Czy Putin zlikwidował polskie stocznie?

Zygmunt Białas

Jeździli polscy politycy na Majdan i podburzali zbuntowanych. Czego oni tam szukali?

Coś niedobrego dzieje się w polskiej polityce. Wszystkie partie parlamentarne (z ewentualnym wyłączeniem PSL) - niczym Front Jedności Narodu - poparły bezwarunkowo i bezgranicznie jedną stronę konfliktu na Ukrainie. Akurat tę, w której prym wiodą nacjonalistyczna Swoboda i neonazistowska organizacja Prawy Sektor.

Jeździli polscy politycy na Majdan i podburzali zbuntowanych. Czego oni tam szukali? Przecież Ukraińcy powiedzieli nazbyt wyraźnie i okrutnie w latach 1943 - 44, co sądzą o obecności Polaków na ich ziemi. Czy ci politycy reprezentowali nasze interesy? Czy raczej pilnowali spraw Unii Europejskiej, a ściślej Niemców...?

Także mainstreamowe media, do których tym razem dołączyły liczne portale internetowe, ukazują jednolity i zarazem wypaczony obraz kraju nad Donem. Strona prounijna ma w zasadzie zawsze rację, a obrońcy konstytucyjnego prezydenta i rządu są w błędzie, popierając "tyranów".

Prezydent Rosji zareagował zgodnie ze swymi kompetencjami, decydując się na określone manewry na Krymie. Oberwało się więc Putinowi w polskich mediach zarówno ze strony dziennikarzy, jak i licznych blogerów. A tymczasem warto by się zająć własnym (nie zawsze musi być własne!) podwórkiem i zapytać mimochodem:

---  Czy Putin brał udział w "reformach" Sachsa /Balcerowicza? W "reformach", które pozbawiły nas podstaw rozwoju gospodarczego i spowodowały milionowe bezrobocie i masową emigrację zarobkową?

---  Czy Putin zlikwidował polskie stocznie?

---  Czy Putin przyczynił się w 2008r. do "katastrofy lotniczej" w Mirosławcu?

---  Czy Putin wysłał polskich żołnierzy na wojnę z Irakiem i Afganistanem?

Nie jestem adwokatem prezydenta Rosji. Nie jest on w ogóle politykiem z mojej bajki, a poza tym nie wyjaśniono dotąd pomocniczej roli Rosji w rzekomej katastrofie w Smoleńsku w 2010 roku. Mogliby jednak blogerzy, skoro dziennikarze nie mogą, opisywać wydarzenia i postacie tak, jak one wyglądają. Agitek poczytaliśmy mniej lub więcej w czasach "realnego socjalizmu" i powinno to wystarczyć.

PS.  Powiedział wczoraj premier Victor Orban: "Węgry nie są stroną konfliktu". - Takiego zdania oczekiwałem od polskiego rządu, a przynajmniej od posłów Prawa i Sprawiedliwości. A ci jechali do Kijowa i bratali się z nacjonalistami.

Na konferencji powiedział Putin dziennikarzom, że bojówkarze, którzy pojawili się na Majdanie, byli szkoleni w Polsce, na Litwie oraz Ukrainie. I coś może w tym jest. Por. II i III część notki, link: http://zygumntbialas.neon24.pl/post/91618,co-jeszcze-gross-ma-nam-do-powiedzenia