słowa kluczowe: Paryż, motocykliści, reklama.
Świat2011.04.15 12:00

Reklama niesie śmierć

   
 
To wbrew pozorom nie jest niemądre stwierdzenie. W kolorowym i rozedrganym wszystkimi językami Paryżu późnego lata 1974 roku opowiadano sobie historyjkę o niejakim Jean-Paulu, przydajmy mu nazwisko Gautier, choć z modą nie miał nic wspólnego.
 

 Był za to imiennikiem niejakiego Belmonda. Jean-Paul od małego marzył o poruszaniu się z wielkimi prędkościami, o pędzie rozwiewającym włosy i chłodzącym rozgrzaną wewnętrznym żarem twarz. Chciał tak właśnie wjechać w barwny tłumek dziewczyn pod swoim biurem – i uwieść najpiękniejszą, być może parę kilometrów dalej, już na łonie natury. Tymczasem był po prostu zwykłym, paryskim erotomanem, któremu los poskąpił fortuny, przez co marzenia o Bentleyach w wersji kabriolet czy innych podobnych wynalazkach musiały ulec bezwzględnej eksterminacji. Jean-Paul zakochał się w czymś bliższym swym możliwościom – w motocyklach. Na razie jednak ujeżdżał dość spokojną Lambrettę, poczucie pędu skutecznie tamowała wysoka szyba przymocowana do kierownicy i blaszana osłona nóg. Jakoś nie mógł sobie wyobrazić, by mógł w ten sposób zdobyć niejaką Laurette, sąsiadkę z oficyny kamienicy, gdzie mieszkał. Cudownie zgrabna Kreolka nie zwracała nań szczególnej uwagi, ponieważ pochłaniały ja dwa zajęcia: studiowanie najnowszych koafiur w znanej szkole kreatorów fryzjerskich i narzeczony, burkliwy posiadacz angielskiego motocykla BSA. Wieczorem ta właśnie para przebrana w skórzane kostiumy siadała na ryczącego rumaka i udawała się do baru motocyklistów w dzielnicy Portes Vincennes. Jean-Paul był parę razy pod szklaną taflą oddzielająca świat realny od świata swych marzeń, gdzie Laurette bez wątpienia była gwiazdą. Ale cóż, jak mówią także w Paryżu: lizanie cukierka przez szybę nie daje pełnej satysfakcji…

 

Lata siedemdziesiąte w świecie motocykli otworzyły ekspansję wyrobów japońskich do Europy. Paryżanie kaleczyli sobie języki chcąc poprawnie wymówić nazwę Honda (H we francuskim jest nieme, w wymowie nieistniejące) i nie bardzo wierzyli, że wchodzące na ich rynek wyroby Suzuki czy Kawasaki mogą sprostać angielskim Triumphom, czy niemieckim BMW. Oczywiście mylili się, wystarczyło jedno wejrzenie w japoński prospekt reklamowy, by mieć pewność, że skośnookie motocykle są szybsze i sprawniejsze. A dobra polityka marketingowa powodowała, że były też proporcjonalnie tańsze od konkurentów. Japończykom brakowało do pełnego triumfu jednego, efektownego wystrzału reklamowego. Wkrótce miał się pojawić – ale biedny Jean-Paul nie wiedział jeszcze, że stanie się jego podwójnym bohaterem.

 

Biorąc wszakże sprawy po kolei: biuro Jean-Paula odniosło jakiś bliżej niesprecyzowany sukces, po którym pojawiły się dodatkowe premie. I nasz bohater wykazując odpowiedni dochód mógł już udać się do banku w celu wzięcia kredytu na zakup japońskiego motocykla. Wybór padł na czterocylindrowego potwora – Kawasaki Z 900. We Francji jego popularność skokowo wzrosła, gdy prawdziwy Jean Paul Belmondo w jednym z filmów jako „dobry” gangster szybko znikał z oczu goniącej go autami policji – właśnie na Z 900. Jean-Paul z tej opowieści dokupił do kompletu skórzaną kurtkę i takież spodnie – i pewnego dnia wybrał się do znanej już sobie knajpy motocyklistów. Okrzykom zachwytu i cmokaniom nie było końca. Nowi koledzy i nowi przyjaciele od dziecka chcieli się oczywiście przejechać potworem. Nie, panowie, nic z tego, to więcej, niż żona, nie pożyczam… Laurette tego wieczoru nie było, jej kompana również, podobno świętowali jakiś sukces artystyczny dziewczyny. Nikt nie wiedział o co chodzi, ale knajpa zgodnie stwierdziła, że ta dwójka to zwykłe świnie, sukces powinni świętować tutaj, a nie gdzie indziej.

