słowa kluczowe: Cud nad Wisłą, Katyń, Kondeusz, Louvois, Ludwik XIV, Marek Stefan Szmidt, Opatrzność B*ża, Psucie państwa, Saint-Simon, Stalin, Turenne, urzędnicy, wojskowość.
Polska2014.11.16 17:25 11.17 08:41

Psucie państwa przez urzędników

   

Wnioski płynące z Indukcji historycznej

 
Myśl konserwatywna nie odbiera słów prezydenta Rosji, jako figury retorycznej, ponieważ doświadczyła nieraz zadziwiającej wręcz pamiętliwości Rosjan w kwestiach historycznych. Jedną z takich – wstydliwie przemilczanych przez stronę polską - zaszłości jest....

 

     Problem psucia państwa przez urzędników, wykorzystujących słabość i inkompetencję władzy, nie jest wyłącznym problemem demokratycznego państwa prawa, za jaki zamierza uchodzić pojałtański kadłubek Rzeczypospolitej, lecz rozciąga się na podobnie niewydolne systemy polityczne, w tym na pozór diametralnie różniący się od współczesności porządek prawny, jaki Królestwu Francji zaordynował absolutyzm Ludwika XIV.

     Skala zepsucia i osłabienia wartości bojowej, jakiego w armii francuskiej dokonał jeden, niezwykle ambitny minister wojny, Franciszek Michał le Tellier, markiz de Louvois, określany przez inteligentnych inaczej, lewackich Twórców w-pedii, jako: „jeden z najwybitniejszych francuskich ministrów wojny” dorównuje reformom wojskowym, czyniącym z LWP i jego przepoczwarzenia magdalenkowego armię nadal de facto sowiecką, w którą – jedynie, na podstawie „ponadpartyjnego porozumienia w sprawach sił zbrojnych” - wszczepiono elementy cywilizacyjne w postaci np. Ordynariatu Polowego oraz kontaktów z NATO, czyniąc z formacji ofensywnej, przygotowanej do agresji na państwa zachodnie, zbiorowisko zupaków, niezdolnych do obronienia własnych brzuchów, a zainteresowanych jedynie biznesem przetargowym, w ramach którego dokonywane są zakupy za cenę, przekraczającą nieraz 400% wartości rynkowej, etc., dorabianiem na boku w agencjach wywiadu państw wrogich, poprzez szpiegowanie, lub „tylko” prowadzeniem działalności informacyjnej, określanej w żargonie fachowym, jako agentura wpływu.

     Myśli konserwatywnej nie są wiadome źródła zadziwiającej ignorancją wiedzy Autorów w-pedii, czerpiących – jak wielu Im podobnych, notorycznie mijających się z Nauką i Historią entuzjastów (wyjaśnienie pojęcia entuzjazm znajduje się w twórczości Davida Hume i Anthony Ashley Coopera, 3go hrabiego Shaftesbury) – pełnymi kwaterkami z kadzi wypełnionych boskim natchnieniem, zwłaszcza iż w literaturze francuskiej, tłumaczonej na wiele języków świata, w tym i język Polski, aż roi się od relacji Osób żyjących w tamtych, jakże ciekawych czasach, z których największym autorytetem, jako Obserwatora Współczesności, cieszy się Louis de Rouvroy, diuk de Saint-Simon, autor zapisków odręcznych, obejmujących około 50.000 stron współczesnego maszynopisu (!), z których około 10.000 składa się na słynne i polecane przez Konserwatystę, jako lektura obowiązkowa, „Pamiętniki”.

     Wartość relacji Saint-Simona polega na fakcie, iż nie był jakimś tam szeregowym arystokratą, uczepionym dworu Króla Słońce i „pomieszkującym kątem” w dalekim zakamarku pałacu wersalskiego, lecz księciem i Parem Francji, czyli Osobą równą godnością samemu Królowi, w którego bezpośredniej bliskości spędził całą młodość i wiek męski.

     Perspektywa opisana powyżej, pozwoliła Saint-Simonowi na baczną obserwację ważnych wydarzeń i Osób wprost „u źródła”, czyniąc Jego relację dokumentem najwyższej wagi historycznej. Dodatkowo, Saint-Simona cechowała nie tylko wybitna inteligencja i zmysł obserwacji, a także umiejętność operowania słowem, czyniąca „Pamiętniki” nie tylko pasjonującą i ciekawą lekturą, lecz także drobiazgowa skrupulatność i pracowitość, której niemym świadkiem jest Jego imponująca spuścizna literacka.

