słowa kluczowe: Czesi, Matra Bagheera, sex.
Humor, satyra2011.04.12 22:51

Czeski trójkąt

   
 
Właściwie to opowieść w pierwszym planie dla dwóch przemiłych tubylców: Zenona i Jarosława. Opowiadałem o świecie i chyba nieopatrznie zacząłem od Francji. Tymczasem bywałem też bliżej.
 

 Inny element to motoryzacja, o której wspominałem w komentarzu skierowanym do Zenona. I tak sobie wymyśliłem, że trzeba wszystkie te elementy połączyć. Oto co wyszło. Jest wieczór, będzie też dla dorosłych.

 

Motoryzacja dla wielu jej komentatorów od zawsze miała ścisłe związki z seksem. W Ameryce jak powiadają większość seksualnych inicjacji dokonywała się na tylnej kanapie długiego na sześć metrów sedana rodziców. W Europie, a zwłaszcza tak zwanej socjalistycznej jej części kłopoty metrażowe wnętrz samochodowych skutecznie blokowały rozwój potęgi przedszkolnej tych państw. No bo niby jak „to” zrobić w Trabancie? Maluchu? Albo które z naszych rodziców pożyczało nam Poloneza do wyczynów damsko-męskich?

 

A jednak to w bloku socjalistycznym poznałem dżentelmena, dla którego motoryzacja, nadto francuska, zawsze już będzie mieć zabarwienie erotyczne.

 

Zacznijmy jednak od narysowania pewnego tła opowieści. Praga czeska, rok 1981, sierpień. Czasopisma młodzieżowe, pracowałem wtedy w jednym z polskich, wymieniały się z sąsiadami załogą dziennikarską. Przyjeżdżała do Warszawy z Pragi dajmy na to Jana, dostawała jakieś pieniądze za rzekomo wydrukowane jej testy i akceptowała program turystyczny, jaki moja redakcja dla niej wymyśliła. Był więc Toruń, Malbork, Gdańsk, a potem festiwal piosenki w Sopocie. Zachwyt Jany nieopisany: ile u was wolno, ale macie dobrze i tak dalej. Potem krótko w Warszawie i obydwoje wsiadaliśmy do samolotu, leciałem na drugą zmianę do Pragi.

 

To naprawdę śliczne miasto! Kto nie wierzy niechaj pojedzie, nie będzie zawiedziony. Wtedy najbardziej podobały mi się oczywiście dziewczyny. A najmniej systemy wychowawcze, jakie stosowano wobec niesfornych politycznie… Chciałem napisać „dysydentów” – ale to wielka przesada. Kiedy poznałem Honzę pracował jako dozorca jednej ze starych praskich kamienic. Były asystent na miejscowej Akademii Sztuk Pięknych, wzięty malarz, napyskował jakiemuś partyjnemu profesorowi i dostał dwa lata takiej kary. Osiem godzin dziennie, przyozdobiony skórzanym fartuchem leniwie poruszał miotłą. Co jakiś czas popijając napój chłodzący z płaskiej butelki w papierowej torebce. Napój miał prawie sześćdziesiąt fikołków – ale Honza powiadał, że substytutów nie znosi i basta.

 

Wieczorem dozorca przekształcał się w rasowego plejboja. Nie, dobrego auta, kupionego za pieniądze ze sprzedaży cyklu aktów Austriakom władza nie odebrała. Auto budziło mój szczery podziw, nigdy przedtem takiego nie widziałem. Była to bowiem Matra Murena. Dokładnie i bezwzględnie TRZYOSOBOWA! Tak, tak – obok fotela kierowcy, po drugiej stronie dość wysokiego tunelu mieściła się dwuosobowa konstrukcja do siedzenia. Za plecami pierwszego i jedynego rzędu siedzeń wmontowano silnik o pojemności ponad dwa litry. Mruczał pięknie, nie przeszkadzał w rozmowie, ale też jeździł jak szatan. Mógłbym powiedzieć, że była to całkowicie perwersyjna francuska odpowiedź na enerdowskiego Trabanta – karoseria Mureny była bowiem plastikowa, przymocowana starannie do kratownicowej konstrukcji nadwozia. Prawie jak Trabant – i w tym „prawie” krył się oczywiście cały urok Matry. A foteliki dla pasażerów miały jedną wadę – kusiły do przytulania się. I kiedy pierwszy raz siadłem obok tkwiącej już tam ślicznej narzeczonej Honzy (określił ją potem „model letni, trzymiesięczny”) ten przyjrzał mi się uważnie. No ale co niby miałem zrobić? Wystawić tyłek na zewnątrz? Murena pokonywała praskie uliczki jak rakieta, zdaje się nie pierwszy raz, bo spacerujący tu ludzie (Praga żyje do późnej nocy!) machali na nasz widok ręką. Z tyłu jechała stale spóźniająca się czarna Wołga, pewnie sprawdzali komu to dzisiaj Honza napyskuje i jak go za to ukarać. A propos: czy ktoś wie, że czeska esbecja nazywała się „Najwyższe Bezpieczeństwo”. VB – Vezenaja Bezpecnost. Słowo daję.

