słowa kluczowe: Paryż, motocykliści, reklama. | |||
Świat | 2011.04.15 12:00 |
Reklama niesie śmierć | Były bloger | ||
![]() | |||
Był za to imiennikiem niejakiego Belmonda. Jean-Paul od małego marzył o poruszaniu się z wielkimi prędkościami, o pędzie rozwiewającym włosy i chłodzącym rozgrzaną wewnętrznym żarem twarz. Chciał tak właśnie wjechać w barwny tłumek dziewczyn pod swoim biurem – i uwieść najpiękniejszą, być może parę kilometrów dalej, już na łonie natury. Tymczasem był po prostu zwykłym, paryskim erotomanem, któremu los poskąpił fortuny, przez co marzenia o Bentleyach w wersji kabriolet czy innych podobnych wynalazkach musiały ulec bezwzględnej eksterminacji. Jean-Paul zakochał się w czymś bliższym swym możliwościom – w motocyklach. Na razie jednak ujeżdżał dość spokojną Lambrettę, poczucie pędu skutecznie tamowała wysoka szyba przymocowana do kierownicy i blaszana osłona nóg. Jakoś nie mógł sobie wyobrazić, by mógł w ten sposób zdobyć niejaką Laurette, sąsiadkę z oficyny kamienicy, gdzie mieszkał. Cudownie zgrabna Kreolka nie zwracała nań szczególnej uwagi, ponieważ pochłaniały ja dwa zajęcia: studiowanie najnowszych koafiur w znanej szkole kreatorów fryzjerskich i narzeczony, burkliwy posiadacz angielskiego motocykla BSA. Wieczorem ta właśnie para przebrana w skórzane kostiumy siadała na ryczącego rumaka i udawała się do baru motocyklistów w dzielnicy Portes Vincennes. Jean-Paul był parę razy pod szklaną taflą oddzielająca świat realny od świata swych marzeń, gdzie Laurette bez wątpienia była gwiazdą. Ale cóż, jak mówią także w Paryżu: lizanie cukierka przez szybę nie daje pełnej satysfakcji…
Lata siedemdziesiąte w świecie motocykli otworzyły ekspansję wyrobów japońskich do Europy. Paryżanie kaleczyli sobie języki chcąc poprawnie wymówić nazwę Honda (H we francuskim jest nieme, w wymowie nieistniejące) i nie bardzo wierzyli, że wchodzące na ich rynek wyroby Suzuki czy Kawasaki mogą sprostać angielskim Triumphom, czy niemieckim BMW. Oczywiście mylili się, wystarczyło jedno wejrzenie w japoński prospekt reklamowy, by mieć pewność, że skośnookie motocykle są szybsze i sprawniejsze. A dobra polityka marketingowa powodowała, że były też proporcjonalnie tańsze od konkurentów. Japończykom brakowało do pełnego triumfu jednego, efektownego wystrzału reklamowego. Wkrótce miał się pojawić – ale biedny Jean-Paul nie wiedział jeszcze, że stanie się jego podwójnym bohaterem.
Biorąc wszakże sprawy po kolei: biuro Jean-Paula odniosło jakiś bliżej niesprecyzowany sukces, po którym pojawiły się dodatkowe premie. I nasz bohater wykazując odpowiedni dochód mógł już udać się do banku w celu wzięcia kredytu na zakup japońskiego motocykla. Wybór padł na czterocylindrowego potwora – Kawasaki Z 900. We Francji jego popularność skokowo wzrosła, gdy prawdziwy Jean Paul Belmondo w jednym z filmów jako „dobry” gangster szybko znikał z oczu goniącej go autami policji – właśnie na Z 900. Jean-Paul z tej opowieści dokupił do kompletu skórzaną kurtkę i takież spodnie – i pewnego dnia wybrał się do znanej już sobie knajpy motocyklistów. Okrzykom zachwytu i cmokaniom nie było końca. Nowi koledzy i nowi przyjaciele od dziecka chcieli się oczywiście przejechać potworem. Nie, panowie, nic z tego, to więcej, niż żona, nie pożyczam… Laurette tego wieczoru nie było, jej kompana również, podobno świętowali jakiś sukces artystyczny dziewczyny. Nikt nie wiedział o co chodzi, ale knajpa zgodnie stwierdziła, że ta dwójka to zwykłe świnie, sukces powinni świętować tutaj, a nie gdzie indziej.