     Przebywając tak długo w samym ośrodku władzy, Saint-Simon przejrzał wiele współczesnych Jemu charakterów, w tym i samego Króla, dostrzegając ich słabość i skryte namiętności, a w wielu przypadkach wręcz i kompromitujące cienie; zaś jako arystokrata o patriotycznym spojrzeniu pro-państwowym, był świadomy mechanizmów osłabiających Królestwo, w tym działań najwyższych urzędników, korzystających ze słabości i ograniczoności Monarchy, do realizacji własnych, mizernych zresztą ambicji.

     W rozdziale, pod tytułem „REFORMY WOJSKOWE”, Saint-Simon tak oto opisuje destrukcyjną dla wartości bojowej armii Królestwa Francji, działalność ministra wojny, de Louvois:

                     „Louvois, zrozpaczony ciążącym nad nim jarzmem księcia Kondeusza i pana de Turenne, nie mniej zniecierpliwiony zna­czeniem, jakie posiadali ich podkomendni, postanowił zabezpie­czyć się od ich następców, a ich samych poniżyć. Wmówił w kró­la niebezpieczeństwo pozostawiania dowódcom armii za wielkiej swobody. Nie znając bowiem tajemnic gabinetowych i prze­nosząc swoją sławę nad wszystko inne, mogą oni przekraczać plany ułożone przed ich wyjazdem, korzystać z nadarzających się okazji, wykazywać inicjatywę, której powodzenie pokrzyżo­wałoby tajemnie prowadzone rokowania, a niepowodzenia przy­niosły jeszcze bardziej smutne skutki. Jedynie doświadczenie i zdolności króla są w stanie nie tylko układać plany kampanii, ale kierować również ich wykonaniem ze swego gabinetu, nie powierzając losu spraw takiej wagi fantazji generałów nie po­siadających tyle zdolności, doświadczenia ani autorytetu, co Kondeusz i Turenne, którzy ich wychowali.

     Louvois przejrzał pychę króla i pod pozorem jej zaspokojenia opracował plany rozmaitych kampanii, uczynił je prawem dla generałów i z biegiem czasu nie zezwolił im nawet dyskutować nad nimi. Podobnie trzymał ich w szachu podczas działań i to do tego stopnia, że nie mogli korzystać z żadnych dogodnych sposobności bez otrzymania pozwolenia. Nim jednak pozwolenie przyszło, okazji zwykle już nie było. Louvois stał się panem zezwalającym na rozwój kampanii wojennych lub powstrzymu­jącym je, popuszczającym lub ściągającym cugle generałom, jednym słowem decydującym wedle swego widzimisię o ich sławie lub zapomnieniu.

     Po dokonaniu tego przełomowego kroku Louvois namówił króla do owego zgubnego porządku rejestru, do owych licznych promocji z racji lat służby, co zadowoliło pychę króla, gdyż czyniło z wodzów prostych poddanych, lecz z biegiem czasu doprowadziło do zaniku wszelkiego współzawodnictwa, skoro, poza zupełnie wyjątkowymi wypadkami, i to połączonymi z pro­tekcją, nikt nie mógł awansować wyżej, niż to przewidywał porządek rejestru; natomiast każdy pewny był awansu w miarę upływu lat, nikt więc już nie zabiegał o wykształcenie, nie pra­cował i tylko zadowalał się unikaniem niełaski.

     Nie poprzestano na tym. Pod pretekstem, że w armii gene­rałowie rodzą się w miarę wysługi lat, Louvois, który pragnął zapanować nad wszystkim i zamknąć wszystkie inne drogi awansu prócz tej, którą dysponował, rozszerzył porządek reje­stru i na dowodzących poszczególnymi grupami operacyjnymi. Do tej pory generał dowodzący armią miał zupełną swobodę wyznaczenia, kogo zechciał, na dowódcę większych lub mniej­szych grup operacyjnych. Zależnie od znaczenia grupy, wyzna­czał, kogo chciał, i żaden oficer bez względu na rangę nie miał prawa pretendować z urzędu do takiego dowództwa. Jeśli grupa operacyjna była poważna, wódz wyznaczał któregoś z oficerów wyższych stopni, jeżeli była mniejsza, brał spośród niższych rang. Panował zwyczaj, iż dowódca wybierał takich, którzy wy­różniali się pilnością i chęcią zdobycia wiedzy. Dowódca obserwował, jak się wyznaczony oficer wywiązał z otrzymanego zadania, i zależnie od tego zlecał mu później także poważniejsze akcje. Turenne mawiał przy tych okazjach, że równie ceni tych, co zostali pobici, jak takich, którym się powiodło; w pierwszym bowiem wypadku dopiero nauczyć się mogą samodzielnego kie­rowania, gdyż trzeba być pobitym dwa lub trzy razy, aby stać się czymkolwiek. Jeśli wodzowie spostrzegali przy okazji takich operacji niewiele talentu u oficera, nieznacznie pozostawiali go w cieniu. Jeżeli się wybijał, posuwano go w górę.

