słowa kluczowe: handel, ryt plemienny.
Polska2011.04.03 23:24

A mogło być tak pięknie…

   

...czyli marketing plemienny

 
Przed kilkoma laty na łamach jednej z gazet prywatnych przyznałem się do dość ciekawej praktyki handlowej, jaką odbyłem jeszcze przed szkołą podstawową. Młodszym Czytelnikom wyjaśniam, że było to zaraz po faraonie Amenhotepie - innymi słowy w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku.

 

 Otóż na jednej z maleńkich warszawskich uliczek znajdował się sklepik warzywny, właściciel nosił co prawda nazwisko kończące się na –ski, ale tylko z „okupacyjnego przyzwyczajenia”. W istocie bowiem nazywał się Lipszyc albo Borensztajn, nikt już dzisiaj nie pamięta. Cudem jakimś przeżył wojenną pożogę, podobno nie bez pomocy Polaków – no i założył maleńki interesik z kartoflami, marchewką i kapustą w beczce. Chadzałem tam z babcią na codzienne zakupy, ale też z tej przyczyny, że fascynowała mnie przedwojenna waga szalkowa z ozdobnymi odważnikami. Jakoś nauczyłem się tę maszynerię szybko obsługiwać i pan szef, który miał mnóstwo córek, ale ani jednego syna uznał, że małego, czarnego chłopaka, pal sześć, że nie koszernego, należy dopuścić do wstępnego szkolenia handlowego…

A wyglądało to tak: rano robiliśmy najpierw przegląd towaru. Szef biadolił okrutnie, że znów spod Białegostoku przywieźli mu kiepskie kartofle. Spośród marnych wybieraliśmy więc najmniej marne, przecieraliśmy szmatką i starannie układali na wierzchu każdej skrzynki. Na zapleczu kopiowym ołówkiem, uprzednio poślinionym, wypisywałem trzy karteczki: 1 zł, 1,20 zł, 1,28 zł. Tyle umiałem. Gdy do sklepiku zbliżała się powoli dama z kamienicy naprzeciwko właściciel szybko wbijał w naczelnego, najpiękniejszego kartofla karteczkę z napisem „1 zł”. I namawiał sąsiadkę, by kupowała „na dziś i na jutro”, ponieważ ma informacje, że idzie drożyzna, lada moment cena pójdzie w górę. Tłusty babiszon brał trzy kilo i gnał do domu z chytrym uśmieszkiem. Na pytanie czemu nie zaczynamy dnia od ceny najwyższej „szef” wyjaśniał: by nie skrzywić tego dnia, „źle nie zafartować”. Około południa w ruch szła wywieszka „1,20 zł”. I białostockie kiepskie kartofle szeroką strugą, bez żadnych zahamowań, płynęły przez szalki wagi. Aż na dnie zostawały już te najgorsze, czasem lekko pokurczone. Myłem je starannie w misce i wycierałem szmatką. I – tu uwaga – w żadnego nie wbijałem karteczki „1,20” czy „1,28”. Zostawiałem je bez ceny.

Najciekawszy dialog tamtych czasów toczył się, gdy do kartoflanych resztek zbliżyła się „Hrabina”. Nazywano ją tak z powodu koszarowo wyniosłych manier i wszechmocy pochodzącej stąd, że była ponoć jakąś ważną urzędniczką w Jeszcze Ważniejszej Instytucji. Damski tłuk ów po przybiciu do przystani naszego sklepiku zaczynał oczywiście od wyrażenia głębokiego niezadowolenia z powodu marnej jakości oferowanego towaru. „Pan szef” uśmiechał się dobrotliwie i tłumaczył: zwykłe kartofle to wzięły już z samego rana te przekupy z sąsiedztwa. Tych nie chciały, raz że mało ich, dwa że drogie jak diabli, bo... z przemytu od marynarzy! Jakiś statek z Ameryki w Gdańsku, jakiś zaopatrzeniowiec chciał zarobić, dał parę worków na handel, troszkę się skurczyły, bo droga daleka, ale pyszne takie po amerykańsku, że palce lizać... Rokefeler takie jada! No a po ile te cuda ? – pytała „Hrabina”. Oj, proszę szanownej pani, ja się boję wystawić tę cenę – tu pokazywał jej karteczkę „1,28 zł” – jeszcze mnie kto zastrzelbuje... I słusznie, za takie zdzierstwo! – perorowała klientka. Ja bym wzięła gdybyś mi pan jaki rabat dał - i to wysoki! Coś tam szeptali chwilę, padały różne kwoty – w końcu stawało, że 1,20 zł i szlus, niżej nie można, „bo się ten na amerykańskich banknotach obrazi”. Hrabina brała trzy kilo, skrzynka pokazywała dno. Pan szef dawał mi dwa złote, a babcia zabierała do nieodległej cukierni. Dzień pracy był skończony.

