słowa kluczowe: Cnota, Cywilizacja Łacińska, Dobra Wola, Etyka, Immanuel Kant, Miłość Bliźniego, Moralność, Rozum, święty Tomasz z Akwinu. | |||
Polska | 2013.11.26 12:35 |
Filary Moralności w filozofii Immanuela Kanta i św. Tomasza z Akwinu | Marek Stefan Szmidt | ||
ABC Narodowej Demokracji | |||
Poniższy szkic powstał w obliczu działań "systemu przywiślańskiego", dążącego do skompromitowania Ruchu Narodowego, poprzez dyskredytację Osoby Pana Roberta Winnickiego | |||
Metafizyka wielkiego Myśliciela z Królewca, opierająca się na założeniu apriorycznym, jako jedynie możliwym w kwestiach Rozumu, jest Nauką trudną, z kilku powodów:
Na stosunkową niepopularność dzieł Immanuela Kanta wśród współczesnych środowisk prawicowych, wpłynęło faworyzowanie Jego poglądów przez komunę, która – poprzez własne nieuctwo i daleko posuniętą ignorancję – postawiła znak równości pomiędzy kantowską metodyką a’priori i światopoglądem materialistycznym. Według kryteriów, postawionych przez Myśl konserwatywną, w zakresie Moralności, filozofia Immanuela Kanta jest świeckim ujęciem niektórych zasad etycznych Cywilizacji Łacińskiej, wyłożonych przez św. Tomasza z Akwinu; ujęciem – poprzez swoją świeckość oraz wychowanie w krytycyzmie** - odmiennym od Tomaszowego, opartego na niezłomnej Wierze, głoszonej ex katedra, wobec – Jemu współczesnych - dogmatów której, Immanuel Kant pozwala sobie, niekiedy na stawianie własnych pytań. Prezentowane poniżej fragmenty „Uzasadnienia metafizyki moralności” ukazują jej filary, w zrozumieniu Immanuela Kanta, a które nie odbiegają niczym od większości podstaw Tomizmu, które Czytelnik odnajdzie w Katolickiej Nauce Społecznej. Pierwszym filarem Moralności, w ujęciu Immanuela Kanta, jest Dobra Wola, która, zdaniem Myśliciela z Królewca: „394. …Dobra wola nie jest dobra ze względu na swoje dzieła i skutki ani ze względu na swą zdatność do osiągnięcia jakiegoś zamierzonego celu, lecz jedynie przez chcenie, tj. sama w sobie, i sama w sobie rozważana musi być bez porównania znacznie wyżej ceniona aniżeli wszystko, cokolwiek dzięki niej może być dokonane na korzyść jakiejś skłonności, nawet - jeżeli ktoś woli - na korzyść sumy wszystkich skłonności. Jakkolwiek z powodu szczególnej nieprzychylności losu albo wskutek skąpego uposażenia przez macoszą przyrodę woli tej zbywałoby zupełnie na możności przeprowadzenia swego zamiaru, gdyby pomimo najsilniejszego starania nic nie zdziałała i gdyby pozostała tylko sama dobra wola (naturalnie nie jako samo tylko życzenie, ale jako użycie wszystkich środków, o ile są one w naszej mocy), to mimo to jaśniałaby ona jak klejnot sama przez się, jako coś, co swoją pełną wartość posiada samo w sobie. Użyteczność lub bezowocność nie może do tej wartości nic dodać ani też nic jej ująć. Byłaby ona poniekąd tylko oprawą, żeby się móc dobrą wolą łatwiej posługiwać w codziennym postępowaniu lub zwrócić na nią uwagę tych, którzy nie są jeszcze w dostatecznej mierze znawcami, nie zaś, żeby zalecać ją znawcom i wartość jej oznaczyć…” Praktycznym filarem Moralności, koniecznym do zaistnienia Dobrej Woli, jest – według Immanuela Kanta – Rozum, zdolny do myślenia abstrakcyjnego, a który jest – właściwie – przeszkodą w spełnianiu naturalnych potrzeb organizmu Osoby ludzkiej, czym odróżnia Ją od zwierząt, kierujących się w tej materii instynktem, odbieranym przez Rozum myślący abstrakcyjnie, jako oportunizm: 395. „…W istocie przekonujemy się również, że im więcej rozum ucywilizowany oddaje się dążeniu do używania życia i