     Dlatego też oficerom zależało na wyróżnieniu się. Zarówno wyżsi, jak i niżsi oficerowie zdawali sobie sprawę z tego, że ich reputacja i los zależy od gorliwości, prowadzenia się, od wyniku ich działań; że codzienne wyróżnienie się przyniesie awans albo zapomnienie. Wszystko przyczyniało się więc, by wzbudzić w nich emulację, współzawodnictwo w pilności, nauce, nabyciu doświadczeń. Młodzi zabiegali u tych, którzy byli zwykle wyznaczani na do­wódców grup operacyjnych, aby ich ze sobą brali i by mogli się przy nich nauczyć sztuki wojennej. Taką była owa szkoła, gdzie stopniowo od małych oddziałów do większych, od łatwiej­szych zadań do poważnych, wyrosło, zależnie od zdolności, mnóstwo doskonałych oficerów sztabowych i kilku wielkich wodzów.

     Dowódcy armii donosili o sukcesach podwładnych w przesy­łanych królowi depeszach, a bardziej szczegółowo w sprawo­zdaniach składanych po zakończeniu kampanii. Każdy zdawał sobie sprawę z wagi, jaką miały dla jego przyszłości te sprawo­zdania, każdy więc starał się zasłużyć na jak najlepsze, podobać się, to jest — podejmować się wszystkiego, byle ulżyć i pomóc w miarę swych możliwości wodzowi armii albo generałowi, do grupy którego był przydzielony. Wyrabiało to wolę, pilność, czujność, których suma oddawała nieocenione usługi dowodzące­mu i wpływała na sukces kampanii.

     Kto się najsilniej wybijał, postępował odpowiednio w górę. Szybko dostawał stopień generała lejtnanta i wszyscy prawie, którzy otrzymali buławę marszałkowską, nim się nią zajął Louvois, zdobyli ją w wieku poniżej lat czterdziestu. Doświadczenie wykazało, że ci właśnie są najlepsi, i zależnie od stanu zdrowia mogli rozwijać swe zdolności na czele armii przez dwadzieścia pięć do trzydziestu lat. Wojownicy tak zasłużeni nie gięli się zbyt chętnie przed Louvois. Toteż zniszczył ich, a wraz z nimi i ich szkołę; dokonał tego dzieła przez ów fatalny porządek re­jestru.      

     Ograniczył już dowódców armii do tego, że otrzymywali z jego ręki plany kampanii, jakoby pochodzące od króla. Wy­kluczył jakiekolwiek zmiany dokonywane w tych planach samo­dzielnie. Nie pozwalał im porozumiewać się w czymkolwiek z królem ani królowi z nimi inaczej niż w swej obecności. Wreszcie stopniowo wziął ich na oko i ograniczył tak ściśle, że nie śmieli już uczynić kroku ani skorzystać z jakiejkolwiek okazji, choćby sama szła im w rękę, bez rozkazu lub pozwolenia. Doprowadził ich do posłuszeństwa wobec kurierów rządowych, a wnet posunął się jeszcze dalej.

     Wytłumaczył królowi, że stanowisko dowódcy armii jest samo przez się dość znaczne, nie trzeba zatem jeszcze dodawać mu potęgi przez łatwość pozyskiwania sobie podkomendnych, a na­wet całych rodzin tych podkomendnych, na których potem łatwo by im się było oprzeć. Że wolność wybierania dowódców grup operacyjnych detaszowanych była potrzebna przed okre­sem owego przezornego porządku rejestru, który wszystko od­dawał w ręce Jego Królewskiej Mości, ale odtąd porządek ów winien się rozciągać na wszelkie nominacje i nie pozostawiać już dowódcom armii prawa wyboru oficerów detaszowanych. Że prawo to jest nawet dla podwładnych obelżywe, gdyż ozna­cza uprzywilejowanie będące wyrazem większego zaufania, a więc i wyższego szacowania jednych ponad drugich; bywa ono często wynikiem niechęci i uprzedzenia do jednych, przy­jaźni, fantazji czy też innych racji osobistych do drugich. Należy więc, aby oficerowie sztabowi oraz inni dyżurni według kolej­ności lat detaszowani byli na czele grup operacyjnych, dowódcy zaś odjąć należy prawo ingerencji w ten porządek, tak aby znikło pole do zazdrości, a zarazem możność wysuwania lub usuwania przez wodza, kogo by zechciał.

