słowa kluczowe: Porsche, gangsterzy. | |||
Świat | 2011.04.15 14:11 |
Porsche gangstera | Były bloger | ||
Zamówienie Szefa | |||
![]() | |||
Lub uznać, żem jednak ułomny, zamówienia nie wypełniłem w całości, płaci Pan zatem sto talarów z pięcioprocentowym rabatem, zgoda? Że co, że niby te pięć procent odliczam od sumy uprzednio podniesionej o dwadzieścia? Prawda. Ale czyż mógłbym czynić inaczej jako dobrze wyszkolony były sprzedawca „amerykańskich” kartofli i baczny obserwator manewrów w antwerpskim sklepie z diamentami? Myślę, że jako mój wierny Czytelnik doskonale Pan to rozumie – i będę usprawiedliwiony… =======
To była stara, pozornie rozsypująca się szopa, w Polsce pełno takich na obrzeżach magazynów wielkich firm budowlanych. W belgijskim, schludnym krajobrazie anno domini 1991 raziła oczy. Ale jej właściciel zdawał sobie nic z tego nie robić. Odsunął potężny skobel, ponaciskał ze cztery piloty czymś sterujące, nad wejściem zapaliła się solidna halogenowa lampa i coś stuknęło po drugiej stronie zadziwiająco grubych drzwi. Jeszcze tylko jeden pilot – i wrota odjechały na bok ciągnięte elektrycznym silnikiem. Pod dachem powoli zapalały się kolejne rzędy jarzeniówek i z mroku wyłaziły w jasność te potwory jeden po drugim. Rolls księcia Karola, pierwszy kawalerski. Opancerzony Lincoln Ala Capone. Isotta Fraschini jakiegoś włoskiego księcia. Volvo z pierwszej serii filmów o Świętym.
Najciekawsze tkwiło w końcu rzędu pod plandeką. To był absolutnie zgrabny, nisko zawieszony, metalicznie zielony Porsche 911. Jeżeli jest na świecie jakaś przywiązana do miejsca czy przedmiotu energia – to Porsche pluło tą energią co najmniej na pięć metrów wokół. Nie miało przedniej szyby, w środku kłuły oczy pozdejmowane płaty wykładzin drzwiowych. „Możecie oglądać, szybę wstawię jutro, wymienię fotel kierowcy, jest naprawdę tanio do sprzedania. Jeden warunek: opowiem wszystko, co mu się zdarzyło, dobrze?”
Zielonego jak się okazuje fabryka wypuściła w świat w 1973 roku. To nie były dobre lata dla Porsche. Rynek amerykański od lat domagał się coraz czystszych ekologicznie samochodów, chłodzona powietrzem sześciocylidrowa jednostka napędowa miała moc, brzmiała jak muzyka dla uszu fanów – ale paliła jak smok, wydzielając z rur wydechowych zbędne trucizny. I kosztowała majątek, przez co zawalał się i rynek europejski. Inżynierowie stanęli jednak na wysokości zadania, trakcja pojazdu była wyśmienita, samochód nie wyjeżdżał z zakrętów tyłem, trzymał się drogi jak przyklejony, a przyspieszał jak prawdziwa rakieta. Idealna maszyna dla gangstera? I jeszcze ta stacyjka umieszczona po lewej stronie kierownicy…
A potem potoczyła się opowieść o losach ostatniego właściciela zielonego Porsche. Był nim niejaki Alain, zapisany we wszystkich danych policyjnych jako „szczególnie niebezpieczny”. Po części była to prawda: Alain zaliczył dwie tury w Legii i doskonale dawał sobie radę tak w ulicznych bójkach, jak i bardziej skomplikowanych działaniach siłowych. Mówiono, że najlepiej jednak zbiera informacje. Nikt, ale to nikt nie potrafił mu odmówić odpowiedzi na zadawane pytania. A nieliczni oporni wyglądali zdecydowanie gorzej od pozostałych – co zresztą nie miało większego znaczenia, rozmówcy Alaina znajdowani byli na ogół ze zgrabną dziurką w żywotnej części swej ziemskiej powłoki.
A po części policyjny zapis nic nie mówił o Alainie. Bo nie opisywał prawdziwej jego miłości do dobrych samochodów, jak najlepiej uszytych garniturów, dobrego żarcia i pięknych, długonogich kobiet. Jedna z nich towarzyszyła mu przez ostatnie dwa miesiące w licznych podróżach, jakie odbywał pomiędzy Brukselą a Barceloną w Hiszpanii. Alain wiedział co wozi i że nie jest to najbezpieczniejsze zadanie. Ale wiedział też, że zatrzymany przez jakiś pojedynczy wóz policyjny, choćby i z czteroosobową załogą wyjdzie z tego co najwyżej lekko potarmoszony.
Ostatnia podróż była nieco dziwna. Zaczęły się owe dziwy już na granicy hiszpańsko-francuskiej. Alain ze swoja kobietą zatrzymał się na wezwanie karabinierów, ci grzecznie sprawdzili dokumenty i byłoby po kłopocie – gdyby kierowca Porsche nie zauważył kątem oka innego bolidu na belgijskiej rejestracji, Alpiny A 310, którą trzymano w głębi przydrożnej zatoczki. Okazało się, że jego właścicielowi wlepiono spory mandat za przekroczenie prędkości i do zapłacenia brakuje mu kilkuset franków. Alain bez słowa wyjął banknoty i wręczył je zdenerwowanemu chudzielcowi. Umówili się nawet, że jeśli to on pierwszy dojedzie do paryskiej Periferique – to dług ulega automatycznej kasacji. Albo dwukrotnemu wzmocnieniu – jeśli sztuka uda się Alainowi.