 

Było więc wino, jakieś śpiewy i plany na grupowy wyjazd. A potem właściciel zaczął gasić kolejne światła i przyszedł czas na odjazd. Maszyny ruszały ostro, z pełnym rykiem, takie tu były zwyczaje i prawa. Jean-Paul dostosował się do nich i pojechał tak szybko, jak nigdy przedtem. Maszyna prowadziła się wspaniale, nawet lekko zmoczona mżawką jezdnia zdawała się nie mieć znaczenia. Dojeżdżając do kolejnego skrzyżowania Jean-Paul kątem oka zobaczył znajomą twarz. Laurette! Wielka, kolorowa reklama zajmowała jeden z boków czteropiętrowej kamienicy. Na kolorowej, monstrualnie wielkiej fotce Laurette odziana w obcisłe dżinsy stała nad motorem Jean-Paula, tą jego ukochaną Kawą Z 900, taką samą, jaka właśnie drgała w jego rękach potężnym motorem – a z jej ust unosił się dymek opatrzony stosownym napisem. „W życiu nie miałam czegoś tak potężnego pod sobą!”.

 

To było ponad wytrzymałość Jean-Paula! Jak oni śmieli? Jak ona mogła być tak bezczelna?! Dlaczego pozwoliła na odpięty guzik paska spodni? Z 900 zadrżała z obrzydzeniem. Szczęknął zapinany ostro pierwszy bieg. Jean-Paul chciał tylko  obejrzeć ten swój wstyd z bliska, dokładniej. Gwałtownie puścił sprzęgło i maszyna poszła pełną mocą wprost przed siebie. Dwójka i znowu ryk silnika. Fotografia powoli przekształcała się w barwną plamę, kontury obrazu traciły ostrość, rozmywały się. I w pędzie – i w coraz większej bliskości…

 

Moi paryscy znajomi twierdzą, że uderzenie było potężne, zbiornik z paliwem eksplodował, a przybyli wkrótce pompiers właściwie nie mieli już co ratować. Dym osmalił twarz Laurette. Z twarzą Jean-Paula nie bardzo wiadomo co się stało. Reklamowa dźwignia przyniosła sukces firmie. I zgubę jej nowemu klientowi.

 

Ale może to tylko było takie paryskie bajanie? Przecież nie wszyscy ludzie, z którym miałem tam do czynienia byli aniołami prawdy.

 

 
 

 

830 odsłon średnio 5 (3 głosy)
zaloguj się lub załóż konto by oceniać i komentować   
Re: Reklama niesie śmierć 
Piotr Świtecki, 2011.04.15 o 12:28
Ach, te "legendy Urbana", czyli urban legends ;-)
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Reklama niesie śmierć   
Były bloger, 2011.04.15 o 12:40
Nieśmiało sugeruję rzecz taką: proszę wybrać sobie firmę motoryzacyjną (Mitsubishi, BMW, Honda, Renault itd.) lub konkretny model auta produkowanego do połowy lat 80-tych. A ja Panu w ciągu jednego dnia opowiem o przedmiocie coś ciekawego, dobrze?
Z pozdrowieniami!
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Reklama niesie śmierć 
Piotr Świtecki, 2011.04.15 o 12:54
Historie jak wisienki na torcie.