szczęśliwości, tym bardziej człowiek oddala się od [stanu] prawdziwego zadowolenia; stąd u wielu, i to najbardziej doświadczonych w jego użyciu, jeżeli tylko są dość otwarci, żeby się do tego przyznać, powstaje pewien stopień mizologii, tj. nienawiści do rozumu, ponieważ po obliczeniu całej korzyści, jaką ciągną, nie powiem: z wynalazku wszelkich sztuk pospolitego zbytku, ale nawet z nauk (które wydają im się ostatecznie także zbytkiem, na jaki rozsądek sobie pozwala), dochodzą jednak do przekonania, że w istocie ściągnęli tylko na siebie więcej kłopotu, aniżeli zyskali na szczęśliwości. I ostatecznie temu pospolitemu rodzajowi ludzi, który bardziej poddaje się kierownictwu samego przyrodzonego instynktu, a rozumowi nie pozwala wiele wpływać na swoje postępowanie, raczej zazdroszczą, aniżeli go lekceważą. I o tyle trzeba przyznać, że w sądzie tych, którzy mocno powściągają chełpliwe wysławianie korzyści, jakie ma przynosić rozum dla osiągnięcia szczęśliwości i zadowolenia z życia, a nawet je ujemnie oceniają, nie ma bynajmniej zgryźliwości lub niewdzięczności wobec dobroci rządów Świata, ale sądy te opierają się w sposób ukryty na idei innego celu jego istnienia, do którego, a nie do szczęśliwości, rozum jest właściwie przeznaczony i któremu dlatego, jako najwyższemu warunkowi, najczęściej musi ustępować osobisty cel człowieka. Ponieważ mimo wszystko rozum dostał się nam w udziale jako władza praktyczna, tj. taka, która ma wpływać na wolę, choć nie jest dość zdatny do tego, by pewnie kierować wolą z uwagi na jej przedmioty i zaspokojenie wszystkich potrzeb (które po części sam pomnaża), a do tego celu daleko pewniej prowadziłby wrodzony instynkt - przeto prawdziwym przeznaczeniem rozumu musi być wytworzenie woli dobrej, może nie jako środka do innego celu, ale samej w sobie, do czego był koniecznie potrzebny rozum, jeżeli przyroda w rozdzielaniu swych darów postępowała wszędzie celowo. Wola ta nie może być wprawdzie jedynym i całkowitym dobrem, musi jednakże być dobrem najwyższym i warunkiem wszystkiego innego, nawet każdego pragnienia szczęśliwości. W tym wypadku da się z mądrością przyrody doskonale pogodzić to, że, jak spostrzegamy, kultura rozumu, potrzebna do pierwszego i bezwarunkowego celu, ogranicza - przynajmniej w tym życiu - w rozmaity sposób osiągnięcie celu drugiego, zawsze warunkowego, mianowicie szczęśliwości, a nawet może je unicestwić, mimo że przyroda nie postępuje w tym względzie niecelowo. Rozum bowiem, upatrujący swoje najwyższe praktyczne przeznaczenie w ugruntowaniu dobrej woli, przy urzeczywistnieniu tego zamiaru może tylko doznać na swój sposób zadowolenia, mianowicie wskutek spełnienia celu, który znowu tylko rozum wyznacza, nawet gdyby to miało być połączone z niejednym uszczerbkiem dla celów [wyznaczonych przez] skłonności…” Kolejnym filarem Moralności kantowskiej, wspólnej z etyką Cywilizacji Łacińskiej, jest imperatyw Miłości Bliźniego, który Kant tak oto wyprowadza z obowiązku czynienia Dobra”: 399. „…Zabezpieczyć swą własną szczęśliwość jest obowiązkiem (przynajmniej pośrednio), albowiem brak zadowolenia ze swego stanu w natłoku wielu trosk i wśród niezaspokojonych potrzeb łatwo mógłby się stać wielką pokusą do uchybienia obowiązkom. Ale nawet pomijając tutaj wzgląd na obowiązek, każdy człowiek ma już sam z siebie ogromny wewnętrzny pociąg do szczęśliwości, ponieważ właśnie w tej idei sumują się wszystkie skłonności. Tylko że przepis na szczęśliwość jest przeważnie tego rodzaju, iż nie zaspokaja wcale niektórych