słowa kluczowe: Demokratyczne państwo prawa, Janusz A. Zajdel, Marek Stefan Szmidt, algorytm sprawowania władzy, „Limes Inferior”.
Polska2014.11.22 18:10

Demokratyczne państwo prawa, a wizja Janusza A. Zajdla

 

Algorytm sprawowania władzy w „Limes Inferior”

 
"Chcemy postawić kilka pytań, których sam nie stawiasz sobie z lenistwa umysłowego lub z wrodzonej niechęci do myślenia.... Uhm... - - mruknął Sneer do siebie. — Jeśli już zaczną pytać, to raczej o przyczyny wzrostu ceny piwa".
 

            Science-fiction jest – oprócz literatury pięknej oraz prac na tematy historyczne i filozoficzne – jednym z ulubionych gatunków Konserwatysty traktowanym, jako przerywnik lektur poważniejszych, choć nie zawsze zajmujących i tak odprężających, jak wizje światów, kreowanych przez Autorów o bujnej wyobraźni.

            Dla przykładu podam, iż np. lektura trzytomowej książki Stevena Runcimana, pod tytułem „Dzieje wypraw krzyżowych”, wypełnionej – w każdym zdaniu - niesamowitą ilością informacji, a której oddaję się regularnie, co kilka lat, za każdym razem wywołuje u Konserwatysty ból głowy, na który jedynym lekarstwem – jak na przetrenowane mięśnie – jest lektura lżejsza, często właśnie z gatunku SF.

            Co dziwniejsze, oprócz J.R.R. Tolkiena, nie interesuję się kompletnie literaturą fantasy, która jest dla Konserwatysty zbyt trywialna i pozbawiona tolkienowskiej duchowości, na rzecz efektów specjalnych i fajerwerków, w wyszukiwaniu których prześcigają się Autorzy, tego – dość popularnego – gatunku.

            Oczywiście, podobny zarzut można postawić także pisarzom SF, lecz – tu śpieszę z wyjaśnieniem, - iż nie czytuję książek zaludnianych istotami z innych planet; antropomorficznych z psychiki, lecz o konstrukcji i wyglądzie powiększonych, ziemskich stworów.

            Powyższa deklaracja nie oznacza, iż Konserwatyście nie przytrafia się przeczytać, czasami podobnej bzdurki, (za wyjątkiem alegorycznych postaci w twórczości Stanisława Lema), co nie ma żadnego wpływu na negatywną ocenę tej gałęzi literatury.

            Do ulubionych, czytywanych najchętniej Autorów S/F zaliczam takie asy, jak Philip Kindred Dick, Isaac Asimov, czy – nie wymagających przedstawienia - Braci Strugackich; z polskich Pisarzy poważam tylko Stanisława Lema oraz Adama Wiśniewskiego-Snerga i Janusza A. Zajdla. Na tych nazwiskach kończy się lista autorów polskich, głównie z przyczyny zajęcia się jednego z Nich nieudolną, wprost grafomańską twórczością polityczną… (Zapytany przez Konserwatystę – w rozmowie osobistej - o powód porzucenia mediów niszowych, na rzecz mainstreamowych, Pisarz ów odpowiedział szczerze, iż woli publiczność wielomilionową od kilkutysięcznej… o co – właściwie – nie można mieć pretensji do twórcy, pragnącego rozgłosu…).

            Powracając jednak do twórczości Janusza A. Zajdla, to sympatię Konserwatysty – będącego od wielu dziesięcioleci aktywnym obserwatorem wydarzeń politycznych – zdobyła wnikliwością w rozpoznaniu mechanizmów sprawowania władzy totalitarnej oraz reakcji na nią zrzeszeń, poddanych przemocy odgórnej, maskowanej dobrymi chęciami i fachową wiedzą rządzących.