Było więc wino, jakieś śpiewy i plany na grupowy wyjazd. A potem właściciel zaczął gasić kolejne światła i przyszedł czas na odjazd. Maszyny ruszały ostro, z pełnym rykiem, takie tu były zwyczaje i prawa. Jean-Paul dostosował się do nich i pojechał tak szybko, jak nigdy przedtem. Maszyna prowadziła się wspaniale, nawet lekko zmoczona mżawką jezdnia zdawała się nie mieć znaczenia. Dojeżdżając do kolejnego skrzyżowania Jean-Paul kątem oka zobaczył znajomą twarz. Laurette! Wielka, kolorowa reklama zajmowała jeden z boków czteropiętrowej kamienicy. Na kolorowej, monstrualnie wielkiej fotce Laurette odziana w obcisłe dżinsy stała nad motorem Jean-Paula, tą jego ukochaną Kawą Z 900, taką samą, jaka właśnie drgała w jego rękach potężnym motorem – a z jej ust unosił się dymek opatrzony stosownym napisem. „W życiu nie miałam czegoś tak potężnego pod sobą!”.
To było ponad wytrzymałość Jean-Paula! Jak oni śmieli? Jak ona mogła być tak bezczelna?! Dlaczego pozwoliła na odpięty guzik paska spodni? Z 900 zadrżała z obrzydzeniem. Szczęknął zapinany ostro pierwszy bieg. Jean-Paul chciał tylko obejrzeć ten swój wstyd z bliska, dokładniej. Gwałtownie puścił sprzęgło i maszyna poszła pełną mocą wprost przed siebie. Dwójka i znowu ryk silnika. Fotografia powoli przekształcała się w barwną plamę, kontury obrazu traciły ostrość, rozmywały się. I w pędzie – i w coraz większej bliskości…
Moi paryscy znajomi twierdzą, że uderzenie było potężne, zbiornik z paliwem eksplodował, a przybyli wkrótce pompiers właściwie nie mieli już co ratować. Dym osmalił twarz Laurette. Z twarzą Jean-Paula nie bardzo wiadomo co się stało. Reklamowa dźwignia przyniosła sukces firmie. I zgubę jej nowemu klientowi.
Ale może to tylko było takie paryskie bajanie? Przecież nie wszyscy ludzie, z którym miałem tam do czynienia byli aniołami prawdy.
| |||
|
830 odsłon | średnio 5 (3 głosy) ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
zaloguj się lub załóż konto by oceniać i komentować |
Re: Reklama niesie śmierć | |||
Piotr Świtecki, 2011.04.15 o 12:28 | |||
Ach, te "legendy Urbana", czyli urban legends ;-) | |||
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć |
Re: Reklama niesie śmierć | |||
Były bloger, 2011.04.15 o 12:40 | |||
Nieśmiało sugeruję rzecz taką: proszę wybrać sobie firmę motoryzacyjną (Mitsubishi, BMW, Honda, Renault itd.) lub konkretny model auta produkowanego do połowy lat 80-tych. A ja Panu w ciągu jednego dnia opowiem o przedmiocie coś ciekawego, dobrze? Z pozdrowieniami! | |||
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć |
Re: Reklama niesie śmierć | |||
Piotr Świtecki, 2011.04.15 o 12:54 | |||
Historie jak wisienki na torcie. A mógłby być Porshe 911? Czerwony? Jeszcze jakby zielonooka blondynka, to w ogóle... :-) | |||
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć |
Re: Reklama niesie śmierć | |||
Były bloger, 2011.04.15 o 12:56 | |||
Za dwie godziny będzie. | |||
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć |
Re: Reklama niesie śmierć | |||
Piotr Świtecki, 2011.04.15 o 13:06 | |||
Nie ma pośpiechu. Tisze jedziesz, dalsze budziesz. | |||
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć |
Re: Reklama niesie śmierć | |||
w.red, 2011.04.15 o 12:46 | |||
Muszę się przyznać. Po konfrontacji z podobnym "japońcem" po prostu obiecałem sobie już nigdy nie wsiąść na motor. Znam siebie. A przy możliwościach takiego "potwora" oraz stanie naszych dróg byłoby to samobójstwo. Owszem z nutką zazdrości patrzę na naszych rodzimych kamikadze na "przecinakach". Nie mniej mam świadomość że taka eskapada może mieć dużo gorszy finał niż śmierć. A tego bym nie przeżył ;) PS Nie mówiłem że talent trzeba rozwijać ? ^^ | |||
