Wydawać by się mogło, że pan premier jest już dużym chłopczykiem i powinien wiedzieć różne rzeczy, np., że jeśli pracownika nie było przez cały rok, a firma się nie zawaliła, to znaczy, że taki pracownik nie jest jej potrzebny – ale może on takich rzeczy już nie wie, bo przecież nigdy normalnie nie pracował, poza epizodem wysokościowym – ale to było tak dano, że rzeczywiście: można było zapomnieć. W ogóle wszyscy dyskutujący nad tezami sprawiają wrażenie, jakby zwariowali; bredzą o „żłobkach” i „przedszkolach”, które rząd ma postroić ogromnym nakładem środków – a żaden nawet się nie zająknie o potrzebie przywrócenia rodziny wielopokoleniowej, w której i dzieci były zadbane i rodzice nie potrzebowali żadnych rocznych urlopów. Z drugiej strony wiadomo, że w takiej dyskusji nie chodzi wcale o żadną konkluzję, tylko o wywołanie wrażenia, że pan premier i szajka zwana „rządem” dobrze chce i jest kompetentna.
Całość: www.bibula.com |