            Oczywiście, przedwczesna śmierć Autora powieści „Limes Inferior” (jak zwykle, inteligentni inaczej wikipedyści nic nie zrozumieli z głębokiego przekazu tej książki) może prowokować do twierdzeń, iż przedmiotem Jego krytyki był system sowiecki, lecz teoria taka zbudowana jest na bardzo słabym fundamencie, zakładającym nie tylko przetrwanie, ale i rozwój gospodarczy i technologiczny, wyraźnie upadającego w latach 80-tych ubiegłego wieku, nieefektywnego systemu narzuconego przez związek sowiecki - a przez to przez Konserwatystę odrzucona, na rzecz głębokiego spojrzenia Janusza A. Zajdla w przyszłość systemów opieki socjalnej, zakładającej bierność zrzeszeń wobec władzy totalitarnej, zaspokajanych w sferze ich najniższych potrzeb: fizjologicznych i kulturowych.

            W tym miejscu oddaję głos Autorowi „Limes Inferior”, sugerując Czytelnikowi nie tylko przeczytanie całej, wartościowej - i interesującej nawet w warstwie powierzchownej - powieści, lecz także porównania sytuacji zrzeszeń zamieszkujących zajdlowski, dryfujący ku nieuchronnej zagładzie Argoland do własnej egzystencji we współczesnym – tak przyjaznym Obywatelowi - demokratycznym państwie prawa, rządzonym przez elity intelektu i kompetencji, bezinteresownie oddane dobru publicznemu:

 

Wśród szwendających się tam, jak zwykle, handlarzy i kameleonów, krążył niepozorny, mały człowieczek. Sneer dostrzegł, że podobnie jak inni miejscowi kombinatorzy, on też dyskretnie zaczepiał przechodniów. Zbliżył się także do Sneera. W półotwartej dłoni trzymał mały, plasty­kowy krążek do nagrań akustycznych.

—  Prawda po cenie kosztów! — powiedział cicho, schrypniętym szep­tem. — Płacisz tylko tyle, ile za czysty krążek.

—  Dziękuję — mruknął Sneer i nie zatrzymując się poszedł dalej. Nim uszedł kilkanaście kroków, usłyszał za sobą tupot nóg i odgłosy szamotaniny. Obejrzał się. Dwóch cywilów wlokło małego handlarza w kierunku zaparkowanego w bocznej ulicy samochodu. Cała reszta punkciarzy — jakby nigdy nic — kontynuowała swą działalność.

Już wiem! — ucieszył się Sneer, obserwując to wydarzenie. — Wiem, jak to jest z tym porządkiem w Argolandzie. Mamy tutaj po prostu do­skonale kontrolowany bałagan, stwarzający pozory zarówno porządku, jak wolności.

Sformułowanie tego — paradoksalnego na pozór — algorytmu dzia­łania Argolandu okazało się nadspodziewanie owocne dla wyjaśnienia wielu zjawisk — tych, z którymi zetknął się w tym mieście, oraz tych, które miał poznać w najbliższej przyszłości.

To jedyne logiczne wyjaśnienie wielu pozornych absurdów, na które napotyka człowiek w codziennym życiu — kontynuował Sneer swoje rozważania, znalazłszy się w kabinie mieszkalnej. — Wprost trudno uwie­rzyć, by administracja dysponująca tak precyzyjnym systemem kontroli i sterowania ludnością, nie mogła poradzić sobie z tymi wszystkimi ujem­nymi zjawiskami, z nielegalną działalnością różnych kombinatorów i kan­ciarzy.

Scena pod bankiem świadczyła o tym, że służba porządkowa tylko po­zornie nie zauważa jednych, by natychmiast reagować na pojawienie się innych podejrzanych facetów. Wniosek stąd jest zupełnie oczywisty: nie­którzy są władzom po prostu potrzebni, ich działalność jest wkalkulowa­na w funkcjonowanie systemu, być może nawet jest administracji na rę­kę, pomaga w czymś, stwarza jakieś specyficzne sytuacje społeczne czy gospodarcze.

Wiele spraw wygląda zupełnie inaczej, gdy spojrzeć na nie przez pryz­mat tej zasady. Choćby taki lifting: może nie jest tak bardzo istotną rze­czą, czy wysoki urzędnik administracji albo dyrektor instytucji, ma klasę zerową, czy — powiedzmy — drugą. Jeśli jednak stawia się wymagania co do klasy — to wówczas kandydat na dane stanowisko musi za wszelką cenę zdobyć to zero.

