słowa kluczowe: Bolek, Jaruzelski, Kuroń, Lech Wałęsa, Mazowiecki, Michnik, SB, Solidarność, Wałęsa, Wyszkowski, agent.
Linki, cytaty, nowiny2013.01.03 22:59 23:01

Wałęsa - człowiek na smyczy

(poleca )

rebelya.pl

 
Rozmowa Krzysztofa Wołodźki z Krzysztofem Wyszkowskim.
 
(c.d. z poprzedniej strony)
 

„W dniu 19 listopada 2012 r. po »Faktach« TVN zamieszczono komunikat, w którym Lech Wałęsa sam siebie – w moim imieniu – przeprasza za nazwanie go przeze mnie tajnym współpracownikiem o pseud. Bolek. Taką możliwość dał mu absurdalny wyrok Sądu Apelacyjnego w Gdańsku z marca 2011 r., który wbrew faktom historycznym orzekł, że »nie było i nie ma sprawdzonych i pewnych dowodów« agenturalności Wałęsy” – napisał Pan na swoim blogu. Dlaczego określa Pan ten wyrok jako absurdalny? O jakich historycznych faktach mowa?

W aktach sprawy była cała masa materiałów pochodzących z instytucji państwowych, w tym z Urzędu Ochrony Państwa i IPN, które przedstawiały jako pewnik agenturalną przeszłość Wałęsy. Ponadto w dokumentach sprawy znalazła się książka Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, poświęcona także tej kwestii. Sąd jednak całkowicie gołosłownie stwierdził, iż „nie było i nie ma” dowodów na to, że Wałęsa był agentem SB. Wyrok był ze strony składu sędziowskiego złożoną wobec mnie propozycją ugody: „dogadajmy się, nie chcemy Panu robić krzywdy, ale trzeba też iść na ustępstwo wobec Wałęsy”.

W sensie formalnoprawnym rzecz wyglądała tak: sąd podtrzymał wyrok pierwszej instancji, który oddalał powództwo Wałęsy, podtrzymał twierdzenie, że dochowałem należytej staranności w badaniu tej sprawy. A równocześnie uznawał, że skoro Wałęsie jest przykro i jest przecież sławnym człowiekiem, to trzeba go przeprosić. Ot, cały obecny wymiar sprawiedliwości w pigułce.

Co jeszcze jest interesujące w tej sprawie: zostałem zwolniony z wszelkich opłat sądowych, nawet ze zwrotu Wałęsie kosztów adwokackich. Skoro on zapłacił za ten proces, to chyba ja go wygrałem? Pewnie gdybym poprosił TVN, żeby opublikowali za darmo moje przeprosiny, oni by na to przystali. Skończyłoby się czymś bardzo typowym dla III RP: wilk syty i owca cała.

I nie zamierza Pan zapłacić? Ile kosztowało Wałęsę przeproszenie samego siebie?

Nie zamierzam. To zdaje się 27 tysięcy za emisję przeprosin plus koszty komornicze. Gdybym zapłacił, zgodziłbym się na kompromitację polskiego sądownictwa. Wniosłem do tego samego sądu, ale pracującego w innym składzie, wniosek o wznowienie postępowania w sprawie. Mam poczucie, że ten nowy skład będzie respektować dokumenty, dowody i zeznania świadków w tej sprawie i ostatecznie wygram.

Jak Pan ocenia polski wymiar sprawiedliwości i kwestię wolności słowa w świetle tego, co stało się Pana udziałem w sporze z byłym prezydentem?

Sytuacja jest kuriozalna. Konstytucyjna instytucja państwowa, IPN, zupełnie jawnie i oficjalnie uznała Wałęsę za agenta SB. Dlatego IPN odmawiał mu dostępu do określonych akt, ponieważ agentom się ich do wglądu nie daje. Jedna instytucja uznaje fakt, że był on współpracownikiem komunistycznych służb PRL, a druga – oczywiście w pełni niezależna – stwierdza, że dowodów na jego współpracę nie ma. Jeśli można w taki sposób „uprawiać” wymiar sprawiedliwości, to jest to katastrofa pod każdym względem. W przestrzeni publicznej hoduje się schizofrenię.