Podróż minęła szybko, wygrał Alain, w barze przy autostradzie umówili się, że resztę trasy pokonają wspólnie i na miejscu dług, marne dwa tysiące franków, zostanie uregulowany. Miało to stać się w Antwerpii, obok znanej dzielnicy uciech przy Falconrui. Tuz przy wjeździe w samą uliczkę Alpina na chwilę kichnęła i zatrzymała się, Porsche minęło ją z rozpędu, Alain widział w lusterku wstecznym, że dłużnik odpalił silnik i jedzie tuż za nim. Nie zauważył tylko, że musi ostro hamować. Wylot ulicy zastawiała spora ciężarówka do przewozu mebli. Właśnie uchylała się jej zawieszona na hydraulicznym siłowniku tylna ściana skrzyni ładunkowej.
To co stało się później niektórzy opisują jako piekło. Kiedy metalowa rampa dojechała do poziomu okazało się, że stoi za nią co najmniej czterech policjantów w kuloodpornych kamizelkach i z automatami w ręku. Piąty przez metalową tubę wydał krótkie polecenie: wysiadaj, masz trzy sekundy.
Trzy sekundy to bardzo mało czasu. Alain prawą ręką odpiął pas bezpieczeństwa swej współpasażerki. Wychylił się mocno i otworzył drzwi po jej stronie. Wypchnął dziewczynę na jezdnię. Kiedy prostował się, by samemu wyskoczyć z drugiej strony - trafiła go pierwsza kula. Wypchnęła z płuc całe powietrze, ale nie zabiła. Stary łobuz ze zdziwieniem stwierdził, że jego serce zaczyna bić w szalonym, nieludzkim tempie, które urywa się nagle, w fali czerwonego i fioletowego mroku. Coś gwizdało w uszach, przeraźliwie, męcząco, oczy nie słuchały poleceń by nie patrzeć w stronę, z której nadlatują kule, ale nie widziały ich. A potem była już tylko przeraźliwa cisza.
Belgijski nowy właściciel nie dowiedział się nigdy co przewoziło zielone Porsche. Kupił co zostało z porszaka za jakieś niewielkie pieniądze – i postawił w szopie. Dziewczyna gangstera przeżyła, zaraz po ustaniu strzałów aresztował ją kierowca Alpiny. Miał stopień kapitana policji i pilotował ich Porsche właśnie od francuskiej granicy. Kobieta nie miała nic do powiedzenia na temat interesów nieboszczyka Alaina, żadne przesłuchania nie mogą z nikogo wyciągnąć tego, czego on nie wie. Porsche po gruntownym przeszukaniu trafiło na policyjny przetarg. Było dziwnie mało chętnych, wygrał jedyny amator.
Nie przywieźliśmy zielonej żaby do Polski. To już były czasy, kiedy nad takimi krokami należało się dobrze zastanowić. Wyszło nam, że nie warto ryzykować. Powiedzmy – za dużo w samochodzie złej energii… Dzisiaj żałuję. Samochód co prawda dawno znalazł by nowego właściciela – ale mógłbym przynajmniej opowiadać, że jeździłem czymś, o czym tylko niewielu ma pojęcie. | |||
|
416 odsłon | średnio 5 (1 głos) ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
zaloguj się lub załóż konto by oceniać i komentować |
Re: Porsche gangstera | |||
Piotr Świtecki, 2011.04.15 o 14:22 | |||
No, no... Chapeau bas! Dziękuję. | |||
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć |
Re: Porsche gangstera | |||
J.Ruszkiewicz - SpiritoLibero, 2011.04.16 o 20:54 | |||
Mam nadzieję, że nie zadedykował Pan tego wyłącznie Turbaniarzowi? Wyśmienite. Ma tylko jeden feler. Za krótkie :D) | |||
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć |
Re: Porsche gangstera | |||
Były bloger, 2011.04.16 o 21:23 | |||
Ależ Panie Jarosławie! To zamówienie Muftiego. Mam nadzieję, że pozwoli czytać też innym. Serdecznie pozdrawiam! PS. Coś dziwnego dzieje się na Ekranie. Ja na przykład mam dość niejakiego Cezarego Mecha | |||
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć |
Re: Porsche gangstera | |||
Były bloger, 2011.04.16 o 21:24 | |||
I jako PS dwa: a co Pan życzy sobie zamówić z motoryzacyjno-fabularnej działki? | |||
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć |
Re: Porsche gangstera | |||
J.Ruszkiewicz - SpiritoLibero, 2011.04.16 o 21:27 | |||
Ja jestem fanem volvo. Ale to taki prozaiczny samochód... A pana Mecha (Mcha?) nie czytuję. Ekonomiczny aparatczyk... | |||
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć |
Re: Porsche gangstera | |||
Były bloger, 2011.04.16 o 21:33 | |||
To zrobimy tak: osobowe auta tej marki produkowane są w tej chwili również w Holandii, w dawnej wytwórni Daafa. O "Samochodzie dla zakonnicy" już pisałem - to było też Volvo, 45 i 55. W tym samym zakładzie na sąsiedniej taśmie jechała natomiast inna ciekawa marka, Mitsubishi, model Carisma z dwoma silnikami: 1600 i 1800 bezpośredni wtrysk benzyny (GDI -Gasoline Direct Injection). Dzisiaj marka nieco niedoceniana, kiedyś...zlała dupę Amerykanom. Napisze o tym przed północą. Oczywiście z podtytułem "Zamówienie Spirito Libero"... Pozdrawiam! | |||
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć |
Re: Porsche gangstera | |||
J.Ruszkiewicz - SpiritoLibero, 2011.04.16 o 21:43 | |||
Fajnie :) Zwykle jeszcze nie śpię. | |||
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć |
© Polacy.eu.org 2010-2025 | Subskrypcje: | ![]() | ![]() | ↑ do góry ↑ |