skłonności, a jednak człowiek nie może sobie pod nazwą szczęśliwości wyrobić żadnego określonego i pewnego pojęcia o sumie zaspokojenia ich wszystkich; dlatego nie należy się dziwić temu, w jaki sposób jedna jedyna skłonność, określona co do tego, co obiecuje, i co do czasu, w którym możemy ją zaspokoić, może przeważyć jakąś chwiejną ideę, i jak człowiek, np. cierpiący na podagrę, może chcieć zjeść to, co mu smakuje, i znosić [potem] cierpienia, jakie znosić może, ponieważ według swego obliczenia tutaj przynajmniej nie pozbawił się przyjemności chwili obecnej dla bezpodstawnej może nadziei szczęścia mającego tkwić w zdrowiu. Jednakowoż gdyby i w tym wypadku powszechna skłonność do szczęśliwości nie skłaniała jego woli, gdyby zdrowie nie wchodziło dla niego, przynajmniej nie tak koniecznie, w skład tego obliczenia, pozostałoby jeszcze tutaj, jak we wszystkich innych wypadkach, prawo nakazujące szczęśliwość swą popierać nie ze skłonności, lecz z obowiązku, i wtedy dopiero jego zachowanie ma właściwą wartość moralną… …Tak też należy bez wątpienia rozumieć miejsca Pisma świętego, które nakazują kochać bliźniego swego, nawet naszego wroga. Albowiem miłości ze skłonności nie można nakazać; ale czynienie dobra z obowiązku, jakkolwiek nie popycha do tego żadna skłonność, a nawet przyrodzony i niepokonany wstręt temu się opiera, jest praktyczną a nie patologiczną miłością, tkwiącą w woli, a nie w pociągu uczucia, w zasadach postępowania, a nie w tkliwym współczuciu, i tylko taka miłość może być przedmiotem nakazu…” Na koniec, tego – krótkiego – opracowania, przytaczam definicję Immanuela Kanta odrzucającego empirię, jako przeszkodę ostatniego, z wymienianych tutaj filarów Moralności, jakim jest Cnota: 426. …”Wszystko więc, co jest empiryczne, nie tylko nie nadaje się wcale na domieszkę do zasady moralności, ale nawet jest w najwyższym stopniu szkodliwe dla czystości samych obyczajów, w których właściwa i ponad wszelką cenę wyższa wartość bezwzględnie dobrej woli właśnie na tym polega, że zasada czynu wolna jest od wszelkiego wpływu motywów przypadkowych - a tylko takich może dostarczyć doświadczenie. Nie można też dość wiele i dość często ostrzegać przed tą opieszałością albo nawet przed niskim sposobem myślenia w szukaniu zasady pomiędzy empirycznymi pobudkami i prawami. Rozum ludzki bowiem w swym znużeniu chętnie spoczywa na tym posłaniu i śniąc słodkie rojenia (które każą mu zamiast Junony obejmować chmurę) podrzuca moralności bękarta zszytego z części najróżnorodniejszego pochodzenia, który jest podobny do wszystkiego, co w nim "widzieć chcemy, tylko nie do cnoty, [zwłaszcza] dla tego, kto raz ją ujrzał w jej prawdziwej postaci… Ujrzeć cnotę w jej właściwej postaci nie jest niczym innym jak przedstawić moralność, ogołoconą z wszelkiej przymieszki czynników zmysłowych i wszelkiej nieprawdziwej ozdoby, jaką daje nagroda lub miłość własna. Jak bardzo przyćmiewa ona wtedy wszystko inne, co skłonnościom wydaje się powabne, to może sobie każdy łatwo uświadomić za pomocą najprostszej próby swego rozumu, byleby tylko nie był całkiem niezdatny do abstrakcji…” Podsumowując powyższe, Myśl konserwatywna stoi na stanowisku, iż nie będzie Moralną żadna siła polityczna, która nie przestrzega podstawowych zasad etycznych, nadrzędnych wobec sztucznych podziałów, typu: religijnych, światopoglądowych, czy nawet etnicznych. Konsekwencją każdego zwycięstwa politycznego sił a-Moralnych, jest zawsze upadek cywilizacyjny i totalitaryzm, czego można doświadczyć