To jednak symptom znacznie szerszej sprawy o znaczeniu ustrojowym: w niskonakładowych publikacjach fachowych można wspomnieć, że Aleksander Kwaśniewski był zarejestrowany jako tajny współpracownik SB o pseudonimie „Alek”, jednak w dużych mediach nie wolno tego analizować, a nawet mówić głośno i wyraźnie. Mamy zatem rzekomo wolność słowa, ale zasada ta jest w podstawowym stopniu ograniczana ze względu na interes postkomunizmu. Nikt też głośno w mainstreamowych mediach nie mówił, że Lech Kaczyński był pierwszym prezydentem III RP nie zarejestrowanym jako agent SB.

Wróćmy do Wałęsy. Jest w tym wszystkim osobą mocno arogancką – zmieniają się jego sojusznicy i przeciwnicy, a on sam z coraz większą megalomanią buduje własny mit: człowieka bez skazy, który w pojedynkę obalił komunę.

Myślę, że jest to człowiek bardzo nieszczęśliwy i głęboko samotny. W jakiejś mierze go rozumiem: on jest współtwórcą, ale i zakładnikiem tego systemu, służy jako parawan różnym ludziom, chroni ich przed odpowiedzialnością za ich zdradę, za ich zbrodnie, za kolaborację z sowietyzmem. Owszem, szkodził Polsce, być może powinien stanąć przed Trybunałem Stanu. Ale w polskim życiu publicznym nadal działają gorsi od niego. Oni w pełni znają jego przeszłość i trzymają go na smyczy.

A to, że część mediów udaje, że go szanuje, cytuje jego opinie, nawet te wulgarne, agresywne i podłe, to tylko gra interesów. Układ posługuje się nim jak pałką, a on musi godzić się na to w strachu przed strąceniem z piedestału i upadku w nicość. Myśl o tym, co się z nim stanie, gdy całe to kłamstwo się wywróci, jest przerażająca: bo wtedy ten biedny, mały człowiek stanie wobec sytuacji, która może go zmiażdżyć.

Spora część tych ugrzecznionych wobec niego dziennikarzy i tak sprawia wrażenie, jakby chciała mu parsknąć w twarz śmiechem…

On nie jest osobowością refleksyjną i nie ma świadomości, że wpadł w wir, z którego już nie można się uratować. Poza tym nie zapominajmy, że to człowiek wywindowany z ogromnej nędzy, z biednego domu w Popowie, z biednego osiedla na Stogach, prosto w „przepastne wyżyny”. To jest ogromne, nieludzkie przyspieszenie, odbierające rozum i tłamszące duszę. Może większe niż to, które wynosi kosmonautów w przestrzeń okołoziemską. Oni tracą wtedy na jakiś czas przytomność. I myślę, że w przypadku Wałęsy mamy do czynienia właśnie z taką utratą przytomności: zbyt wielu ludzi mu kadziło, całowało po rękach, Michnik ze łzami w oczach klęczał przed nim, wychwalając jego geniusz. Może to takie doznania spowodowały, że stracił samokontrolę i np. Nobla dla „Solidarności” uznał za nagrodę wyłącznie dla siebie…

Wałęsa z pewnością wie, że nie stać Pana, by zapłacić takie pieniądze. Niestety sprawia wrażenie, jakby chciał Pana zniszczyć. Gdyby miał Pan możliwość powiedzieć mu w twarz, co o tym sądzi – co by to było?

Nie chcę już z nim rozmawiać, choć żal mi go bardzo. Mówił wprost, że mnie zniszczy, powtarzał to na sali sądowej. Ale to jest poza jego możliwościami. Groźby Wałęsy to pisk myszy, która już wszystko przegrała i krzyczy z przerażenia.

Rozmawiał Krzysztof Wołodźko

20 grudnia 2012 r.