A mógłby być Porshe 911? Czerwony? Jeszcze jakby zielonooka blondynka, to w ogóle... :-)
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Reklama niesie śmierć   
Były bloger, 2011.04.15 o 12:56
Za dwie godziny będzie.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Reklama niesie śmierć 
Piotr Świtecki, 2011.04.15 o 13:06
Nie ma pośpiechu. Tisze jedziesz, dalsze budziesz.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Reklama niesie śmierć 
w.red, 2011.04.15 o 12:46
Muszę się przyznać. Po konfrontacji z podobnym "japońcem" po prostu obiecałem sobie już nigdy nie wsiąść na motor.
Znam siebie. A przy możliwościach takiego "potwora" oraz stanie naszych dróg byłoby to samobójstwo.
Owszem z nutką zazdrości patrzę na naszych rodzimych kamikadze na "przecinakach". Nie mniej mam świadomość że taka eskapada może mieć dużo gorszy finał niż śmierć.
A tego bym nie przeżył ;)

PS

Nie mówiłem że talent trzeba rozwijać ? ^^
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Reklama niesie śmierć   
Były bloger, 2011.04.15 o 12:51
W.Redzie: to było specjalnie dla Pana! Osobiście nigdy opisywanej reklamy na murach paryskich kamienic nie widziałem, ale są tacy, którzy twierdzą, iż właśnie tam, w tym dymku, znajdował się napis "Nigdy nie miałam czegoś tak potężnego pomiędzy nogami". I że była z tego powodu interpelacja poselska do ministra kultury, a całość skończyła się niezłym skandalem. Dzisiaj ciężko mi to sprawdzić - zwłaszcza że bardziej lubię historyjki, niż grzebanie się w parlamentarnych aktach.
Pozdrawiam!
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Marek Z 
w.red, 2011.04.15 o 16:39
Dziękuję niezmiernie :D
Tak sobie właśnie nieśmiało aczkolwiek narcystyczno-egoistycznie pomyślałem czytając ten tekst ;)
A grzebanie w aktach i do tego parlamentarnych pozostawmy masochistom. Bo z nich wynika tylko jedna prawda. A mianowicie taka, że prawda..nie istnieje (przynajmniej dla ludzi tego gatunku.

pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Reklama niesie śmierć 
Christophoros Scholastikos, 2011.04.17 o 14:42
Panie Marku, a zna Pan jakąś anegdotę o Reault Fuego? To moje pierwsze auto..
Byłbym wdzięczny :).
Pozdrawiam
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Reklama niesie śmierć   
Były bloger, 2011.04.17 o 20:46
Znam, pewnie, ze znam - niestety słowo się rzekło - kobyłka u płotu, cykl zakończony. Fuego to było auto, którego nie kupiłem przez roztargnienie ( a może złość?) w 1991 roku w Antwerpii, na jednej z rozpędzonych giełd. Tak, rozpędzonych - gdy organizator nie zapłacił miastu myta urzędnicy wzywali policajów, a ci rozpędzali całość. Na początku w spokojny sposób, później już różnie bywało, przecież pieniądze krążyły cały czas z ręki do ręki. Fuego, którego z żoną nie kupiliśmy miało motor 1600 ccm, kosztowało tyle, że w ostateczności było nas na nie stać (70 tysięcy franków belgijskich, 1 ówczesny dolar to 39 franków). Niestety prywatny właściciel miał zdaje się większa ochotę na kawę z moją żoną , niż na sprzedawanie swego auta - rzecz się rozwiała, dodatkowo poganiana pałami rosłych drabów. Zadra siedziała jednak w umyśle głęboko. Wiedziałem jak jeździ klasyczna 18-tka z tym samym, umieszczonym PODŁUŻNIE motorem - więc kiedy w gazecie pokazała się informacja, że pewien szklarz z centrum Warszawy chce sprzedać sportowe Renault poleciałem tam na skrzydłach, mniemając, że będzie to wymarzone Fuego. Niestety - albo i stety to była sportowa SIEDEMNASTKA, coś absolutnie cudownego, dzisiaj rarytas znacznie większy, niż Fuego. Wersja z rekinimi skrzelami za drzwiami, wystajacymi niebezpiecznie obudowami zegarów - i małym silniczkiem, znanym z Dacii, czyli R-12. Motorek był juz wymieniony, niestety na ten rumuński, pluł olejem na wszystkich płaszczyznach podziału i po trzech miesiącach po prostu zmarł na zawał. Autko dostało silnik 1600 właśnie z rozbitego Fuego. Wówczas nawalać poczęła skrzynia, wyraźnie nie odpowiadająca tej jednostce napędowej. Odkupił jakiś starszy pan, który twierdził, iż upora się z tym problemem, bo chyba w piwnicy ma skrzynie "piątkę". Co było dalej nie wiem. Wkrótce potem stałem się posiadaczem kolejnego numeru Renault: JEDENAŚCIE 1721 ccm z długimi kolektorami multi-wtrysku. Małe, podróżne, pardon za określenie "zapierdaladełko". Nieststy okrutnie korodujące - nie w elementach karoserii, ale np. łożyskach przednich McPhersonów. Kiedys miałem kłopot z dojechaniem do domu, kierownica nie chciala się obracać...