 

Autorem pomysłu, który mojego czeskiego nowego przyjaciela zgubił byłem niestety ja sam. Otóż gdzieś dowiedziałem się, że nieopodal Pragi, mówiło się „Na Bertramce”, ma się odbyć pokaz mody uczniów szkół rzemieślniczych. Sami uczniowie się poprzebierają w swoje projekty i je zademonstrują. Bardzo chciałem mieć zdjęcia z tego zdarzenia. No i pojechaliśmy tam z samego rana, czeska redakcja nie mogąc wysłać swego kierowcy uprosiła u tajniaków zezwolenie dla Honzy. Kolekcja była… nie wiem jaka. Bo modelki, zwane tam manekinkami… Honza czując zew rzucił się natychmiast do zalotów. Kusił, biegał w tę i tamtą stronę, wymachiwał rękoma – aż wreszcie podszedł do mnie i powiedział, że bardzo przeprasza, ale muszę tu poczekać na redakcyjny wóz, on ma właśnie dwie nowe narzeczone i do Matry już się żadną miarą nie zmieszczę. Rozumiałem go. Sam nie uczynił bym inaczej. A z podwiezieniem do hotelu problemu nie było, pani profesor prac ręcznych z tej właśnie szkoły miała swój wierny samochodzik i nigdy nie widziała od wewnątrz hotelu „Intercontinental” tuż nad Wełtawą… Pani profesor miała nie więcej jak trzy dychy, co znakomicie łagodziło niedogodność poruszania się „szkodowką”.

 

Dwa dni później zaproszenie na wieczór do Honzy. Duże, ładne mieszkanie na parterze, mnóstwo nieznanych mi ludzi, a ci znani to wyłącznie ze szkoły rzemieślniczej. Lekko podpity gospodarz łapie mnie za ramię  już w przedpokoju i melduje wprost, że to wszystko moja wina. Że on to przeze mnie z tą Jitką i Miszą – i teraz nie wie co dalej. Bo one go chyba naprawdę kochają po grób. Tak zresztą jak same siebie. I to jest miłe, ale okropnie męczące. Odpaliłem, że chyba nie po to kupował trzyosobową Murenę, żeby do towarzystwa zapraszać na przykład brata Jitki. Wzrok miał ponury, kiedy ripostował: ty Polak to masz łeb, wszystko wytłumaczysz. No ale dobra, widać tak miało być. Siadaj i polej sobie, nie, nie z tej, to dla zwykłych gości, weź tę brązową butelkę zza lustra…

 

Dla jasności technicznej: Matry Bagheery i Mureny są dzisiaj na rynku classic carów prawdziwym rarytasem. Dla porządku kronikarskiego: na Salonie 24, gdzie opublikowałem pierwszy odcinek samochodowo-historyczny, krew lała się gęsto, proszono mnie, by w kolejnym odcinku opowieści nikt do nikogo nie strzelał, bo ludzie ponoć lubią inne rozrywki. No to nie strzela. Za to jest sex – a nawet może i sieben…

 
 

 