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć |
Re: Reklama niesie śmierć | |||
Były bloger, 2011.04.15 o 12:51 | |||
W.Redzie: to było specjalnie dla Pana! Osobiście nigdy opisywanej reklamy na murach paryskich kamienic nie widziałem, ale są tacy, którzy twierdzą, iż właśnie tam, w tym dymku, znajdował się napis "Nigdy nie miałam czegoś tak potężnego pomiędzy nogami". I że była z tego powodu interpelacja poselska do ministra kultury, a całość skończyła się niezłym skandalem. Dzisiaj ciężko mi to sprawdzić - zwłaszcza że bardziej lubię historyjki, niż grzebanie się w parlamentarnych aktach. Pozdrawiam! | |||
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć |
Re: Marek Z | |||
w.red, 2011.04.15 o 16:39 | |||
Dziękuję niezmiernie :D Tak sobie właśnie nieśmiało aczkolwiek narcystyczno-egoistycznie pomyślałem czytając ten tekst ;) A grzebanie w aktach i do tego parlamentarnych pozostawmy masochistom. Bo z nich wynika tylko jedna prawda. A mianowicie taka, że prawda..nie istnieje (przynajmniej dla ludzi tego gatunku. pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję | |||
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć |
Re: Reklama niesie śmierć | |||
Christophoros Scholastikos, 2011.04.17 o 14:42 | |||
Panie Marku, a zna Pan jakąś anegdotę o Reault Fuego? To moje pierwsze auto.. Byłbym wdzięczny :). Pozdrawiam | |||
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć |
Re: Reklama niesie śmierć | |||
Były bloger, 2011.04.17 o 20:46 | |||
Znam, pewnie, ze znam - niestety słowo się rzekło - kobyłka u płotu, cykl zakończony. Fuego to było auto, którego nie kupiłem przez roztargnienie ( a może złość?) w 1991 roku w Antwerpii, na jednej z rozpędzonych giełd. Tak, rozpędzonych - gdy organizator nie zapłacił miastu myta urzędnicy wzywali policajów, a ci rozpędzali całość. Na początku w spokojny sposób, później już różnie bywało, przecież pieniądze krążyły cały czas z ręki do ręki. Fuego, którego z żoną nie kupiliśmy miało motor 1600 ccm, kosztowało tyle, że w ostateczności było nas na nie stać (70 tysięcy franków belgijskich, 1 ówczesny dolar to 39 franków). Niestety prywatny właściciel miał zdaje się większa ochotę na kawę z moją żoną , niż na sprzedawanie swego auta - rzecz się rozwiała, dodatkowo poganiana pałami rosłych drabów. Zadra siedziała jednak w umyśle głęboko. Wiedziałem jak jeździ klasyczna 18-tka z tym samym, umieszczonym PODŁUŻNIE motorem - więc kiedy w gazecie pokazała się informacja, że pewien szklarz z centrum Warszawy chce sprzedać sportowe Renault poleciałem tam na skrzydłach, mniemając, że będzie to wymarzone Fuego. Niestety - albo i stety to była sportowa SIEDEMNASTKA, coś absolutnie cudownego, dzisiaj rarytas znacznie większy, niż Fuego. Wersja z rekinimi skrzelami za drzwiami, wystajacymi niebezpiecznie obudowami zegarów - i małym silniczkiem, znanym z Dacii, czyli R-12. Motorek był juz wymieniony, niestety na ten rumuński, pluł olejem na wszystkich płaszczyznach podziału i po trzech miesiącach po prostu zmarł na zawał. Autko dostało silnik 1600 właśnie z rozbitego Fuego. Wówczas nawalać poczęła skrzynia, wyraźnie nie odpowiadająca tej jednostce napędowej. Odkupił jakiś starszy pan, który twierdził, iż upora się z tym problemem, bo chyba w piwnicy ma skrzynie "piątkę". Co było dalej nie wiem. Wkrótce potem stałem się posiadaczem kolejnego numeru