Począwszy od kwestii możliwości podejmowania studiów przez Ukraińców na polskich uczelniach, a na polityce zagranicznej skończywszy. To, w jaki sposób zachowuje się państwo polskie względem słabego sąsiada, idealnie obrazuje pozycję zajmowaną przez III RP na arenie międzynarodowej.
Warto rozpocząć od tematu szkół wyższych. Studenci z Ukrainy stanowią 42% wszystkich obcokrajowców na polskich uczelniach. W zeszłym roku było ich 15 tys. Jak informuje strona Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, aż 4 tys. z nich pobierało rozmaite dofinansowania. Co więcej, od stycznia 2015 roku wchodzi w życie nowy projekt MNiSW, w ramach którego 550 studentów z ukraińskim paszportem przyjedzie do Polski, by studiować za pieniądze polskiego podatnika. Koszt projektu „Polski Erasmus dla Ukrainy” wyniesie aż 10,7 mln zł. Dla porównania, to samo ministerstwo ufunduje polskim studentom jedynie tysiąc stypendiów za wybitne osiągnięcia w nauce, których łączny koszt nie może przekroczyć kwoty 15 mln zł. Po średnim przeliczeniu wynika, że Polak dostanie 15 tys. zł rocznie, zaś Ukrainiec prawie 20 tys. zł. Przy czym za rekrutację do programu bierze odpowiedzialność strona ukraińska… Znając powyższe dane, warto zadać sobie kilka pytań. Czy polskiego podatnika stać na finansowanie studiów obcokrajowcom? Dlaczego te pieniądze nie zostały przeznaczone na wsparcie utalentowanych Polaków? Jakie korzyści będzie miało państwo polskie opłacając naukę Ukraińcom? Czy postępowanie polskich polityków nie jest zwyczajnie głupie?
Ciąg dalszy: wmeritum.pl
[Albo NADzwyczajnie głupie, albo dokładnie takie, jakie ma być. MT] |