Dzisiaj to się proszę Państwa nazywa marketing, merchandising i licho wie jak tam jeszcze. Kiedyś to był prosty geszeft i nie trzeba było uprawnień do jego stosowania kupować na raty podczas trzyletnich studiów licencjackich na jakiejś prywatnej uczelni. Albo miało się dryg do tego – albo nie miało. We współczesne marne kartofle nawbijano mnóstwo karteczek „Rabat: 1,28 zł, produkt importowany”. Bierzcie, kupujcie, w tych świątyniach na tronie siedzi Zysk! Czy ja mam z tego procent? Niestety już nie. Młodość mija zbyt szybko.

 
 

 

1945 odsłon średnio 5 (9 głosów)
zaloguj się lub załóż konto by oceniać i komentować   
Re: A mogło być tak pięknie…   
w.red, 2011.04.04 o 00:01
Z przyjemnością przeczytałem. Raz by kontentować się poprawną polszczyzną. Dwa dla ciekawego. I trzy, dlatego że zawiera on cenne myśli. Cenne, bo kto dziś pamięta prostą prawdę, że w istocie - wszystko już było. I jeszcze jedno. Umiejętność naśladowania tego co jest wartościowe (niezależnie skąd pochodzą "wzorce").
W podanym przykładzie - jest to szacunek dla drugiej osoby. Ktoś powie że nieszczery udawany. Po części tak. Nie mniej i miłe to i może być podstawą do nawiązywania lepszych stosunków międzyludzkich. Inną kwestią jest że podobny wzorzec stosuje się i dziś (co prawda z bólem i oporami). Tyle że jest to "wyuczona uprzejmość" z szacunkiem nie mająca nic wspólnego. "Płać i spadaj" - to mantra współczesnego handlu. Który z handlem niewiele ma wspólnego poza "obrotem pieniężnym".
Ale nie marudzę dłużej. Dla mnie bardzo dobry tekst :)
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
:-)   
Piotr Świtecki, 2011.04.04 o 00:20
Tekst rzeczywiście smakowity!
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: :-)   
Były bloger, 2011.04.04 o 08:11
Bardzo Panu - i Państwu Komentatorom - dziękuję! Cóż powiedzieć - chyba to tylko, że tak to drzewiej bywało i jest naprawdę niewiele rzeczy, których prawzorów nie można znaleźć w przeszłości. Celowo sięgnąłem do czasów, które na pewno z jednej strony można określić jako mroczne. Politycznie były mroczne. Ale ja miałem tak niewiele lat, że dzisiaj mogę powiedzieć, iż nic mnie to nie obchodziło...
Pozdrawiam moich Czytelników!!
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Tekst pychota.   
ratus, 2011.04.04 o 00:28
Numer z Hrabiną szczególnie polecany gamoniom wykupującym cukier.
pozdrawiam
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Tekst pychota.   
Adam39, 2011.04.04 o 01:23
Dawno nie sprawiło mi tyle radości czytanie, co powyższy tekst. Ciepły i mądry, z przesłaniem.
Pozdrawiam
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: A mogło być tak pięknie…   
Solano, 2011.04.04 o 07:18
Super... o kartofelkach :)
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: A mogło być tak pięknie…   
Christophoros Scholastikos, 2011.04.12 o 13:58
Było by bardzo miło poczytać jeszcze więcej o takich "strategiach marketingowych". Smakowite istotnie, dołączam do grona pochwalnego.
Pozdrowienia
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
linki, cytaty, nowiny
najwyżej  oceniane
zeszyty tematyczne
najbardziej kontrowersyjne artykuły
najnowsze komentarze

© Polacy.eu.org 2010-2024   Subskrypcje:    Atom   RSS  ↑ do góry ↑