słowa kluczowe: David Hume, Gabriel Narutowicz, Gnoza, John Locke, Manicheizm, Marek Stefan Szmidt, Rada Regencyjna, Schaftesbury, solidarność obywatelska, świety Augustyn.. | |||
Polska | 2014.12.18 13:02 2015.01.02 19:46 |
Przekleństwo Manicheizmu: gnoza, jako narzędzie polityki antypolskiej | Marek Stefan Szmidt | ||
Katedra Etyki Cywilizacji Łacińskiej zaprasza na analizę przyczyn rozbicia społeczeństwa polskiego, będącą skutkiem panującego i podsycanego przez rządzących zjawiska gnozy politycznej. Tematem szkicu jest także obecność "Kreta" w Ruchu Narodowym. | |||
Motto: Wroga, zagrażającego Cywilizacji, Państwu, Narodowi, czy Rodzinie można nawet zabić (V Przykazanie, to w oryginale hebrajskim: Nie będziesz mordował), ale Osobę błądzącą zawraca się na „dobrą drogę”… A to ogromna różnica. W poprzednim szkicu, pod tytułem „Czy Józef Piłsudski otrzymał władzę zgodnie z Legalizmem etycznym”, omawiałem problem łamania zasad Cywilizacji Łacińskiej przez Osoby publiczne działające „w dobrej wierze” i źle zrozumianym interesie narodowym, gdyż jak inaczej oceniać działania Arcybiskupa Aleksandra Kakowskiego, który zrzekł się – cywilizacyjnie i faktycznie - posiadanej de iure władzy Interrexa nieistniejącego od 1794 roku, a więc od momentu przegranej wojny z Rosją, Królestwa Polskiego, na rzecz objęcia prezydencji tworu cesarzy niemieckich, jakim było – marionetkowe i nielegalne etycznie – Königreich Polen (o którym nawet nie wspomina poważna Encyclopaedia Britannica). Opisawszy zjawiska, zajmę się – poniżej – ich skutkami i reperkusjami, które rzutują na całą historię Polski od 1916 roku, po dzień dzisiejszy, będąc bezpośrednią przyczyną tak niekorzystnych cywilizacyjnie zjawisk, jak np. „wojna polsko-polska”.
Dość częstym pytaniem, zadawanym przez Osoby żyjące we współczesnej formie Państwowości Polskiej jest to, dlaczego w społeczeństwie nie można osiągnąć jedności politycznej, prowadzącej do naprawy – widocznych – nieprawidłowości w funkcjonowaniu państwa, a przede wszystkim: zakończenia zgubnej wojny, jaką (pozornie) prowadzą środowiska post-solidarnościowe, przy użyciu metod całkowicie obcych etyce Cywilizacji Łacińskiej - w postaci oszczerstw, insynuacji oraz wzajemnego szpiegowania i denuncjacji. Właśnie denuncjacja, a więc zjawisko z gatunku najpodlejszych, stosowana jako narzędzie uprawiania polityki w demokratycznym państwie prawa, jest jedynym źródłem informacji, jakie posiadają Obywatele o nadużyciach władzy (jak eufemistycznie nazwałem pospolite złodziejstwo). Na marginesie pozostaje zawsze otwarte pytanie: Co jeszcze zostało zdefraudowane, a czego nie ujawniono, jedynie w obawie o kontr-działania bandy konkurencyjnej. Antycywilizacyjna rola tych metod polega na przyzwyczajaniu Obywateli do codzienności występowania i pozornej zwyczajności (naturalności) takich działań, wciągając resztę społeczeństwa na orbitę zepsucia elit politycznych, wywołując – u Osób mniej odpornych na Zło – poczucie podziwu z osiągnięć na polu gromadzenia środków materialnych i zazdrości dla pozycji, która umożliwia bezkarną – w istocie – kradzież mienia publicznego. Antycywilizacyjne dno, osiąga społeczeństwo w przypadkach chęci naśladownictwa tak owocnych karier, jak niesławnego Nazwiska posła, zasłaniającego własne kombinacyjki