Iluż to jest ludzi, którzy czekają na rewolucję jutra, zamiast robić dzisiaj rewolucję nieustającą – tymi słowami Romana Dmowskiego z broszury Nasz Patriotyzm (1893) chciałbym rozpocząć swój esej. Nie ma on mieć rzecz jasna charakteru historycznego, jednak pisząc go świeżo po Marszu Niepodległości nie trudno o pewne historyczne analogie i cytaty, tym bardziej związane z architektem odrodzonej niepodległej Rzeczpospolitej. One nie są dziś naczelnym wyznacznikiem działania, nie wszystko mają weryfikować i konstruować, lecz mogą w myśl sentencji Historia magistra vitae est być dla nas bardzo pomocne, toteż pozwolę sobie się wesprzeć jeszcze paroma cytatami.
Wypada jednak skromnie (z racji ograniczeń objętościowych) wspomnieć o pierwszym członie tematu, a mianowicie samej realnej niepodległości. Dla politologów może ona stanowić temat na całkiem sporą rozprawę, dlatego tym trudniej jest mi jej temat tutaj rozminąć. Wszystko z racji właściwości współczesnego systemu międzynarodowego, który w połączeniu z szalejącą globalizacją rozmył siłą rzeczy to pojęcie. Oczywiście z naszego punktu widzenia nie jest to zjawisko korzystne, ale nie możemy zaklinać rzeczywistości, iż obecnie niepodległość państwa pozostaje ciągle tą samą niepodległością rodem z XIX wieku. Wtedy funkcjonowała ona w typowym ujęciu zero-jedynkowym – jest lub jej nie ma. Czy tak pozostało do dzisiaj? Ciężko odpowiedzieć, gdyż jest to na pewien sposób pojęcie abstrakcyjne, nie mające matematycznych mierników. Nie chcąc brnąć dalej w te dywagacje, gdzie nawet w łonie naszego obozu byśmy znaleźli różne zdania, stwierdzę rzecz o wiele ważniejszą. Z pewnością aktualna formuła naszej niepodległości nie może zadowolić żadnego patrioty i nacjonalisty- truizmem zaś jest tłumaczenie dlaczego. Chcemy zatem, a jednocześnie musimy starać się i walczyć o to, by nabrała ona tego pożądanego kształtu.
W tym miejscu możemy właściwie płynnie przejść do drugiej części rozważań, których sednem jest odpowiedź na pytanie co jest potrzebne Polakom by uzyskać niepodległość. Wracam tutaj do słów otwierających esej. Mimo upływu ponad 100 lat trzeba przyznać, że ich przesłanie jest nadal trafne. Wielu ludzi nawet z naszego środowiska wyczekuje mitycznej rewolucji, która to incydentalnie odmieni bieg dziejów naszego narodu, a być może nawet Europy. Mówiąc oględnie nie jest to postawa najtrafniejsza. Inni jeszcze sprowadzają swą działalność jedynie do rewolucji cyklicznych, które to objawiają się takimi marszami jak ostatnio. I chociaż słyszymy o tym na przemówieniach podczas manifestacji oraz natrafiamy w naszych mediach, to można jak mantrę powtarzać, że jest to podejście zgubne i nie wystarczające. Polakom potrzebne jest zrozumienie w pełni wymogu rewolucji nieustającej. Ona natomiast tak jak wieloaspektowe jest pojęcie samej niepodległości, tak również może być rozpatrywana na wielu płaszczyznach.
Pierwszą może być samodoskonalenie własnego siebie i to właśnie nie odświętne, lecz systematyczne. Wbrew pozorom jest to rzecz pod pewnym kątem rewolucyjna, ponieważ za rozwojem naszej świadomości, wiedzy, zdolności z pewnością nie optuje dzisiejsza szkoła i państwo. One wolą hodować jednostki o umysłach powtarzalnych, przewidywalnych, a co za tym idzie przeciętnych i wpisujących się w ramy średniej statystycznej. Gdy dołożymy do tego wpływ spodlonej kultury masowej, która wspiera konserwowanie społeczno-politycznych lemingów nastawionych wyłącznie na konsumpcję, to zobaczymy jak jest to przedsięwzięcie rewolucyjne. Co ważniejsze przedsięwzięcie niebywale konieczne, gdyż tylko ludzie wybijający się z przeciętności będą w stanie układać cegiełki gmachu o nazwie niepodległa Polska; reszta może te cegły najwyżej podawać.
Aspektem kolejnym tejże rewolucji jest wyjście z nią poza własną osobę do najbliższego otoczenia. Polacy chcący niepodległości muszą zdobyć się na przeświadczenie, że każdy jest rzecznikiem tej sprawy, a walka o nią toczy się właśnie nieustannie na co dzień i to w najbliższym otoczeniu. Tutaj niech najpierw będą spożytkowane efekty własnego rozwoju duchowego i intelektualnego, a zdobywana wiedza, wnioski, poglądy „przeszczepiana” do umysłów bliskich i znajomych. Obie te rzeczy o których wspomniałem są z kolei sprzężone z podstawową bolączką polskiej społeczność. Jest nią marazm duchowy i postępujący zanik świadomości (koncentrującej się wokół takich spraw jak naród i jego niepodległości), który to społeczeństwo stagnuje w miejscu najbardziej pożądanym przez demoliberalny system. Zatem wzbudzając w sobie chęć rewolucji duchowej, transferując jej przekaz do najbliższego otoczenia, nadając tej działalności charakter codzienny, nakręcamy potężne koło zamachowe. To koło ma w konsekwencji urealnić rewolucją duchową wśród Polaków, by na nowo podjęli i zrozumieli pryncypia życia wspólnoty narodowej. Jest to niejako pierwsze stadium ciężkiego procesu mającego w konsekwencji zdobyć na nowo niepodległość dla swej Ojczyzny. |