słowa kluczowe: Kosmografia, Kosmografia 2, koncert, muzyka, recenzja, reportaż, saksofon, turban.
Kultura i sztuka (tylko blog)2012.01.22 01:38 01.23 18:13

Nie samo zło przychodzi z facebooka

 
 
Przypadkowa informacja na FB. Mokry, zimowy, sobotni wieczór. Warszawski Kościół Ewangelicko-Reformowany przy alei Solidarności. „Kosmografia 2”.
 
Za przedsionkiem otwiera się pogrążone w mroku, gotyckie wnętrze. Charakterystyczny dla starych kościołów zapach kadzidła i czasu. Cztery rzędy numerowanych (ach, ten protestancki porządek!) ławek. Po obu stronach wznosi się nad główną nawą babiniec. W obrębie prezbiterium – przygotowane dla muzyków miejsca.

Siadam w oddaleniu, by bez zbytniego forsowania karku obserwować sufit i wyświetlane na nim i na ścianie apsydy wizuale.

Ławki powoli się zapełniają. Publiczność to głównie ludzie młodzi. Wykonawcy też. Przez otwarte drzwi zakrystii słychać, jak rozgrzewają palce i instrumenty.

Kwadrans po dziewiętnastej. Zaczyna się.

Jest w orkiestrach dętych jakaś siła

Tym razem nie była to wprawdzie orkiestra dęta w klasycznym składzie i rozmiarach, ale instrumenty dęte przeważały. Skład uzupełniał akordeon i instrument smyczkowy o wdzięcznej nazwie suka biłgorajska.

Piotr Wierzbicki wspomina w „Muzykalnym Kosmosie” (a i latem, na swoim benefisie, też wspomniał o tym), że jeszcze do niedawna – no, powiedzmy jeszcze sto, sto pięćdziesiąt lat temu – publiczność słuchała wyłącznie muzyki współczesnej. Co więcej, słuchała poszczególnych utworów zwykle tylko raz. Mimo to – a może właśnie dlatego? – potrafiła odkryć i docenić głębię i bogactwo symfonii, koncertów, sonat…

Propozycja Kosmografii jest pod tym względem dla współczesnych muzykolubów wyjątkowa. Da się słuchać, da się usłyszeć właśnie z marszu, z biegu, od pierwszego razu. Już sam przewodni motyw jest tak wyrazisty, że natychmiast wpada w ucho i czuje się jak u siebie. A tu na dodatek wraca co i raz w interludiach, podobnie jak wraca „Promenada” w „Obrazkach z wystawy”, z niewielkimi przekształceniami, obłożony nieco inną harmonią, instrumentacją. Bywa też przekształcany i wplatany w materiał pozostałych części koncertu. Jest tak sugestywny, że nie tylko samoistnie brzmi gdzieś z tyłu głowy, ale na dodatek budzi echa, rezonanse, przywołuje swoich kuzynów z muzyki klasycznej, jazzu, folku…

W otoczeniu instrumentów dętych ciekawie prezentuje się brzmienie akorderdeonu i owej suki biłgorajskiej. Szczególne wrażenie robią zręcznie, naturalnie wplecione w zachodni przecież strój utworu motywy dalekowschodnie. Nie rażą sztucznością, nie są zapożyczeniem.

Muzyka zagarnia słuchaczy swoim falowaniem, niesie coraz potężniejszym nurtem. Czasem się uspokaja, czasem spiętrza w kulminacji.

Muzyka i wizuale

Struktura muzyczna jest przekładańcem (interludia oparte na motywie przewodnim na zmianę z częściami o swobodniejszych tematach). Podobnie wizuale: monochromatyczne, analogowe, tworzone na żywo, wykorzystują dwa typy elementów: te miękko animowane, kobiece, nieregularne są skontrastowane z męskimi równoległobokami, wypełnionymi światłem lub rysowanymi ostrą kreską.

Na szczęście oprawa wizualna nie narzuca skojarzeń, nie walczy z muzyką o uwagę audytorium. Obie warstwy przekazu pozostają w dyskretnym dystansie. Paradoksalnie, tym łatwiej się poddać pobudzanej sugestywnym obrazem grze wyobraźni. Motywy w większości są abstrakcyjne, ale też roślinne, kosmiczne i przypominające obrazy mikroskopowe. Pojawiają się znaki arabskiego (hebrajskiego?) alfabetu, przez moment znajdujemy się w meczecie (dzięki wyświetlonym na ścianach arabeskom), chwilę później na sklepieniu rozpościera się tałes…

Koncert zamyka, wyprowadzony z bezwzględną logiką z wcześniejszych części, potężny „pogrzebowy walc”. I chyba tylko powadze Domu Bożego przypisać należy, że długo nie milknące oklaski nie przeradzają się w burzliwą owację na stojąco.

Mankamenty

Drobnym potknięciem było pojawienie się na samym początku zamiast wizuali fabrycznego menu projektora. Również rozgrzewanie instrumentu (po zmianie saskofonu na większy w trakcie wykonania) można było zrobić dyskretniej.

Doskonała „słuchalność” może być wadą. Część rozwiązań melodycznych i harmonicznych była zbyt oczywista, dawała się przewidzieć. Za mało było w tej muzyce zaskoczeń.

* * *

Zatem nie samo zło przychodzi z facebooka. Kto nie był na Kosmografii 2 – niech żałuje! Ceterum censeo facebook esse delendam! 
 
KOSMOGRAFIA 2: wydarzenie publiczne +www.facebook.com
Trailer: +vimeo.com
Fot. D. Pawiłowska (fotografia pobrana ze strony „Kosmografii” na FB) 

3485 odsłon średnio 5 (2 głosy)
zaloguj się lub załóż konto by oceniać i komentować    blog autora
podobna tematyka
Piotr Świtecki
Strefa Ciszy (2) (Kultura i sztuka)
Piotr Świtecki
Strefa Ciszy (Kultura i sztuka)
Piotr Świtecki
Symfonia pieśni żałosnych (Kultura i sztuka)
Piotr Świtecki
Miserere (Kultura i sztuka)
Piotr Świtecki
Emocjonalna pornografia (Kultura i sztuka)
Piotr Świtecki
Dziady (Religia)
Piotr Świtecki
A na deser - metafizyka! (Idee)
Piotr Świtecki
Tempus fugit (Inne)
Linki, cytaty, nowiny:
Koncert scjentologa w warszawskiej archikatedrze
Mirosław Tryczyk - „Miasta śmierci. Sąsiedzkie pogromy Żydów” – recenzja
linki, cytaty, nowiny
najwyżej  oceniane
zeszyty tematyczne
najbardziej kontrowersyjne artykuły
najnowsze komentarze

© Polacy.eu.org 2010-2024   Subskrypcje:    Atom   RSS  ↑ do góry ↑