słowa kluczowe: Mazury, przekręty, sensacje.
Polska2011.04.14 19:00

Instynkty

   

Część trzecia

 


 

Po dwóch miesiącach od ostatniej publikacji mała bombka: Ewaryst stawia hotel, suszarni ma już dość, żadnych dalej ziół, od tej pory sami turyści. Manio olewa krowy, owce i co tam jeszcze hodował, też stawia pensjonat. Tadek gospodarkę zostawi pewnie dzieciom, ma nad jeziorem stodołę, przerobi ją na dom letniskowy. Co się do cholery dzieje? Skąd kasa, skąd kredyty, skąd materiały budowlane? Czy ja coś w tej całej opowieści przeoczyłem, coś źle obejrzałem?

 

Nie. Miałem tyle informacji ile mi zechciano sprzedać. Interpretacja? Jak najwłaściwsza. Tyle że oparta o szczątkowe dane – więc też szczątkowa. Dobrzy, pracowici ludzie wkręcili mnie w najprostszy sposób: pokazując wroga palcem i używając przeciw niemu jego własnej broni, gazety, która w założeniu książąt tamtej epoki broniła jak ostatniego pół litra na przyjęciu. Nie mogę pisnąć, bo Manio uprzedzał mnie po wielokroć, że będzie drugie dno opowieści, to dno z piątym asem w rękawie. Czy wróg był prawdziwy? Jak najbardziej. Dostał za swoje sprawiedliwie? Nie inaczej. Kto wygrał? Strona skarżąca się do ogólnopolskiej gazety. Czyli wszystko w teoretycznym porządku. Prywatnie wiem jednak, że nie zostawię tego. Że kantować to my, nigdy nas. Nadepnięto mi po prostu na ambicję.

 

Najpierw banki. Nie, nie udzielą żadnej informacji, mowy nie ma! Więc czas na mojego piątego asa. Mieszka w sąsiedniej wsi, mały pensjonacik, duże zamiłowanie do trunków i dobra pamięć. Kiedyś mnóstwo wspólnych zabaw w jednej ze znanych warszawskich winiarni. Jarek wie wszystko. Kredyty? To ty idioto nie wiesz kto je przydziela chętnym? Żona Ewarysta i moja żona. Aż siadam z wrażenia. „Trochę to rozłożyły w czasie, ale od kiedy załatwiłeś Księcia bez mydła, za dupowatość zesłali go do fabryki margaryny – mają wolną rękę. Nowy władca bojaźliwy i nikogo już z tej okolicy nie tyka. Czemu czujesz się do bani? Masz u nich taki mores, jak nikt w okolicy. Tyle że to wkrótce minie.” Ewaryst właśnie zakontraktował obsługę turystów holenderskich, teraz pieniądze popłyną strugą, a co ważniejsze przez cały rok. A Manio dużą działkę podzielił na trzy części, coś tam sprzedał Niemcom, coś znanemu reżyserowi z Warszawy. „Ludzie się człowieku stabilizują. Bogacą. Miną ze dwa lata i we łbach im się poprzewraca. A ty chciałeś co, czynić sprawiedliwość? Polej Bond, polej bo uśniemy… A przy okazji: nie chcesz kupić od nas działki? Tej obok, tanio policzymy, parę dolarów się przyda.”

 

Więc opisałem to wszystko jeszcze raz, z każdym znanym mi szczegółem. Nic, cisza. Potem była Magdalenka, pewna młoda idiotka ogłosiła koniec komuny, Książę wrócił z zesłania do interesu, mniej ideowego, ale pewniejszego. Co z dzielnym milicjantem tak szczodrze częstującym sąsiadów gorzałą na polach? Klasyka: uratowała go ładna córka. Wyszła za mąż za któregoś z licznych synów Ewarysta. Nie ma co prawda opowieści Romea i Julii – ale nie ma też nienawiści rodowej. Ich instynkt podpowiedział im, że korzystniej jest się łączyć, niż naparzać.

 

Czego się nauczyłem? Dwóch podstawowych rzeczy: gdy na stole zbyt wiele dokumentów, dowodów i w ogóle kwitów nie patrz na to co jest. Szukaj tego, czego nie ma. Dwa: wierz swojemu instynktowi. Nawet jeśli cię oszuka – to łatwo się rozliczycie. Ciach, cięcie przy goleniu, takie delikatne – i po sprawie…

 

 

Komuna uwłaszczała się powoli, ale skutecznie. Opisany wyżej manewr pozornie nie udał się. Wkrótce potem ukazała się tak zwana ustawa Wilczka. Co nie jest zakazane – jest dozwolone. Dla komuchów rzecz jasna. Powalczyli trochę o obsadzenie komisji kredytowych w bankach, wygrali i mogli już wszystko. Dyżurne pieniądze czekały zawsze. Można było inwestować, ale można też było wykupywać - wystarczyło złapać frajera, który inwestycje już nieźle podgonił  i zrobić go w konia jakimś durnym, a świeżo pojawiającym się przepisem. Z tego co wiem o Mazury stoczono wojnę, mniej może krwawą, niż ostatnia światowa, ale znacznie bardziej brzemienną w skutki

 

Ile lat minęło? Aż wstyd liczyć, jeszcze kto powie, że ludzie nie żyją tak długo… Spryciarze, z którymi miałem do czynienia niewiele już znaczą. Ale nie, niczego im nie zabrano, tu skaleczeń nie było. Po prostu trzepią te swoje stówy i tysiące skrzętnie notując od kogo pieniądze za usługę godzi się wziąć, a od kogo wolno na pełen gwizdek. Manio wpadł jak śliwka w kompot – jego sąsiad, ten, któremu sprzedał część swoje działki, okazał się cwaniakiem znacznie większego formatu. I nie pomagają żadne procesy, nie ma już gazet, które jak mnie kiedyś wysłały by swojego pismaka do obrony pojedynka. Lajf is brutal.

 

M.Z.

 

 

 

 
 

 

873 odsłony średnio 5 (3 głosy)
zaloguj się lub załóż konto by oceniać i komentować   
Re: Instynkty   
w.red, 2011.04.14 o 20:12
Cóż... chciałoby się dodać " życie to nie je bajka, życie to je bitwa" i że pojęcie "najsilniejszego" tudzież "najcwańszego" w dłuższej perspektywie okazuje się być nie trafione. Bo zawsze znajdzie się, albo większy , albo jeszcze silniejszy.
I choć w tym przypadku faktycznie "księciunio" okazał się być niezbyt rozgarnięty. To raczej traktowałbym to jako wyjątek potwierdzający regułę. Bo w wielu przypadkach wykształcenie i inteligencja tych ludzi była dużo większa (niestety z wielką szkodą dla nas wszystkich).

pozdrawiam i dziękuję za dokończenie opowiadania :)
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
linki, cytaty, nowiny
najwyżej  oceniane
zeszyty tematyczne
najbardziej kontrowersyjne artykuły
najnowsze komentarze

© Polacy.eu.org 2010-2024   Subskrypcje:    Atom   RSS  ↑ do góry ↑