B*giem, Honorem i Ojczyzną. Zjawisko, omawiane w akapicie powyżej, potęgowane jest jeszcze przez tolerowaną w demokratycznym państwie prawa zmowę post-komunistycznych właścicieli byłego majątku narodowego, czyli tak zwanych „środków produkcji” oraz banków, zawłaszczonych procederem Grubej Kreski, utrzymujących niespotykanie niską w Europie dynamikę płac. Niskie płace oraz edukacja oferowana przez istne fabryki magistrów, po których Absolwent posiada kwalifikacje pomywacza talerzy w Wielkiej Brytanii, sprzyjają zjawisku szukania wyższych zarobków w tak zwanej „polityce”, zapełnionej kreaturami dosłownie szarpiącymi „ostatnie sukna” zdobyte przez tę formę państwowości grabieżą przymusu podatkowego, przekraczającą 80% dochodu przeciętnego Obywatela. Przyczyny „wiecznej wojny” toczonej przez stronnictwa polityczne, okupującego pojałtański kadłubek Ziem zrabowanych Rzeczypospolitej demokratycznego państwa prawa, leżą głęboko pogrzebane pyłem Historii, sięgającej korzeniami czasów przed-historycznych, a sformułowane – czego nie uczy współczesna edukacja – w Mezopotamii, dopiero przed końcem okresu zwanego Antykiem. Doktryna filozoficzna Babilończyka Maniego (Manesa, lub Manicheusza) – bo o niej mowa - powstała w III wieku naszej ery, a uznana - w aspekcie teologicznym - przez Kościół za herezję, wcale nie zakończyła swojej „kariery” w czternastowiecznych Chinach, gdzie jej – nielicznych już – wyznawców spotkał jeszcze Wenecjanin Marco Polo w czasie swoich podróży po Azji, w latach 1271-1295. Błędy teologiczne Manicheizmu szeroko opisał święty Augustyn, w dziełach: „De moribus ecclesiae catholicae et de moribus Manichaeorum”; „De libero arbitrio”; „De vera religione”; „Contra Faustum Manichaeum”, zdobywszy wpierw konieczne dla każdej poważnej krytyki doświadczenie, przez dziewięć lat przynależności do tej sekty, a którego budujące dzieło o słabości Osoby ludzkiej, pod tytułem „Confessiones” (Wyznania) serdecznie polecam Czytelnikowi zainteresowanemu rozwojem, a raczej poprawą kondycji duchowej i wyboistą drogą ku Prawdzie oraz pragnącemu poznać dwa wzajemnie przenikające się państwa, B*że i ziemskie: „Może ktoś z Twoich sług, moich braci, uzna to za grzech, że mając już całe serce wypełnione Twoim posłannictwem zgodziłem się choćby przez chwilę zasiadać na katedrze kłamstwa. Ale Ty, Panie najmiłosierniejszy, czyż i tego grzechu - razem ze wszystkimi innymi, straszliwymi i śmiertelnymi - nie przebaczyłeś mi i nie odpuściłeś, gdy mnie święta woda chrztu obmyła?” św. Augustyn „Wyznania”, Ks. IX. 2. W wymiarze filozoficznym, Manicheizm jest doktryną znacznie starszą, gdyż pochodzącą od Zoroastryzmu, religii monoteistycznej powstałej w Persji około XIII wieku p.n.e., a wywodzącej się z pierwotnych wierzeń Indo-Europejczyków, zakładających istnienie nierozłącznej pary sił nadprzyrodzonych, walczących nieustannie o władzę nad światem, a będących personifikacją Dobra i Zła. Ślady Manicheizmu, a raczej zoroasterycznego podziału w polityce Polskiej, można doszukać się od jej zarania, lecz dotyczyły one zwykle zrzeszeń zagrażających egzystencji państwa: na przykład do tych Złych zaliczamy Krzyżaków, a do tych Dobrych Juranda ze Spychowa – i jest to podział naturalny, zgodny z rozwojem cywilizacyjnym. Manicheizm zaczyna być jednak niebezpiecznym