     Skłonności króla, bardzo zgodne z zamierzeniami ministra, których nie przejrzał, sprawiły, że przyjął łatwo jego propo­zycję. Uczynił z niej zasadę, odtąd zawsze przestrzeganą, tak że jeśli dowódca armii ma jakąś trudną misję komu powierzyć, zmuszony jest zlecić ją jakiemuś matołowi, na którego kolej przypadła. Jeśli matołów wypadnie kilku z kolei, co nieraz się zdarza, wódz musi albo zdać się na ryzyko tego, co zdziałają, albo męczyć wojsko niepotrzebnie wysyłaniem zbytecznych grup operacyjnych, póki nie dojdzie w kolejności do tego, któremu naprawdę ważne zadanie polecić pragnął. Ale niechby się to zdarzyło parę razy, zaraz byłyby skargi i krzyki o honorze i nie­sprawiedliwości, skoroby się spostrzeżono, o co szło dowódcy. Już z powyższego widać, jak ta zasada jest szkodliwa dla armii; ale ważniejsze jest co innego.

     Oto zasada ta spowodowała upadek wszelkiej szkoły wojennej, wszelkiego wykształcenia i współ­zawodnictwa. Nie ma już gdzie się uczyć ani od kogo. Nie ma już potrzeby starać się o pochwałę dowódców ani być im w czymkolwiek przydatnym przez pilność i czujność w wyko­nywaniu zadań. Wszystko zależy tylko od lat służby i porządku rejestru. Każdy sobie mówi, że wystarczy spać, odrobić byle jak służbę i tylko baczyć na listę dat, bo od nich jedynie awans zależy, zatem czekać spokojnie i cierpliwie, nie zawdzięczając nic nikomu ani też samemu sobie.”

                Analiza powyższa, autorstwa tak wybitnego obserwatora, jakim był Saint-Simon, wykazuje – aż nadto – paralele do dzisiejszej sytuacji w dziedzinie obronności państwa, rozciągającego się już tylko na skrawku Ziem zagrabionych Rzeczypospolitej, zagrożonego na nowo akcentowanymi roszczeniami imperialnymi Rosji i właściwie – w praktyce - pozbawionego ochrony Paktu Północnoatlantyckiego, a więc znanego jedynie na siły własne, których walory taktyczne trafnie podsumował Włodzimierz Putin, twierdząc iż „W dwa dni moje wojska mogłyby być w Warszawie”.

      Myśl konserwatywna nie odbiera słów prezydenta Rosji, jako figury retorycznej, ponieważ doświadczyła nieraz zadziwiającej wręcz pamiętliwości Rosjan w kwestiach historycznych. Jedną z takich – wstydliwie przemilczanych przez stronę polską - zaszłości jest pamięć o tragicznych skutkach klęski z roku 1920-go: „Jesienią 1920 roku komendant obozu w Brześciu oświadczył przybyłym do obozu jeńcom: "Wy, bolszewicy, chcieliście odebrać nam naszą ziemię, więc dostaniecie ziemię. Nie mam prawa was zabić, ale będę tak karmił, że sami wyzdychacie".

     Rosjanie nie zapomnieli nigdy o swoich trzydziestu tysiącach zmarłych jeńców, do której to tragedii dojść mogłoby nie tyle ze złej woli jakiegokolwiek komendanta, (który nigdy nie miałby aż takiej władzy nad powierzonymi jego „opiece” jeńcami), co z braku dostatecznej opieki medycznej i żywności w wyniszczonej wojnami Rzeczypospolitej, a którą to sytuację Stalin wykorzystał jako pretekst do zabójstwa podobnej liczby Oficerów Polskich.

     Pamiętliwość Rosjan została udowodniona Mordem Katyńskim, więc z tragedii tej powinno się wyciągnąć wnioski, iż skoro w roku 1920-tym od zajęcia Warszawy przez Armię Czerwoną (i niechybnymi zbrodniami na Państwie i Obywatelach, których przykład obserwujemy od roku 1942-go po dzień dzisiejszy) uchronił Rzeczypospolitą jedynie „Cud nad Wisłą”, to należy czynnie zapobiec aby bierną, na wzór stada owiec, zgodą na zaniedbania, chciwość, niekompetencję, lenistwo i złą wolę rządzących nie zrażać Opatrzności B*żej, nawet do tego skrawka zrabowanej Ojczyzny, która dziś jeszcze może nazywać się (choćby tylko teoretycznie) Polską…

 
 
In hoc signo vinces
 

4043 odsłony średnio 3,4 (5 głosów)
zaloguj się lub załóż konto by oceniać i komentować    blog autora
Re: Psucie państwa przez urzędników   
Piotr Świtecki, 2014.11.16 o 20:44
Z niewesołych spraw, póki nie są zbyt dotkliwe i nie do zbycia, myśl się odruchowo osuwa. W każdym razie moja mi się właśnie osunęła z tematu stanu obronności na temat memuarów.