empirycznie, korzystając z doświadczeń współczesności. Z powodu wymienionego w akapicie powyżej, wszelkie ruchy - poczuwające się do więzi z Polską, powstałą w czasie niewoli, Narodową Demokracją - powinny dowieść czystości swoich zasad moralnych we wszystkich przejawach aktywności politycznej i propagandowej, bez pozostawiania żadnych niedomówień w kwestiach drażliwych***, gdyż inaczej zakwalifikowane zostaną, jako jeszcze jedna a-Moralna koteria, dążąca jedynie do przejęcia - niekontrolowanej przez Obywateli – władzy. Ceterum censeo Conventum esse delendum | |||
* nie dla Konserwatysty :-)
** Kant był synem pastora luterańskiego
*** powyższy szkic napisałem w obliczu działań systemu przywiślańskiego, dążącego do skompromitowania Ruchu Narodowego, poprzez dyskredytację Osoby Pana Roberta Winnickiego |
3802 odsłony | średnio 4,5 (2 głosy) |
zaloguj się lub załóż konto by oceniać i komentować | blog autora |
Re: Filary Moralności w filozofii Immanuela Kanta i św. Tomasza z Akwinu | |||
Piotr Świtecki, 2013.11.26 o 13:00 | |||
Dziękuję za powyższy szkic, przydatny do łatania dziur we wykształceniu. Trudno mi się opędzić od wrażenia, że owa kantowska "moralność" to pruski bękart miłości (agape/caritas). Kłaniam się niezmiernie. | |||
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć |
Re: Filary Moralności w filozofii Immanuela Kanta i św. Tomasza z Akwinu | |||
Marek Stefan Szmidt, 2013.11.26 o 13:20 | |||
Szanowny Panie Piotrze, geniusz Kanta wybiega poza granice państwowe i narodowe - jest uniwersalny. Konserwatysta widzi w Immanuelu Kancie kontynuatora - na gruncie naukowym - filozofii Św. Tomasza, którą Kant "uwspółcześnia" i „wydobywa z kruchty”. Pomimo wyraźnych rysów krytycyzmu luterańskiego, w którym był wychowany i stawiania znaków zapytania wobec niektórych dogmatów Tomasza, filary filozofii Kanta stoją na gruncie Cywilizacji Łacińskiej, stawiając jednocześnie odpór tezie, iż ruchy protestanckie od Niej odeszły. To bardzo ważne stwierdzenia, w świetle konfliktów religijnych, które po dzień dzisiejszy wpływają na stosunki w zrzeszeniach, także Polaków. Cieszę się, że spodobał się Panu powyższy, ale jak krótki szkic :-) pozdrawiam Pana serdecznie MStS | |||
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć |
Re: Filary Moralności w filozofii Immanuela Kanta i św. Tomasza z Akwinu | |||
Piotr Świtecki, 2013.11.26 o 16:52 | |||
Szanowny Panie Marku, dla osoby wierzącej - a śmiem twierdzić, że i dla wielu otwartych na osobliwość istnienia pogan - świat jest jedną wielką kruchtą (a nawet kościołem). W związku z tym kantowskie "wydobywanie z kruchty" widzi mi się mocno podejrzane. Ale trudno mi się spierać, gdyż "Krytyka czystego rozumu" wciąż niestety czeka na szafce na swoją kolej :( Kłaniam się! | |||
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć |
Re: Filary Moralności w filozofii Immanuela Kanta i św. Tomasza z Akwinu | |||
Marek Stefan Szmidt, 2013.11.26 o 17:09 | |||
Szanowny Panie Piotrze, nie każda Osoba ludzka musi być "wierzącą", z tego powodu wtrącenie "wydobywania z kruchty" może Osoby te zainteresować filozofią św. Tomasza :-) Proszę też nie rozpoczynać przygody z Kantem od "Krytyki...", ale wpierw od „Uzasadnienia metafizyki moralności”, a następnie przeczytać "Prolegomena". Dopiero wtedy można przejść do "Krytyki" i pozostałych dział Dziadka Immanuela pozdrawiam Pana bibliofilsko MStS | |||
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć |
© Polacy.eu.org 2010-2024 | Subskrypcje: | Atom | RSS | ↑ do góry ↑ |