Gdyby nie pomoc liftera, wielu takich kandydatów nigdy by nie sprostało wymaganiom. A przecież są wśród nich — na przykład — synowie czy kuzyni wysoko postawionych osób, protegowani ważnych zerowców! Formalnie nie można dla nikogo robić wyjątków, poprzeczka jest ustawiona równie wysoko dla każdego. Podliftowany zerowiec — de facto dwojak — radzi sobie lepiej lub gorzej na swej posadzie, ale nikt mu nie może czynić formalnych zarzutów z powodu klasy. Z drugiej zaś strony, gdyby odpowiednie czynniki kon­trolujące zechciały pogrzebać w zapisach bankowych, można by wresz­cie wykazać, kto i kiedy korzystał z usług liftera. Wobec tego, liftowany dygnitarz jest potulny i niekontrowersyjny w swym służbowym środo­wisku, łatwo nim sterować, wywierać na niego pewne naciski, bo zrobi wszystko, by nie grzebano w jego przeszłości i nie badano kwalifikacji.

Prawdziwy zerowiec, mający swój intelekt w głowie, a nie tylko na Klu­czu, ma w nosie te wszystkie naciski i układy personalne. On poradzi sobie sam, nikt mu nie wykaże niedostatków umysłowych, a weryfikacja nie grozi mu przeklasyfikowaniem. Taki pracownik — choć faktycznie zdolny i samodzielny w pracy — nie jest pożądanym elementem w służ­bowej hierarchii instytucji publicznych czy placówek naukowych.

Podobnie jak lifterzy, także inni fachowcy muszą spełniać jakąś -pozytywną z punktu widzenia władz — rolę w Argolandzie. Weźmy ta­kiego kameleona: gdyby nie on, skąd wziąłby niepracujący czwartak żół­te punkty na honorarium dla liftera? I tak dalej, i tak dalej... Cała ta podskórna infrastruktura społeczna działa za cichym przyzwoleniem ad­ministracji — a więc na ten czy inny sposób — w interesie władzy. Kto wie, czy nie są również do czegoś potrzebni wyciskacze, wampiry, zdzier­cy? Może funkcjonowanie tego społeczeństwa wymaga, by ludziom, oprócz poczucia bezpieczeństwa — fizycznego i socjalnego — dostarczać także nieco poczucia zagrożenia?

Pewna liczba bandziorów — liczba z góry zaplanowana i utrzymywana na określonym poziomie — może pełnić taką samą rolę jak szczupaki w stawie z karpiami. Taki szczupak eliminuje słabe, chore sztuki hodowlane, a pozostałe zmusza do czujności, do ruchu, do ucieczki, by rozwijały swe mięśnie zamiast obrastać w tłuszcz.

Zupełnie zgrabna analogia z tym stawem hodowlanym! — zakonkludował Sneer, leżąc wygodnie z rękami pod głową i mając w zasięgu dłoni puszkę doskonałego, chłodnego piwa. — Cały Argoland jest takim sta­wem karmionych karpi. Są w nim ryby większe i mniejsze, ważniejsze i mniej ważne. System klasyfikacji z jednej a owa nieformalna substruktura z drugiej strony, zmuszają wszystkich do ciągłego ruchu, byśmy się zanadto nie zapaśli na ciele i umyśle. Mnie też przygoniono trochę, dla zasady. Widocznie zanadto rozleniwiłem się ostatnimi czasy i ktoś uznał, powinienem się rozruszać.

Przypomniał sobie o krążkach z nagraniami, które miał w kieszeni kurtki, więc sięgnął po odtwarzacz kupiony w drodze do hotelu. Włożył słuchawkę do ucha, umieścił jeden z krążków w aparacie i włączył urzą­dzenie.