Co się tyczy Renault i wymienianych tu pojazdów: bylem posiadaczem, nie po kolei, ale zawszeć, modeli 5, 8, 9, 10, 11, 12, 14, 16, 17, 19, 20, 21, 25, Safrane, Megane. Cala historia, prawda? Ale kiedy kupując w salonie nowe Megane chciałem dealerowi o tym opowiedziec oczywiście w celu obniżenia ceny - nikt nie był zainteresowany słuchaniem. Renault Polska tez nie bardzo, mieli ponoć "inne priorytety". Pomogło co innego, ale to nie nadaje się do publicznego opowiadania.
Pozdrawiam Jak najcieplej!
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Reklama niesie śmierć 
Christophoros Scholastikos, 2011.04.17 o 21:00
Dziękuję pięknie.
Faktycznie ma Pan wielki przebieg w modelach.
Pozdrawiam
ps. Oczywiście jest czego żałować bo fuego prowadziło się wspaniale.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Reklama niesie śmierć   
Były bloger, 2011.04.17 o 21:11
A i dzisiaj jeżdżę czymś, co śni się po nocach miłośnikom klasycznych limuzyn ze sportowym pazurem: Accord IV dwa litry, ujeżdżam bez litości, jest pełnoletnia (20). Proszę wskazac dowolnego maila kontaktowego, na który moge przesłac fotki. Mam się czym pochwalić.
I na koniec: z wykształcenia to ja jestem teoretykiem literatury (polonistyka). Ale jeśli kiedykolwiek uznałem, że na tym polu kłamią (a kłamali bez końca)- uciekałem w technikę Śruba ma tylko dwa stany: prawidłowego i nieprawidłowego skręcenia. Nie ma pośrednich interpretacji. To uspokaja.
Pozdrawiam!
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Reklama niesie śmierć 
Christophoros Scholastikos, 2011.04.17 o 22:29
Niedawno porzuciłem Civica V w hatchbacku, bardzo polubiłem tą markę 100tysięcy przejechanego szczęścia. Następny miał być właśnie Ackord tyle, że V cupe. Inaczej jednak losy się potoczyły i aktualnie volkwagenuję się po drogach.
Zdjęcia przyjmie moja skrzynka christophorosscholastikos@gmail.com
Tak, system zero jedynkowy bardzo uspokaja. Niektóre tematy jednak wymagają potężnej i czasochłonnej obróbki by sprowadzić je do prostego tak/nie - czarne/białe -dobrze/źle.
Pozdrowienia
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Reklama niesie śmierć   
Były bloger, 2011.04.17 o 22:50
Fotki poszły na wskazany adres. A co się tyczy pozostałych kwestii: oj tak, moja nauka bolała i to bardzo. Dzisiaj jest jak wypalony żelazem znak na krowie. I dobrze mi tak, za wszystko zapłaciłem ze swojego. Do dzisiaj ten wspominany system zero-jedynkowy działa na mnie jak silny środek uspokajający. Powiem nawet więcej: ze mną jest jak z koniem. Pływam tak długo, póki widzę punkty orientacyjne. Póki je pamiętam, póki są w mojej głowie i czynach. Koń nie widząc brzegu tonie dobrowolnie. Ja jeszcze płynę...
Pozdrawiam!
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Reklama niesie śmierć 
Christophoros Scholastikos, 2011.04.17 o 22:59
Pozwolę sobie jeszcze publicznie pochwalić. Wspaniale zachowana hondzina. Tak, one mają pazurrrrr. Aż się roztkliwiłem z myślą o mojej byłej :).
Ukłony
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
linki, cytaty, nowiny
najwyżej  oceniane
zeszyty tematyczne
najbardziej kontrowersyjne artykuły
najnowsze komentarze

© Polacy.eu.org 2010-2025   Subskrypcje:    Atom   RSS  ↑ do góry ↑