Otóż pamiętniki budzą we mnie jako źródło poznawcze ogromną rezerwę, jako że:
1. są w ujmująco szczery sposób subiektywne;
2. są pisane przez osobę zaangażowaną w opisywane wydarzenia, zatem mającą interes w takim, nie innym przedstawianiu spraw;
3. wreszcie najważniejsza obiekcja: jak można pisać szczerze i wszystko, jeśli jest ryzyko, że zapiski przedwcześnie ujrzą światło dzienne? (Zakładam, że nie chodzi o zgodne z aktualną wersją poprawności politycznej panegiryki.)

* * *

Co do traktowania i losów jeńców radzieckich: tak jak "żydokomuniści to nie byli Żydzi", tym bardziej sprawcy ewentualnego zawinionego nieludzkiego traktowania nie zasługują na miano Polaków, katolików etc. Szczególnie, że pociąga to za sobą ryzyko obarczania odpowiedzialnością zbiorową (i to idącą w kolejne pokolenia), "przepraszania za Jedwabne" i tym podobnych hucpiarskich zagrywek.

Kiedyś na telefonach polowych była tabliczka "Uwaga! Wróg podsłuchuje!" Teraz przydałaby się na każdym monitorze nieco inna: "Uwaga! Wróg manipuluje!" ;-)

Kłaniam się!
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Psucie państwa przez urzędników   
Marek Stefan Szmidt, 2014.11.16 o 21:14
Szanowny Panie Piotrze,
Nie istnieje obiektywna ocena zjawisk, dlatego warto poczytać inne pamiętniki z epoki.
Moja ocena też jest subiektywna.
Jednak próbuję wyjaśnić przyczyny Mojego stanowiska oraz podawać źródła takich, czy innych opinii, czego życzę innym Autorom i Komentatorom.
Pozdrawiam serdecznie
MStS
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Psucie państwa przez urzędników   
Piotr Świtecki, 2014.11.17 o 01:33
Szanowny Panie Marku, dziękuję! To wszystko niby oczywiste - ale dopiero jak ktoś to napisze :) Oczywiście racja! Dostrzegam teraz i jeszcze jedną przewagę: z perspektywy czasu widzieć można także miejsce opisywanych wydarzeń i sposobu ich opisu wśród innych wydarzeń i relacji, oraz (kłania się cybernetyka;) widzieć, ku jakim parły skutkom.
Tyle, że do tego trzeba znać historię i piśmiennictwo z epoki. W moim przypadku mszczą się błędy młodości: przedkładanie science-fiction i muzyki psychodelicznej nad naukę historii i lekturę pamiętników... ;-/
Kłaniam się.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Psucie państwa przez urzędników   
Marek Stefan Szmidt, 2014.11.17 o 08:11
Szanowny Panie Piotrze,
SF i psychodelic, to główne pożywienie Myśli...
;-)
Pozdrawiam serdecznie MStS
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Psucie państwa przez urzędników   
Piotr Świtecki, 2014.11.17 o 08:32
Czyli nie mam żadnej wymówki ;-/
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Psucie państwa przez urzędników   
Marek Stefan Szmidt, 2014.11.17 o 09:40
Szanowny Panie Piotrze,
tylko winni się tłumaczą :-)

A tak na poważnie, to jest Pan na tyle młody, aby - bez trudu - przyswoić Sobie kilka tysięcy wartościowych książek (także SF).

Jeżeli jest Pan zainteresowany, to w zrozumieniu korzeni współczesnego oblicza świata i wielu (pozornie ukrytych) mechanizmów nim rządzących, pomoże Panu kilka - na początek - pozycji, dostępnych w większości bibliotek publicznych:
"Dzieje wypraw krzyżowych" Steven Runciman
"Odległe zwierciadło" Barbara W. Tuchman
"Jesień Średniowiecza" Johan Huizinga
"Panorama średniowiecznej Anglii" G.G. Coulton