Krzysztof Wyszkowski (ur. 1947) – do 1974 r. pracował m.in. w Olsztyńskich Zakładach Samochodowych jako robotnik. Od 1974 r. mieszka w Trójmieście; organizator kanału przerzutowego książek z Instytut Literackiego w Paryżu oraz ze Szwecji. Od 1977 r. w gdańskim środowisku KSS „KOR”. W kwietniu 1978 r. założyciel i działacz oraz autor deklaracji Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. W latach 1977-80 wydawca podziemny (wydawnictwa: KLIN, Europa, Podziemne Warsztaty Wydawnicze, Oficyna Narodowa). Wielokrotnie zatrzymywany na 48 godz. i przesłuchiwany przez SB. Uczestnik strajku w Stoczni Gdańskiej im. Lenina w sierpniu 1980; autor tytułu „Solidarność” dla strajkowego Biuletynu Informacyjnego. Od 1981 r. redaktor „Tygodnika Solidarność”. Internowany 13 grudnia 1981, więziony w ZK w Strzebielinku (uczestnik głodówki); uciekł w sierpniu 1982. Aresztowany 22 lipca 1983 r., zwolniony na podstawie amnestii. Publicysta prasy podziemnej, m.in. „Tygodnika Wojennego”. W maju i sierpniu 1988 r. uczestnik strajku w Stoczni Gdańskiej. Przeciwnik rozmów przy „okrągłym stole”. 1990-92 w Kongresie Liberalno-Demokratycznym (wystąpił z partii po konflikcie z kierownictwem partii, gdy ujawnił agenturalną przeszłość Krzysztofa Skubiszewskiego – ministra spraw zagranicznych w rządzie Bieleckiego); doradca premierów Jana Krzysztofa Bieleckiego i Jana Olszewskiego. Publicysta niezależny. Członek Rady Honorowej „Nowego Obywatela”.

 

« poprzednia strona   str. 4 z 4 (ostatnia)
4709 odsłon średnio 4,8 (4 głosy)
zaloguj się lub załóż konto by oceniać i komentować    blog autora
Re: Wałęsa - człowiek na smyczy 
w.red, 2013.01.04 o 00:48
Czytałem. Z biegiem czasu coraz więcej będzie nam wiadomo. ale też trzeba archiwizować takie wypowiedzi by nikt nie zafałszował nam historii.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Wałęsa - człowiek na smyczy 
Piotr Świtecki, 2013.01.04 o 00:55
Dziwnie jest czytać takie rzeczy, jak się pamięta tamte wydarzenia i tamte emocje.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Wałęsa - człowiek na smyczy 
w.red, 2013.01.04 o 01:47
Ano dziwnie, ale tylko dlatego że prawda była skrzętnie skrywana przed "pospólstwem" :(
A ludzie tak im zaufali :(
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Wałęsa - człowiek na smyczy 
Piotr Świtecki, 2013.01.04 o 02:36
No ale co jest "prawdą" - to, co mówi Wyszkowski?
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
a Tusku i Kaczoru? 
MatiRani, 2013.01.04 o 15:28
+politykier.pl

Autor znany głównie z publikacji dotyczących przeszłości Lecha Wałęsy, zechciał zaprezentować swoje przemyślenia dotyczące innych prominentnych polityków, którym nie po drodze było (i wciąż jest) z braćmi Kaczyńskimi oraz założoną przez nich partią.

Na łamach tygodnika "W Sieci" porównuje on - skądinąd słusznie - analogiczne elementy biografii Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego. O ile w wypadku prezesa PiS "nieinternowanie" jest częstym zarzutem, mającym ukazać jego nikłe znaczenie dla polskiej sceny politycznej, brak jakiegokolwiek poważania ze strony służb specjalnych, czy wyjątkowo mikre zaplecze bojowe, o tyle w wypadku Tuska niewielu wyciąga podobne wnioski z faktu, iż nikt go (np. do Arłamowa) nie wywiózł.

"Co z tego wynika? Ano m. in. to, że Tusk nigdy nie był rozpracowywany w ramach jakiejkolwiek personalnej sprawy operacyjnej przez SB" - pisze Cenckiewicz, przytaczając publicznie dostępne dokumenty IPN.

Aparat bezpieczeństwa PRL wypuszczał tylko "niedojdów" albo tych, którzy "podpisali deklarację lojalności"Władysław Frasyniuk
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
linki, cytaty, nowiny
najwyżej  oceniane
zeszyty tematyczne
najbardziej kontrowersyjne artykuły
najnowsze komentarze

© Polacy.eu.org 2010-2025   Subskrypcje:    Atom   RSS  ↑ do góry ↑