słowa kluczowe: Moskwa, stan wojennyy. | |||
Polska | 2011.04.19 23:19 |
Głupie prośby | Były bloger | ||
W Warszawie to specyficzne miejsce. Nie cierpię tam jeździć! Raz dlatego, że nie ma gdzie zaparkować. A dwa źle mi się to wszystko kojarzy, przepraszam, nie umiem inaczej, mam uraz i już! Dołączam zdjęcie, które pewnie większość świadomych Polaków, a zwłaszcza warszawiaków tłumaczy wszystko. Jest 14, może 15 grudnia 1981 roku. Przed dawnym kinem "Moskwa", na frontonie którego tkwi reklama "Czasu Apokalipsy" Coppoli stoi opancerzony transporter. Obok kilku żołnierzy najwyraźniej rozgrzewających się jakąś rozmową. A może nie wiedzących co ze sobą począć? Amunicję w każdym razie wydano im ostrą. Od siebie dodam, że trzeba potrafić to oglądać. Bo pancerny pojazd z mokotowskiej fotki nie ruszył natychmiast do wściekłej szarży jak helikoptery u Coppoli. Apokalipsa miała tu wymiar nudnego, długiego znęcania się nad ludźmi w ich zakładach pracy, mieszkaniach prywatnych, na ulicach i w słuchawkach telefonicznych („rozmowa kontrolowana...”) Tak, w Polsce padały również strzały, czołgi i transportery jednak wykorzystano, ludzie ginęli w tajemniczych wypadkach i w „niewyjaśnionych okolicznościach”. Większość jednak obserwowała gołe haki w sklepach i stanowcze odwracanie znaczenia najprostszych słów. Milczenie stało się cnotą zwyczajną. A owo odwracanie słów i pojęć przecież w wiele lat potem znacznie udoskonalono… Mało kto domyślał się wtedy – ba, wiemy to dopiero dzisiaj! – w co grali czerwoni. Najpierw w podmianę przywódców „niekontrolowanych ruchów społecznych”, później w spacyfikowanie tych już niemrawych ruchów specjalnie dobranymi doradcami, w końcu samouwłaszczenie się. Starałem się to opisać na przykładzie jednej tylko mazurskiej gminy. I stało się tak, że juz po dziesięciu latach bezczelnie mogli twierdzić, że np. upadły zakład pracy kupili za oszczędności stypendialne, a willa z basenem to wynik spadkowych nieporozumień rodzinnych. Stalinowiec stał się ofiarą, ober-oprawca „człowiekiem honoru”. Obydwaj mienią się być polskimi bohaterami – choć z polskością nie mają wiele wspólnego. Drugi dożywa spokojnie swych dni w sporym luksusie, pierwszy czas jakiś był nieudacznym ministrem. A zły, stale jąkający się duch całości, marzący o reformie w ramach systemu (czyli doskonaleniu socjalizmu) dostał małą zrazu gazetkę, później dużą władzę nad umysłami, którym to umysłom trzeba było aż dekady, by zrozumieć jakiej podlegają manipulacji. Niestety niektórym nie udało się do dzisiaj… Nadal twierdzą, że brak teleranka w tamten grudniowy dzień był złem koniecznym, bo tuż nad granicą stały uzbrojone po zęby hordy krasnoarmiejców. Nikt nie chce pamiętać, że te jakoby dumne bandy brały właśnie w dupę od afgańskich chłopów (no i cóż z tego, że tam tylko mak się udaje?), a ich gospodarka w tejże chwili się waliła, co oczywiście było pilnie strzeżoną tajemnicą dla Polaków i jawną informacją dla reszty świata. Z ujawnionych dzisiaj dokumentów wiadomo, że Spawacz usilnie zabiegał o ruską interwencję - ale stanowczo mu jej odmówiono. Czyż zresztą kariery medialne i finansowe większości dzisiejszych "ałtorytetów" byłyby możliwe, gdyby weszli do nas inni "panowie"? To znaczy: oni weszli, tyle że dla niepoznaki mianowali namiestników, komisarzy i zastępców. No więc dzisiaj na miejscu tamtej „Moskwy” stoi koszmarek o zagranicznej nazwie, ludzie podejrzewają, że z tym samym zarządcą. Pewnie tylko bierze lepszą pensję... A, pardon – plus resortową emeryturę jakieś pięć tysięcy na rękę. Ziarnko do ziarnka, tak rodzą się nowe dynastie, wnuk prezes też ma potrzeby... Lub wnuczka nie ma już zapasu wacików. Spsili nas do imentu – i czynią to dalej. Nie będę więcej jeździł do „Moskwy”!!
|
859 odsłon | średnio 5 (5 głosów) |
zaloguj się lub załóż konto by oceniać i komentować |
© Polacy.eu.org 2010-2024 | Subskrypcje: | Atom | RSS | ↑ do góry ↑ |