Gdyby książki te były niedostepne, to znajdują się w punkcie geograficznym Panu znanym...
Pozdrawiam Pana serdecznie
MStS
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Psucie państwa przez urzędników...Myśl konserwatywna   
MatiRani, 2014.11.16 o 21:05
A to pompatyczne okresenie to co to jest???
"Myśl konserwatywna"
Myśl konserwatywna... co to za dziwolag? Mysl nie pisze, Mysl jest zerem, jest niczym.
Czlowiek jest kims, Czlowiek mysli.
Po tym wstepie, zamiast rozwadniac sie lepiej koncentrujmy esencje wedlug Dmowskego:
+wolna-polska.pl
Kwestia żydowska, która w życiu Polski ma tak doniosłe znaczenie, jest zarazem wielką kwestią całego świata naszej cywilizacji. Jej rozwój w Polsce ściśle się wiąże z ogólną pozycją Żydów w Europie i Ameryce, a losy jej w świecie zależą w większej, niż to się może wydawać, mierze od położenia żydostwa w Polsce. Stąd, chcąc sobie zdać sprawę z jej stanu, nie można się zamykać w naszych stosunkach wewnętrznych, ale trzeba ją rozważać w całości.

W dobie głębokich i niesłychanie szybko postępujących przemian, które przeżywa dziś świat naszej cywilizacji, kwestia żydowska nie uniknęła ogólnego losu zagadnień jego życia. I ona weszła w okres głębokiego kryzysu, który musi doprowadzić do wielkich zmian w położeniu Żydów i w roli, przez nich odgrywanej.

Ten kryzys zjawia się w chwili największej siły i największego znaczenia żydostwa.

Koniec wojny 1914-18 roku przyniósł Żydom najświetniejszy bodaj triumf, jaki odnieśli kiedykolwiek w ciągu całych swoich dziejów. Lista ich zwycięstw jest bardzo długa…...
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Psucie państwa przez urzędników...Myśl konserwatywna   
Marek Stefan Szmidt, 2014.11.16 o 21:18
Szanowny Panie,
Nie rozumiem co mają Żydzi do Mojego szkicu?
Pozdrawiam małoobsesyjnie
MStS
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Psucie ...Myśl konserwatywna??? Ki czort?   
MatiRani, 2014.11.16 o 22:31
Myśl konserwatywna... co to za dziwolag? Mysl nie pisze, Mysl jest zerem, jest niczym.
Czlowiek jest kims, Czlowiek mysli.
Po tym wstepie, zamiast rozwadniac sie lepiej koncentrujmy esencje wedlug Dmowskego:
wolna-polska.pl
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Psucie ...Myśl konserwatywna??? Ki czort?   
Marek Stefan Szmidt, 2014.11.16 o 22:36
Jeżeli Myśl jest niczym, to po.co Pan polemizuje z próżnią?
Pozdrawiam nieparanoidalnie
MStS
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Psucie ...Myśl konserwatywna??? Ki czort?   
MatiRani, 2014.11.16 o 22:40
Ukazuje innym ...
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Psucie ...Myśl konserwatywna??? Ki czort?   
Marek Stefan Szmidt, 2014.11.16 o 22:45
Szanowny Panie, to Pana jest więcej?
W takim razie proszę pokazywać dalej...
Pozdrawiam pojedyńczo
MStS
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Psucie państwa przez urzędników   
Hanys, 2014.11.16 o 22:29
Rosjanie nie zapomnieli nigdy o swoich trzydziestu tysiącach zmarłych jeńców...