„Do ciebie mówimy, obywatelu Argolandu, niezależnie od tego, jaką po­siadasz klasę i ile punktów zawiera twój Klucz! — mówił głos z krążka. — Chcemy postawić kilka pytań, których sam nie stawiasz sobie z lenistwa umysłowego lub z wrodzonej niechęci do myślenia. Chcemy zakłócić sen­ny spokój twojego umysłu. Czy nie zauważyłeś dotychczas, że jesteś sy­stematycznie ogłupiany? Czy nie czujesz, nie- dostrzegasz, że z każdym , dniem upodabniasz się coraz bardziej do automatów, które cię otaczają?

Dlaczego nie pytasz, komu zależy na tym, abyś był potulnym pionkiem, dającym się przestawiać na szachownicy życia? Dlaczego pozwalasz, by samozwańcze siły manipulowały twoim losem w imię celów, których nie dano ci poznać?

Czy nie zauważasz, że jesteś oszukiwany i zmuszany do oszustw, że bierzesz udział w tragicznej farsie, w niegodnej ludzkiej istoty parodii życia społecznego? Czy wystarcza ci to, że po prostu istniejesz, wegetu­jesz jak roślina, zdana na łaskę nieznanych ogrodników?

Dlaczego pozwalasz więzić się w pętach wynaturzonego modelu spo­łecznego, nie znajdującego uzasadnienia w całej szczytnej historii naszej cywilizacji — modelu nieodpowiedniego dla istot ludzkich, stworzonych do życia w wolności? Dlaczego zrujnowano dorobek wieków kultury i cy­wilizacji? Ludzie, którzy kierują naszym miastem, kontynentem, całym światem powinni odpowiedzieć na te pytania. Dlaczego milczą? Dlaczego zamykają usta pytającym, zamiast udzielić odpowiedzi?

Pytajcie wszyscy, głośnym chórem! Wasze połączone głosy nie dadzą się zagłuszyć ani zignorować! Pytajcie i nie pozwalajcie zbyć się wykręt­nymi ogólnikami! Pytajcie i żądajcie odpowiedzi".

— Uhm... - - mruknął Sneer do siebie. — Jeśli już zaczną pytać, to raczej o przyczyny wzrostu ceny piwa.”

            Powyższe spostrzeżenia, dotyczące algorytmów władzy państw quasi-opiekuńczych, a w istocie totalitarnych, nie są jedynymi, jakie przed Czytelnikiem odkrywa Autor „Limes Inferior”, gdyż w dalszej części powieści, tytułowy bohater, w którym łatwo jest rozpoznać Adama Wiśniewskiego-Snerga (Sneer-Snerg), dochodzi do konkluzji, iż system Argolandu wychwytuje Osoby dość inteligentne, aby przejrzeć grę władz aglomeracji i przydziela im najwyższy współczynnik głupoty, i nieprzystosowania społecznego, jakim jest nędznie dotowany poziom szósty, jednocześnie przymykając oko na fałszerstwa dokonywane przy pomocy takich fachowców, jak Sneer, celowo dopuszczając do coraz wyższego poziomu pozornej – jak się w końcu okazuje - odpowiedzialności za miasto-państwo jednostki inteligentne inaczej, szczęśliwe z uzyskanego statusu, gwarantującego – w ich mniemaniu - dobrobyt, i nie zastanawiające się nad faktycznymi mechanizmami utrzymującymi równowagę wspólnoty.

            Opisana przez Janusza A. Zajdla zasada faworyzowania przez państwo totalne osobników ambitnych, lecz niewydolnych intelektualnie, uzyskujących wysoki status zawodowy i społeczny dzięki różnorodnym zabiegom (dyplomy za – przysłowiowe - półgęski i kosze jaj), wychowankom celowo niszczonej edukacji, jest typowym zjawiskiem, dominującym w strukturach dzisiejszego, demokratycznego państwa prawa, zarządzanego przez zbiorowisko Osób nieprzystosowanych – przez całkowity brak kompetencji – lecz sprytnych i posiadających odpowiednie „plecy”, wymagających jednak ręcznego sterowania przez siły nieobecne w oficjalnym życiu politycznym demokratycznego państwa prawa, a których – nieuchronną - obecność potwierdza stwierdzenie profesora Tadeusza Kotarbińskiego, iż „Nieobecność bywa wyższą formą obecności”.