1318 odsłon średnio 5 (8 głosów)
zaloguj się lub załóż konto by oceniać i komentować   
Re: Czeski trójkąt 
Solano, 2011.04.13 o 03:41
Bardzo fajnie piszesz.
Pozdrowienia!
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Czeski trójkąt   
Były bloger, 2011.04.13 o 07:39
Ciepło pomachuję łapą, dzięki, też z pozdrowieniami!
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Czeski trójkąt 
w.red, 2011.04.13 o 07:05
Naprawdę czyta się z przyjemnością. Powiedziałbym nawet że jest to styl Wańkowiczowski - gawędziarski. Spotkałem już kilku ludzi umiejących utrzymać taką linię i poziom, ale jak dotąd żaden nie pokusił się wziąźć z niego przykład. A szkoda.
Umiejętność ciekawego pisania o rzeczach zwykłych to dar. Sugerowałbym skorzystanie z tej drogi przetartej przez niego.

pozdrawiam
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Czeski trójkąt   
Były bloger, 2011.04.13 o 07:39
W.Redzie: Wańkowicz miał i tę cechę, że był czasem nieco uszczypliwy w ciepły sposób. To ciepło odbierz w pierwszym planie - bo właśnie chciałem zapytać czy zgodnie z Twoją radą mam już umierać wzorem nieżyjącego Mistrza? A poważnie bardzo dziękuję za komplementowanie mnie, opowiem jeszcze to i owo o samochodach. Pozdrawiam!
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Czeski trójkąt 
w.red, 2011.04.13 o 08:14
Raczysz żartować z tym umieraniem. Mimo wszystko jeszcze mamy na to czas.
Nie ukrywam że postać tego człowieka mnie na swój sposób fascynuje. Kto wie czy też nie dlatego że ani sam nie obrażał ani obrażany nie był. A jeśli już coś "zaiskrzyło" to było to neutralizowane humorem. To wielka sztuka przeżyć życie tak aby mieć świadomość że nikt z naszego powodu nie płakał. A sądzę że akurat jemu się udało. A ironia o której mówisz - zauważalna ale ciepła i życzliwa. Była raczej kwestią jego odbioru świata i ludzi - z dużym dystansem. Z resztą niejednokrotnie podkpiwał sam z siebie, a to te że tak powiem sztuka. Jedno nie ulega wątpliwości, to był mistrz pióra, a zarazem zacny człowiek o bystrym umyśle. Szkoda że po dziś dzień nie znalazł godnego siebie naśladowcy.

PS
To nie tyle był komplement co raczej sugestia do wykorzystania jego drogi. I to bynajmniej nie bezpodstawna.

odpozdrawiam swobodnie :)
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Czeski trójkąt 
Zenon Jaszczuk, 2011.04.13 o 09:05
Marek Zarębski.
Dla mnie to mało istotne, Francja czy Czechy. Ludzie wszędzie jednakowi. Moim zdaniem na Wschód od Niemiec tylko są bardziej gościnni, otwarci, przyjażni, bardziej swoiscy. A najbardziej gościnni są jednak "Rosjanie"- wszyscy za Bugiem. Tak mi wychodzi osobiście z komunistycznych wojaży, a i dziewczyny zawsze "otwarte". Pozdrawiam
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Czeski trójkąt 
Christophoros Scholastikos, 2011.04.13 o 10:39
Myślałem, że tylko na ilustracjach encyklopedii samochodowych są te auta. A tu proszę, prawdziwa opowieść osadzona w pięknym mieście. Z oryginalnym przebiegiem :).
Pozdrawiam
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Czeski trójkąt 
Adam39, 2011.04.13 o 13:38
Marek Zarębski, czytam Ciebie z wielką przyjemnością, w tych podłych czasach potrafisz dać chwilkę odprężenia. I zastanowienia nad upływającym czasem.
Dziękuję i pozdrawiam.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Czeski trójkąt 
teli, 2011.04.14 o 00:14
Teraz już jest tak wysoki poziom strony, aż nad prostym komentarzem trzeba myśleć uważnie żeby nie zaniżyć poziomu. Jenak trudno coś mądrego napisać skoro w TVN jest wywiad Olejnik Niesiołowski, a mi się do pilota nie chce wstać.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
linki, cytaty, nowiny
najwyżej  oceniane
zeszyty tematyczne
najbardziej kontrowersyjne artykuły
najnowsze komentarze

© Polacy.eu.org 2010-2024   Subskrypcje:    Atom   RSS  ↑ do góry ↑