dla zrzeszeń państwowych, a szczególnie już dla narodowych wtedy, gdy tworzy „linie podziału” wewnątrz tych organizmów, dzieląc je „murem” wrogości politycznych, religijnych, majątkowych, kulturowych, etc., etc., etc. Zrzeszenia poddane takiej obróbce, - w której specjalizuje się pojałtańskie, demokratyczne państwo prawa rozsiadłe na kadłubku Ziem zagrabionych Rzeczypospolitej, - tracą dotychczasową spójność wewnętrzną i kończą swój byt: narodowy, państwowy, cywilizacyjny jeżeli już nie krwawą wojną domową, to rozkładem wewnętrznym, terytorialnym… a nawet rodzinnym. Celowo użyłem w akapicie powyższym słowa „obróbce”, gdyż – jak łatwo zauważyć – Dualizm stał się narzędziem politycznym wszelkich systemów opresyjnych, znanym nie tylko w czasach świetności Imperium Romanorum, dzięki dewizie: Dziel i Rządź, ale i bardziej współcześnie. Metodę podziału Polaków na zażarcie zwalczające się stronnictwa polityczne, stosowały z powodzeniem rządy Rosji i Prus: na przykład w wieku XVIII, przekupując „na potęgę” posłów na sejmy (tropizm do mamony jest także plagą sejmowiska przy ulicy Wiejskiej) i „budując” w ten sposób „własne” stronnictwa polityczne. Kosztowało to jednak ogromne pieniądze, a wierności tak zdobytej „klienteli” ich mocodawcy mogli być pewni tylko poprzez stałe „dostawy” złota i… pochlebstw. Na marginesie watro dodać, iż mocarstwa ościenne, mające na celu osłabienie i ponowne rozczłonkowanie Polski, wyciągnęły z tego doświadczenia wnioski na przyszłość, stosując obecnie znacznie tańszą dla ich budżetów metodę „haków”: przy pomocy mikrofilmów akt SB, znajdujących się w Berlinie, Moskwie i Waszyngtonie oraz skrupulatnej rejestracji „grzeszków”, jakich dopuszczają się dzisiejsze elity polityczne, na majątku zagrabionym Obywatelom, przez przymus fiskalny, prywatyzacje, etc., … Drastyczny i nieodwracalny - jak dotąd - podział polityczny w zrzeszeniu państwowym i narodowym, jakie nazywam Polakami, a dokonany metodą Dualizmu Maniego zainicjowały w XX-wieku Niemcy (Austria była tutaj tylko wykonawcą woli Cesarstwa Niemiec), deklaracją „niepodległości” Królestwa Polskiego, opublikowaną w dniu 5 listopada 1916 roku: Deklaracja powyższa, będąca aktem prawa narzuconego, a więc sprzecznego z etyką Cywilizacji Łacińskiej, przyjętej – wolną wolą pokoleń wstępnych - jako regulatora stosunków w Państwie Polskim, decyzją prawowitego władcy: Mieszka I poprzez Chrzest roku 966, nie miała za cel tylko wyłudzenie - z ziem zrabowanych Rzeczypospolitej – Rekruta dla wykrwawiających się armii Trójprzymierza, lecz i jednoczesne osłabienie zrzeszeń zawsze skorych do nieposłuszeństwa i ewentualnych Powstań przeciwko władzy zaborczej. Deklaracja „cesarzy”, będąca efektem Konferencji w Pszczynie pozostałaby bez większego echa, gdyby nie zaangażowanie polityczne środowisk i Osób, które trudno posądzać o jakiekolwiek złe intencje, a więc hr. Józefa Ostrowskiego, X. Zdzisława Lubomirskiego i X. Abp. Aleksandra Kakowskiego, co powinno być ostrzeżeniem dla wszystkich Osób zajmujących się polityką, a zwłaszcza już przeciwstawiających się systemom totalitarnym. | |||
|
4110472 odsłony | średnio 4,8 (4 głosy) |
zaloguj się lub załóż konto by oceniać i komentować | blog autora |
© Polacy.eu.org 2010-2024 | Subskrypcje: | Atom | RSS | ↑ do góry ↑ |