            Degrengolada edukacji w Polsce, powstałej w granicach narzuconych wolą Josifa Wissarionowicza Dżugaszwili, znanego pod komunistycznym pseudonimem: Stalin, postępowała i współcześnie postępuje nadal w sposób wykładniczy, na następującej, łatwo opisywalnej zasadzie:

                        W latach czterdziestych i pięćdziesiątych, a częściowo i sześćdziesiątych ubiegłego wieku, nauczycielami wszelkich stopni edukacji państwowej – a jedynie taka była dopuszczalna i przymusowa – były Osoby wykształcone w Wolnej Polsce, a więc o wysokim poziomie inteligencji i odpowiednim zasobie wiedzy zawodowej. Nauczyciele ci kształcili rzesze podopiecznych, z których dyplomy ukończenia studiów otrzymywali nie uczniowie zdolni, lecz – głównie - z awansu społecznego, często bez wymaganych w zawodzie nauczycielskim kwalifikacji intelektualnych i moralnych, lecz za to ambitni i o prawidłowym kręgosłupie ideologicznym. Tak dobrani nauczyciele (z nielicznymi wyjątkami) wychowali kolejne pokolenie edukatorów o jeszcze niższych kwalifikacjach, ci wykształcili jeszcze większych nieuków na stanowiska nauczycielskie, a efekt tej degradacji umysłowej i edukacyjnej widoczny jest wkoło, w postaci rzesz magistrów od zakręcania śrubki w lewo, masowo uciekających z kraju do pracy fizycznej w krajach normalnych. (Rozwinięcie tematu zapaści edukacyjnej i dróg do jej przezwyciężenia znajdzie Czytelnik w traktacieIdea Polski w Myśli konserwatywnej”, rozdział: Edukacja).

            Powyżej opisane mechanizmy, cechujące system demokratycznego państwa prawa, stanowią – co także dostrzega Autor powieści „Limes Inferior” - czynnik nieuchronnego staczania się po cywilizacyjnej równi pochyłej zrzeszeń je tworzących, aż do osiągnięcia stanu zdziczałej gromady, zarządzanej przez anty-elity za pomocą (łaskawie) dystrybuowanej konsumpcji (marchewka) i sił policyjnych (kij).

            W rzeczywistości zajdlowskiej, wybawienie – jak to często bywa w powieściach gatunku S/F – nadchodzi z głębokiego Kosmosu, pozostawiając otwarte pytanie o drogę wyjścia z obecnej zapaści cywilizacyjnej, na które dzisiejsze pokolenia zstępne nie znajdą odpowiedzi, bez sięgnięcia do doświadczenia generacji wstępnych, którym nie ograniczano – systemowo – dostępu do Wiedzy i nie stępiano codzienną papką informacyjną (media tak zwanego mainstreamu) zmysłu krytycyzmu.

            Jednym z takich rozwiązań jest uświadomienie pokoleniom wchodzącym w życie polityczne i zdolnym do przeprowadzenia restauracji Państwa Polskiego w Rzeczypospolitą, iż rola państwa nie polega na wszechwładnym wpływie na zrzeszenia poddane jego zarządzaniu, lecz jest jedynie dobrowolną umową społeczną Osób, otrzymujących w tak utworzonym państwie status Obywateli, zrzekających się części przysługującej im Wolności na rzecz działań państwa, mających za cel ochronę ich życia, wolności, całości i nietykalności cielesnej, jak również do posiadania i ochrony dóbr materialnych przed zakusami innych:

                        „Respublica mihi videtur societas hominum solum-modo ad bona civilia conservanda promovendaque constituta.

Bona civilia voco vitam, libertatem, corporis integritatem et indolentiam, et rerum externarum possessiones, ut sunt latifundia, pecunia, supellex, etc.”

John Locke „Epistola de Tolerantia”, rok wydania 1689

            Bez tego – podstawowego – rozeznania w algorytmach funkcjonowania państwa, niemożliwym staje się jakiekolwiek działanie pozytywne, w kierunku ociągnięcia celów przez współczesne zrzeszenia tęskniące do Normalności, a przez to kontestujące status quo demokratycznego państwa prawa.  