Ba, Rosjanie wiosną 1940 roku wymierzyli nawet swoją sprawiedliwość, rozstrzeliwując około 3000 Polaków, których obwinili m.in. o zbrodnie na jeńcach rosyjskich z 1920 roku.
Cyfrę 3196 skazanych na śmierć Polaków podał Kaganowicz w rozmowie z ros. historykiem Kolesnikowem w dniu 3.11.1985 roku:
+www.za-nauku.ru
Kolesnikow stracił potem z powodu tego wywiadu pracę w instytucie historycznym (po interwencji FSB i Jakowlewa, nadwornego przydupasa prez. Gorbaczowa).
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Psucie państwa przez urzędników   
Marek Stefan Szmidt, 2014.11.16 o 22:31
Szanowny Panie,
Dzięki za ciekawe źródło, które zapisałem
Pozdrawiam serdecznie
MStS
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Psucie państwa przez urzędników   
Piotr Świtecki, 2014.11.17 o 08:36
Na ile dosłownie i poważnie można traktować takie wypowiedzi, jak artykuł p. Колесника?
Pan docent Kossecki z kolei podkreśla, że przed wojną nawet policjanci polscy mieli przeszkolenie kontrwywiadowcze. I że, skoro ich zastrzelono, znaczy nie dali się przewerbować.
Chyba, że dowodem pamiętliwości "Ruskich" jest w tym przypadku sama deklaracja p. Kaganowicza? (już niezależnie od tego, czy i na ile odpowiada faktom)
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Psucie państwa przez urzędników   
Hanys, 2014.11.17 o 18:31
Zadziwiająca jest Twoja logika myślenia, iście cybernetyczna.
Ruscy nie mogli Polaków przewerboać, więc ich rozstrzelali. Jakie to proste.
Wg tej logiki to w Afryce brano do niewoli tylko tych Murzynów, którzy byli czarni. A tych, co się przemalowali na biało albo przysięgli białasom, że nie są Murzynami, do niewolniczej pracy już nie brano, tak?
O ruskich bolszewikach panuje przekonanie, że to oprawcy, bandziory i złodzieje. Idąc Twoim tokiem rozumowania, trzeba byłoby przyjąć, że ta ruska swołocz jeńcom przeznaczonym do rozwałki zabierała wszystkie cenne przedmioty, prawda?
Wytłumacz mi w takim razie, dlaczego na przykład generałowi Smorawińskiemu zostawiono na palcu złoty pierścień z brylantem? Nawet Wikipedia tego faktu nie przemilcza: +pl.wikipedia.org
Ruscy np. w Kuropatach rozwalili mnóstwo swoich rodaków. Do dzisiaj nikomu nie udało się ustalić ani jednego nazwiska tych ofiar, ponieważ przy ofiarach nie ma żadnych rzeczy pozwalających je zidentyfikować. Kompletnie nic!
A w Katyniu prawie każda ofiara miała w kieszeni jak nie list, to pieniądze, gazetę, legitymację wojskową...


PS. Autorem artykułu nie jest Kolesnik, lecz Strygin.
Gdybyś się lepiej wczytał w treść, dowiedziałbyś sie sporo ciekawych rzeczy. Jakowlew i Strygin to różne postacie. Ten pierwszy namówił Gorbaczowa do pokazania całemu światu sfałszowanych dokumentów jako dowód winy Rosjan, natomiast ten drugi, jakby to rzec, jest tzw. kłamcą katyńskim.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Psucie państwa przez urzędników   
Piotr Świtecki, 2014.11.17 o 20:43
Ja na to zerkam z innej perspektywy - że to jest element większej układanki, "polityki historycznej" i "wojny informacyjnej". Bo, po prawdzie, niewiele więcej z tego rozumiem, nie jestem w stanie nawet na własny użytek, hipotetycznie, szacować wiarygodności i znaczenia poszczególnych elementów. Przepraszam. Nie nadążam. I do my best, anyway.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Psucie państwa przez urzędników   
Hanys, 2014.11.17 o 21:46
Masz rację. Ta układanka w wersji wielkiej pokazówy w wykonaniu propagandy gebbelsowskiej w 1943 roku miała za zadanie poróżnić między sobą ówczesnych sojuszników (Rosję i Anglosasów) oraz wzbudzić w żołnierzach niemieckich zwierzęcy, instynktowny strach i wolę walki do ostatniego naboju przed rosyjskimi barbarzyńcami, ciągnącymi od Katynia w stronę Berlina, natomiast w zaktualizowanej wersji z początku lat 90-tych (pierestrojka liberopederastów) rozbudza nienawiść i odrazę u braci Słowian do wszystkiego, co rosyjskie.
Prawda i realne fakty nie mają tu żadnego znaczenia.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Psucie państwa przez urzędników   
esperance, 2014.11.17 o 23:12
Szanowny Panie

Nie da się, według zastosowanej przez Pana kwalifikacji o sprawczości zdeterminowanej pamiętliwością Rosjan, która miałaby wyczerpująco opisywać i wyjaśniać mordy w Katyniu (co wydaje się nazbyt prostą ofertą historiozoficzną), ustawić w logicznym ciągu zdarzeń przywołanych słów Putina, które aby, blogerskim upodobaniem, skomentować, raczył Pan otoczyć zaiste imponujących rozmiarów opracowaniem! Nie da się, albowiem obecnie, i to od dawna, szala wagi „pomsty” jest zdecydowanie i po wielekroć przechylona na stronę rosyjską.
Na nas Polakach ów pan i Rosja już od tamtej pamiętnej bitwy nie mają za co się mścić, więc racjonalizowanie (jednak tak!) wypowiedzi Putina jak Pan to nazwał - zaszłością – nabiera doprawdy dziwnego wydźwięku.
Czy Gruzini, Litwini, Estończycy, Czeczeńcy też są atakowani (dyplomatycznie, informacyjnie, energetycznie) głównie z zemsty?
Czy Pana ujęcie nie przykrywa faktycznej motywacji, za którą uważam zawsze żywy i sprawczy imperializm rosyjski?
Względnie, czy aby nie mamy do czynienia jednak tylko z piarem, na użytek obudzonego w Rosji, jako erzac i znieczulenie na biedę, wielkorosyjskiego nacjonalizmu, a jednocześnie obliczonym na utrzymanie trzęsid…ów w Polsce, jodłujących przy lada okazji o wywoływaniu wojny z Rosją, w stanie nieustającej trzęsiączki i gotowości do wystawiania tej niewymownej części ciała?

