Źródo: wszystkoconajwazniejsze.pl
Fragmenty:
"Nieprzyzwyczajeni do multikulturalizmu, funkcjonują w nim, bo muszą, ale pozostają krytyczni i nieufni. Pracują w barach, restauracjach (ciężko znaleźć lokal w centrum Londynu, gdzie nie będzie chociaż jednego Polaka w zespole), sklepach, magazynach, warsztatach, na budowach. Kiedy szukają kogoś do spędzenia wolnego czasu, wyjścia na spacer, randkę, grilla – szukają wśród Polaków. Facebookowe grupy organizujące Polaków w Londynie i innych dużych miastach Wielkiej Brytanii pełne są ogłoszeń osób poszukujących „swojego” towarzystwa. Zderzeni z innością, nie potrafiąc odpowiedzieć sobie na pytanie, czym jest dla nich polskość i bycie Polakiem, tworzą swoje własne mutacje. Enklawy, w których nie muszą się z tymi pytaniami mierzyć."
"„Multikulturalizm” to było Słowo. Kluczowe dla europejskiej polityki, kluczowe w wierze w budowanie nowej, zjednoczonej Europy. Być może ta intelektualna arogancja stała za tym, że politycy po obu stronach postanowili, że niepotrzebne są kurtuazyjne wieczorki zapoznawcze dla obu narodów. Dogadają się. Albo nie."
"Polska, jako największy z nowych członków Unii i sprawca największego zamieszania, stał się głównym „innym”. Od wtedy, każdy incydent, problem lub kontrowersja z udziałem „wschodnioeuropejczyków” obciążała także (głównie?) Polaków. Odpowiadali za patologie i wpadki swoje, ale też innych przedstawicieli Europy Środkowo-Wschodniej. W jakiś wykrzywiony sposób, wymarzone przez wielu polskich polityków przywództwo regionalne tutaj się ziściło, ze wszystkimi negatywnymi konsekwencjami." |