             Istnieje tylko jedna alternatywa cywilizacyjna: albo rozwój, albo zdziczenie. Tercium non datur…

 
 
In hoc signo vinces
 

3460 odsłon średnio 5 (4 głosy)
zaloguj się lub załóż konto by oceniać i komentować    blog autora
Re: Demokratyczne państwo prawa, a wizja Janusza A. Zajdla 
Piotr Świtecki, 2014.11.23 o 10:50
Szanowny Panie Marku, zapewne ten i ów uzna, że Panu kadzę, ale trudno nie podziękować za kolejny tekst-perełkę, jaki spod Pana klawiatury spływa na Polaków.eu.org
Na dodatek ja go sobie cenię szczególnie, jako że jest echem naszego niedawnego dialogu w komentarzach.

Z wielu wątków odniosę się tu tylko do najłatwiejszego ;) "Limes Inferior" przeczytałem późno - tak się złożyło - i niestety na mnie zrobiła wrażenie zakorzenionej w PRLu, także czysto literacko. Choć oczywiście widać, że autor mówi więcej, a nie tylko - korzystając ze sztafażu SF i pod osłoną beletrystyki - opisuje ówczesną rzeczywistość.
Zakończenie książki mnie rozczarowało. Odniosłem, o ile pamiętam, wrażenie - a Pana opis powyżej wydaje się taki odbiór potwierdzać - że Zajdel z postawienia kropki nad "i" się wyłgał, pozostawił czytelnika na rozstaju, nie do końca doprowadzając do katharsis. Niesłusznie zapewne poczytałem to za unik, a nie zabieg celowy ;-) Ale co zrobić - chciałoby się wiedzieć konkretnie, co i jak było, będzie, i o co właściwie tak naprawdę (tam)temu światu chodzi - a tu, po taaakim wstępie w postaci całej książki, na koniec dostaje się komunikat "a teraz, drogi Czytelniku, radź sobie sam" ;-)

Kłaniam się.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Demokratyczne państwo prawa, a wizja Janusza A. Zajdla 
Marek Stefan Szmidt, 2014.11.23 o 12:21
Szanowny Panie Piotrze,
zawstydza Pan staruszka Konserwatystę - i to z samego rana! - sypeniem przedeń perełek :-)
dziekuję za dobrą opinię dla Mojej pisaniny, a poza tym... Pro Publico Bono :-)))

Co do końcówek dobrych książek, to mistrzem w tej dziedzinie jest Umberto Eco, któremu udało się zakończyć jedynie "Imię róży", a resztę dobrze zapowiadających się książek (Wahadło Focaulta, Baudolino, Płomień królowej Loany) spartolił na zasadzie: świetny początek i coraz słabiej, aż do kompletnego fiaska - także boję się czytać Cmentarz w Pradze, aby znów sie nie rozczarować.

Zajdel nie jest więc wolny od "przypadłości Eco" - tu ma Pan rację, że niedosyt jest ogromny. Jednakże treść główna z jej wątkami, które starałem się wychwycić w Moim szkicu, jest na tyle wartoćciowa, iż rekompensuje słabe zakończenie.

Możliwe jest też, iż Zajdel nie chciał opisać scenariusza możliwej rewolucji, czy przewrotu, a więc buntu klas uciskanych i celowo wybrał tak słabe i rozczarowujące zakończenie, aby w domyśle naprowadzić na rozwiązanie siłowe, którego - być może - nie był zwolennikiem.

Na pewno zaś, pozostawił duże pole do manewrów intelektualnych i domysłów, co jest świetną okazją do ćwiczenia intelektu :-)

pozdrawiam Pana serdecznie
MStS

PS. jestem kompletnie niewyspany, bo jest Tosia i całą noc potwornie chrapała, wylegując się - oczywiście, bo niby gdzie idziej - obok Mnie :-)
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
linki, cytaty, nowiny
najwyżej  oceniane
zeszyty tematyczne
najbardziej kontrowersyjne artykuły
najnowsze komentarze

© Polacy.eu.org 2010-2024   Subskrypcje:    Atom   RSS  ↑ do góry ↑