Dlaczego, skoro Putin wypuścił ten „pocisk” w kontekście Ukrainy, tzn. stanowiska Polski wobec agresji Rosji na Ukrainę, Pan jako najlepiej dopasowane do gróźb Putina uzasadnienie wybrał jakąś „zaszłość”, nie wiadomo na ile znaczącą politycznie, sprzed stu lat?

Pozdrawiam Pana, ale bardzo zawiedziona. :(
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Psucie państwa przez urzędników   
Marek Stefan Szmidt, 2014.11.18 o 10:08
Szanowna Pani,
Konserwatysta nie lubi wstawać o tak wczesnej porze i - na dodatek - tak rano być sprawny (jako-tako) umysłowo, lecz ładunek emocjonalny Pani komentarza wymiótł Mnie z pościeli, w której przeglądałem Internet, za pomocą smartfona :-)

Bardzo podoba się Konserwatyście patriotyzm, który epatuje z Pani wypowiedzi, więc spieszę z wyjaśnieniem, iż każdy tekst puentuję w ostatnim zdaniu, podsumowującym zwykle myśl zawartą w tytule.

Tak więc, w istocie miałem zamiar pokazać - na wdzięcznym przykładzie historycznym - mechanizmy psucia armii, a przez to i państwa przez niekompetentnych, lub prowadzących własne gierki urzędników, co jest plagą także we współczesności.

Wątek, który Panią - słusznie - poruszył, jest tylko poboczną ciekawostką, którą wygrzebałem kiedyśtam przed laty i postanowiłem tutaj użyć, z uwagi na ostatnie "wycieczki" propagandowe Rosjan, w kierunku budowy pomnika pamięci owych - tragicznie zmarłych - jeńców sowieckich.

Mordu Katyńskiego nie sposób "wyjaśniać", jednakże jestem prawie pewien (a mogę się mylić!), iż był efektem turańskiej mściwości Stalina, będącej narzędziem imperializmu
wielkorosyjskiego.

Natomiast miło jest obserwować Konserwatyście procesy intelektualne, jakie wywołał jego tekst, choć konkluzje Pani są za daleko idące, gdyż nie komentowałem dotychczas "istoty spraw ukraińskich", a tym bardziej nie mam zamiaru "racjonalizowania" urojeń pana Putina, do odbudowy imperium związku sowieckiego.

Koncentruję się bardziej na problemach państwa z którym kompletnie się nie zgadzam, lecz którego nie mogę ignorować, żyjąc w jego ramach organizacyjnych. Boję się o ten skrawek zagarniętej Rzeczypospolitej, który mało że rządzony jest przez fredrowskie małpy w kąpieli, to znów znalazł się - praktycznie osamotniony - na celowniku Moskwy.

Poruszenie Pani jest miłe Konserwatyście, gdyż pokazuje, iż w pokoleniach zstępnych nie zamarł patriotyzm, którego nikły płomyk staram się podtrzymywać od bardzo wczesnych lat osiemdziesiątych
:-)

Dziekuję Pani za uwagi
i pozdrawiam serdecznie (wracając do pościeli)
bardzo podbudowany MStS
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Psucie państwa przez urzędników   
Paweł Tonderski, 2014.11.18 o 12:01
Chciałem to wcześniej napisać,ale miałem problemy z zalogowaniem na "Polaków". Cieszę się z tego,że znowu panie Marku zamieszcza pan na tym portalu swoje felietony. Pozdrawiam.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Psucie państwa przez urzędników   
Marek Stefan Szmidt, 2014.11.18 o 13:06
Szanowny Panie Pawle,
"Pro Publico Bono", czyli cała przyjemność po Mojej stronie
:-)
Chętnie też przeczytam Pańskie wypowiedzi i oceny...
pozdrawiam Pana serdecznie
MStS
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
linki, cytaty, nowiny
najwyżej  oceniane
zeszyty tematyczne
najbardziej kontrowersyjne artykuły
najnowsze komentarze

© Polacy.eu.org 2010-2024   Subskrypcje:    Atom   RSS  ↑ do góry ↑