Renault: JEDENAŚCIE 1721 ccm z długimi kolektorami multi-wtrysku. Małe, podróżne, pardon za określenie "zapierdaladełko". Nieststy okrutnie korodujące - nie w elementach karoserii, ale np. łożyskach przednich McPhersonów. Kiedys miałem kłopot z dojechaniem do domu, kierownica nie chciala się obracać... Co się tyczy Renault i wymienianych tu pojazdów: bylem posiadaczem, nie po kolei, ale zawszeć, modeli 5, 8, 9, 10, 11, 12, 14, 16, 17, 19, 20, 21, 25, Safrane, Megane. Cala historia, prawda? Ale kiedy kupując w salonie nowe Megane chciałem dealerowi o tym opowiedziec oczywiście w celu obniżenia ceny - nikt nie był zainteresowany słuchaniem. Renault Polska tez nie bardzo, mieli ponoć "inne priorytety". Pomogło co innego, ale to nie nadaje się do publicznego opowiadania. Pozdrawiam Jak najcieplej! | |||
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć |
Re: Reklama niesie śmierć | |||
Christophoros Scholastikos, 2011.04.17 o 21:00 | |||
Dziękuję pięknie. Faktycznie ma Pan wielki przebieg w modelach. Pozdrawiam ps. Oczywiście jest czego żałować bo fuego prowadziło się wspaniale. | |||
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć |
Re: Reklama niesie śmierć | |||
Były bloger, 2011.04.17 o 21:11 | |||
A i dzisiaj jeżdżę czymś, co śni się po nocach miłośnikom klasycznych limuzyn ze sportowym pazurem: Accord IV dwa litry, ujeżdżam bez litości, jest pełnoletnia (20). Proszę wskazac dowolnego maila kontaktowego, na który moge przesłac fotki. Mam się czym pochwalić. I na koniec: z wykształcenia to ja jestem teoretykiem literatury (polonistyka). Ale jeśli kiedykolwiek uznałem, że na tym polu kłamią (a kłamali bez końca)- uciekałem w technikę Śruba ma tylko dwa stany: prawidłowego i nieprawidłowego skręcenia. Nie ma pośrednich interpretacji. To uspokaja. Pozdrawiam! | |||
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć |
Re: Reklama niesie śmierć | |||
Christophoros Scholastikos, 2011.04.17 o 22:29 | |||
Niedawno porzuciłem Civica V w hatchbacku, bardzo polubiłem tą markę 100tysięcy przejechanego szczęścia. Następny miał być właśnie Ackord tyle, że V cupe. Inaczej jednak losy się potoczyły i aktualnie volkwagenuję się po drogach. Zdjęcia przyjmie moja skrzynka christophorosscholastikos@gmail.com Tak, system zero jedynkowy bardzo uspokaja. Niektóre tematy jednak wymagają potężnej i czasochłonnej obróbki by sprowadzić je do prostego tak/nie - czarne/białe -dobrze/źle. Pozdrowienia | |||
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć |
Re: Reklama niesie śmierć | |||
Były bloger, 2011.04.17 o 22:50 | |||
Fotki poszły na wskazany adres. A co się tyczy pozostałych kwestii: oj tak, moja nauka bolała i to bardzo. Dzisiaj jest jak wypalony żelazem znak na krowie. I dobrze mi tak, za wszystko zapłaciłem ze swojego. Do dzisiaj ten wspominany system zero-jedynkowy działa na mnie jak silny środek uspokajający. Powiem nawet więcej: ze mną jest jak z koniem. Pływam tak długo, póki widzę punkty orientacyjne. Póki je pamiętam, póki są w mojej głowie i czynach. Koń nie widząc brzegu tonie dobrowolnie. Ja jeszcze płynę... Pozdrawiam! | |||
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć |
Re: Reklama niesie śmierć | |||
Christophoros Scholastikos, 2011.04.17 o 22:59 | |||
Pozwolę sobie jeszcze publicznie pochwalić. Wspaniale zachowana hondzina. Tak, one mają pazurrrrr. Aż się roztkliwiłem z myślą o mojej byłej :). Ukłony | |||
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć |
© Polacy.eu.org 2010-2025 | Subskrypcje: | ![]() | ![]() | ↑ do góry ↑ |