennym opowiadała, że prosiła Bogdana Borusewicza o jakąś maszynę, aby mogła drukować ulotki. Borusewicz odmówił jej, pomimo, że był szefem podziemnej Solidarności w Gdańsku. Mówił otwarcie, że nie chce, aby ludzie Gwiazdy mieli na czym drukować. Każdy, kto miał niezależne poglądy, kto drukował pisma niecenzurowane przez Borusewicza, stawał się jego wrogiem, zwalczanym bez etycznych czy moralnych ograniczeń, np. ogłaszając, że niewygodna osoba jest agentem SB. Borusewicz w swych magazynach miał ogromne ilości powielaczy i offsetów, lecz nie tylko Ewa ich nie dostała, nie miała maszyny nawet podziemna drukarnia Stoczni Gd. A gdy świetnie zakonspirowane pismo „Robotnik Lęborski” dostało powielacz, to z nadajnikiem „tu jestem”. W piętnaście minut po włączeniu do prądu weszła bezpieka. My mamy mocne podstawy do skrajnej nieufności wobec Borusewicza. Po wyjściu z internowania, przez Alinę Pieńkowska posłałam Borusewiczowi pytanie, w czym mogę mu pomóc? Borusewicz odpisał, żebym nigdy nie próbowała się z nim kontaktować, zakazał mi działalności związkowej i polecił żebym zajęła się rozdawnictwem darów u księdza Henryka Jankowskiego. A gdy ja wyszedłem z więzienia, w wielkiej konspiracji koledzy z „S” przepraszali, że nie mogą się ze mną kontaktować, bo Borusewicz im kategorycznie zabronił. JD: Co Państwo myślą o ostatnim konflikcie Wałęsy z Borusewiczem? J.A.G: Jeżeli główni fałszerze historii się kłócą, to otwiera się furtka dla prawdy. W tym sporze Borusewicz jest bez szans. Wałęsa jest zdemaskowany, nie ma już nic do stracenia. A Wałęsa kradnąc swoje donosy z akt SB, ponoć ukradł też akta Borusewicza. Konflikt zgasł, gdy Wałęsa zagroził, że powie kto nas truł w czasie strajku. JD: Czy oprócz Pana, w latach osiemdziesiątych, siedzieli w więzieniu jeszcze inni działacze Solidarności? J.A.G: Tak. Ok. 10 000 w internie, kilka tysięcy w więzieniu, kilkuset z dużymi wyrokami. Ze znanych – Romaszewski, Rozpłochowski no i Jacek Kuroń, który podczas przesłuchań doradził gen. Kiszczakowi, żeby skłócił nas o pieniądze. JD: Niemożliwe? On sam mi to powiedział. A po uwolnieniu, na naradach „pod legendą przesłuchań” obiecywał Kiszczakowi utworzenie listy osób, które nie będą się mogły zapisać do nowej Solidarności. /patrz raport o likwidacji WSI/. JD: Czy na takich samych zasadach siedział w więzieniu Adam Michnik? Pisał tam przecież książki, więc miał raczej luksusowe warunki. J.A.G: On mógł pisać książki, a ja nie mogłam Andrzejowi wysłać nawet Głosu Wybrzeża. Przy kapusiu pod każdą celą, częstych „kipiszach” i drobiazgowej rewizji osobistej z obmacywaniem szwów ubrania, z trudem dawało się wynieść gryps na kawałku bibułki z papierosa. Ale książkę można było napisać wyłącznie za zgodą władz. Jerzy Dąbrowski • pomniksmolensk.pl | |||
Źródło: wzzw.wordpress.com |
3784 odsłony | średnio 5 (2 głosy) |
zaloguj się lub załóż konto by oceniać i komentować | blog autora |
© Polacy.eu.org 2010-2024 | Subskrypcje: | Atom | RSS | ↑ do góry ↑ |